Bała się go, ale kochała na swój sposób. Córka Jacka Kaczmarskiego ujawniła prawdę o rodzinnym koszmarze
„Próbują mnie uciszyć, ale się nie zamknę. Czas opowiedzieć tę historię własnym głosem”, mówi Patrycja Volny

- Elżbieta Pawełek
Pamięta, jak marudziła przy jedzeniu i ojciec cisnął jej w twarz gorące kartofle. Bała się go, ale kochała go na swój sposób. W przejmującej autobiografii „Niewygodna” dziś mierzy się z legendą Jacka Kaczmarskiego i z falą hejtu.
Bo to podłe atakować własnego ojca, słynnego barda Solidarności? „Próbują mnie uciszyć, ale się nie zamknę. Czas opowiedzieć tę historię własnym głosem”, mówi Patrycja Volny w poruszającej rozmowie z Elżbietą Pawełek.
Patrycja Volny o przerywa milczenie. W wywiadzie VIVY! mówi szczerze o relacji z ojcem, Jackiem Kaczmarskim
Co Cię skłoniło do napisania autobiografii?
Cały splot wydarzeń doprowadził do jej powstania. Kiedy zgłosiło się do mnie wydawnictwo z tym pomysłem, to pełna wątpliwości, ale podjęłam pałeczkę. Uznałam, że jest to szansa, aby swoim głosem opowiedzieć tę historię.
To było dla Ciebie swego rodzaju katharsis?
Na pewno tak, bo cytując mistrza Kaczmarskiego, „słowa napisane brzmią inaczej”. Kiedy te historie się splotły, bo są w tej książce również historie mojej matki, babek i dziadków, przyszło ukojenie, że zamknęłam pewien rozdział i mogę pisać ciąg dalszy.
Tytuł „Niewygodna” nie jest chyba przypadkowy. Jesteś niewygodna dla piewców legendy Kaczmarskiego, a legenda jest świętością?
Niewygodną byłam zawsze i wciąż jestem w przeróżnych kontekstach. Ale lubię ten tytuł, bo jest zadziorny, prowokujący dyskusję. Jest pewną manifestacją – bądźmy niewygodni, nie bójmy się stawiać niewygodnych pytań i podważać status quo, czy to w naszym najbliższym otoczeniu, czy w społeczeństwie. Tylko wtedy możemy mieć nadzieję na zmiany.
- TYLKO W VIVIE!: Przy dzieciach zrozumiała, że miłość nie ma żadnych granic. Synowie są dla Magdy Mołek całym światem
Znany reżyser napisał: „Zaje...łaś ojca dokumentnie. Nie wiem, czy to chciałaś osiągnąć, opowiadając o nim to, ale efekt jest jednoznaczny. Żal. Myślę, że się zupełnie pogubiłaś. I straciłaś kompas, co przyzwoite, a co nie”. Jak się czujesz, kiedy wylewa się na Ciebie tyle hejtu?
Po latach się uodporniłam, już mnie hejt nie dotyka jak dawniej, ale takie głosy mogą się okazać tragiczne w skutkach dla osób tkwiących w związkach, gdzie panuje przemoc. Ktoś, widząc wylewającą się na mnie falę nienawiści, może bać się mówić o własnych krzywdach. Andrzej Saramonowicz chciał ze mną zrobić film o ojcu, ale pomysł upadł. Jego hejt odczytuję tak: „Zamknij się, dziewczynko, bo jesteś niewygodna i robisz przykrość polskiej kulturze”. Ale się nie zamknę, choćby po to, żeby wysłać sygnał kobietom, że nie muszą milczeć. Zwykle bywa tak, że kiedy ofiara odważa się mówić, dostaje obuchem w głowę. Głośna była kiedyś sprawa kobiety, która biegła po Lesie Kabackim i została brutalnie zgwałcona. Pamiętam te komentarze: „Sama się o to prosiła, co robiła sama w lesie, dlaczego była skąpo ubrana?”. Kobieta doznała wielkiej krzywdy i została jeszcze obwiniona.


Jaki był Twój ojciec?
Miał wiele twarzy. Znałam go tylko z kilku stron, może nie do końca ciekawych. Ale zawsze się cieszyłam i cieszę się nadal, kiedy dowiaduję się, że miał czułe, dobre strony, że był empatyczny, chociaż tego nie widziałam. Pamiętam, jak zachował się podczas Wigilii. Znalazłam mnóstwo prezentów pod choinką. Karocę dla lalki Barbie i inne wymarzone zabawki. Ojciec nalegał, żeby je sprzątnąć, a ja chciałam to zrobić później. Wściekł się i moje cudowne zabawki wyniósł na śmietnik. Dla pięciolatki była to tragedia. W nocy mama wygrzebała zabawki ze śmietnika i oddała mi je dyskretnie, żeby ojciec się nie zorientował. Może potem było mu głupio, ale w jego domu musiała być dyscyplina. Myślę, że ojciec chciał przełożyć na mnie wychowanie wyniesione z jego domu, bo mój dziadek Janusz, profesor malarstwa, był niezwykle stanowczy i surowy wobec syna. Babcia Ania, też malarka, swoimi obrazami przekazywała więcej emocji, ale traktowała jedynaka jak dziadek płótna – mało wylewnie. Oddali go na wychowanie do dziadków, tłumacząc to w piśmie do szkoły tym, że z powodu ich artystycznych i naukowych zajęć nie mogą mu zapewnić należytej opieki. Tak więc ojciec nie miał wzorców, jak być dobrym tatą, którym okazał się mój były mąż wobec naszej córki – potrafi skarcić, ale jednocześnie być dla niej czułym i kochającym. Moje wspomnienia są inne. Kiedyś marudziłam przy jedzeniu i ojciec cisnął mi w twarz gorące kartofle, które leżały na moim talerzu. Powiedział, że dziadek Janusz też tak robił i żeby zmusić go do jedzenia, smarował mu buzię masłem z kanapki…
- Czytaj też: Wydała książkę, zarzuca ojcu straszne czyny. Córka Jacka Kaczmarskiego nie owija w bawełnę

Piszesz, że złościły go koty…
Zapamiętałam, jak kopnął naszą kotkę Tinę, która łasiła mu się do nóg. Mocno się zamachnął, podbiegłam przerażona sprawdzić, czy jej nie zranił. Psy też karcił w taki sposób. Kiedy uczył je czystości, wkładał im nos w kupę. Dawał klapsy z całej siły. Kuliły się przed nim i uciekały. Ale koty i tak do niego przychodziły, kładły mu się na głowie. Podobno koty tak mają – kładą się człowiekowi tam, gdzie coś mu dolega. Przede wszystkim jednak ojciec pił. I kiedy mama była w ciąży, i kiedy się urodziłam. [...]
Ale z piciem nie zerwał. Już umierający, jeszcze wstrzykiwał sobie wino do rurki w brzuchu.
Być może w takiej sytuacji zrobiłabym to samo. Nie miał nic do stracenia.
Czy jego ataki agresji brały się z tego, że często był na rauszu?
Bywał okrutny tylko po alkoholu, a pił na okrągło. Ale mogło się na to nakładać zmęczenie czy frustracja. Mogę tylko współczuć, bo wiem, co to znaczy nie umieć opanować emocji. Jednego tylko nie potrafię zrozumieć, jak można wyżywać się na kimś słabszym.
Zdarzało się, że Cię bił?
Oczywiście, że się zdarzało. Ale bardziej bolesne od przemocy fizycznej były złośliwości pod moim adresem, które zostały we mnie. Potrafił bardzo mocno zranić mnie słowem, którym świetnie władał.
Cały wywiad w nowej VIVIE! Magazyn w punktach sprzedaży w całej Polsce dostępny od czwartku, 13 lutego 2025 roku.
