Anita Werner: „Odwaga dodaje kobiecie skrzydeł w podejmowaniu ważnych decyzji”
Dziennikarka obchodzi dziś 43. urodziny!
- Beata Nowicka
To kobieta silna, niezależna i profesjonalna. Anita Werner cieszy się ogromną sympatią widzów, jednak dziennikarka rzadko opowiada o życiu prywatnym. Dziś obchodzi swoje 43. urodziny. Z tej okazji przypominamy fragmenty wywiadu, którego Anita Werner udzieliła razem z Michałem Kołodziejczykiem.
Anita Werner i Michał Kołodziejczyk: co w sobie cenią i co uważają za największą zaletę?
Uważani są za jedną z najbardziej tajemniczych par polskiego show-biznesu. Dziennikarz i dziennikarka. Jak sami mówią: „Jesteśmy do tańca i do różańca”. Dlaczego Anita Werner prze większość życia była samodzielna i samowystarczalna? Jak nauczyła się dzielić obowiązkami i prosić o pomoc? Co w sobie cenią i za co się szanują? O tym Anita Werner i Michał Kołodziejczyk opowiedzieli w poruszającej rozmowie z Beatą Nowicka w listopadzie 2020 roku.
Spotkaliście się w dobrym momencie.
Anita: Fajny jest ten czas w życiu kobiety, kiedy suma różnych doświadczeń i przeżyć dodaje odwagi. Odwaga dodaje kobiecie skrzydeł w podejmowaniu ważnych decyzji, a decyzje przynoszą spokój i poczucie, że jest w dobrym miejscu. Przez większą część życia byłam samodzielna i samowystarczalna. Wychowana w towarzystwie kolegów, nie gadałam z przyjaciółeczkami o kosmetykach, facetach i ciuchach.
Michał: Zabrzmi to komicznie, ale myślę, że faceci bali się Anity, ponieważ jest silną, piękną, samowystarczalną i niezależną kobietą. Rzeczywiście poziom jej samowystarczalności był przesunięty do granic absurdu. Kiedy przyjeżdżaliśmy na stację benzynową moim samochodem, to Anita wysiadała, żeby zatankować.
Anita: Odruch bezwarunkowy.
Michał: Kiedy już jej wytłumaczyłem, że ja tankuję, to gdy wracałem, były umyte szyby.
Anita: W końcu M. opieprzył mnie na maksa…
Michał: …ale kulturalnie.
Anita: I już więcej tego nie zrobiłam.
Michał: Tego typu sytuacji są tysiące. Kiedy prowadziłem samochód, nigdy nie spała, nawet gdy podróżowaliśmy nocą. Pierwszy raz zasnęła po… roku. Wracaliśmy z Chorwacji, o 22 poprosiła, żebym wyłączył klimatyzację, bo zimno, i obudziłem ją w Polsce. Siłowanie się z otwarciem
butelki w restauracji było aż żenujące i zawstydzające dla mnie.
Anita: Mam zapisane w genach, że lubię mieć wszystko pod kontrolą, ale wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że ta cecha jest aż tak rozwinięta. Michał nauczył mnie, że mogę pewne rzeczy odpuścić i nie muszę zarządzać światem jako jednoosobowa firma pod nazwą Anita Werner. Stworzył mi takie środowisko naturalne, w którym już nie musiałam być przewodnikiem stada. Ładnie powiedziałam?
Michał: Ładnie.
Anita: Muszę nauczyć się prosić o pomoc.
Obowiązkowo, zwłaszcza M.
Anita: (Śmiech). Podziwiam jego pracowitość. M. do wszystkiego doszedł sam, ciężką pracą. Ma pasję, która go ciągnie przez życie zawodowo i uskrzydla. Imponuje mi jego praskość. Z jednej strony ma wielkie, fantastyczne, wrażliwe serce, a z drugiej jest facetem z Pragi, który mówi, co myśli, i potrafi załatwiać trudne sprawy po męsku. Dżentelmen z Pragi. Wrażliwość z pazurem. Intrygujące połączenie, prawda?
Michał: To, co Anita powiedziała o dojrzałości kobiety, pasuje również do mężczyzny. Mężczyzna musi mieć życie przemyślane. Prawda jest taka, że jeśli ma w domu zapewnione ciepło, bliskość fizyczną i zrozumienie, niczego nie szuka gdzie indziej. Dla mnie spotkania z kolegami, żeby pogadać o pracy, stały się mniej atrakcyjne, bo pogadać o wszystkim mogę w domu. Anita wie wszystko o tym, co robię.
Anita: I odwrotnie.
Michał: À propos przyjaźni i kochania. Nie ma kochania prawdziwego, idealnego bez przyjaźni. Czasami pytamy się w żartach: „Czy mnie jeszcze kochasz?”. A zaraz potem: „Czy mnie jeszcze lubisz?”. Nie można przestać się lubić, a tylko kochać. Znam zwyczaje kobiet i mężczyzn: babski weekend czy męski wypad na pięć dni, żeby się narąbać, czyli panowie spuszczeni ze smyczy. Czegoś takiego nie potrzebuję. Kiedy Anity nie ma, bo pracuje w weekend, nie wzdycham z ulgą, że wreszcie sobie odpocznę.
Anita: Jestem dziewczyną z Bałut, ale z dobrego domu, dobrze ułożoną. Byłam grzeczną dziewczynką. Świetnie się uczyłam, nie sprawiałam problemów, nie wracałam za późno ani w złym stanie. No i zawsze dawałam sobie radę. To zaprogramowanie było we mnie tak silne, że w momencie kiedy Michał wprowadził nowe zwyczaje i uświadomił mi, że nie muszę być samowystarczalna, poczułam się trochę tak, jakby ktoś próbował oswoić dzikusa.
Michał: Ale kiedy coś się oswoi, trzeba wziąć za to odpowiedzialność.
Anita: „Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś” – jak to pięknie napisał Antoine de Saint-Exupéry. Kiedy ta dobrze ułożona dziewczyna z Bałut spotkała takiego faceta z Pragi, to była w tym szczypta pieprzu (śmiech).
Nauczył się Pan czegoś od dziewczyny z Bałut?
Michał: Nauczyłem się albo dowiedziałem, że życie może być pogodne, że można mówić do siebie czule i zakładać, że druga strona ma dobre intencje, a nie złe. Nauczyłem się dzielić wszystkim. Odkryłem wewnętrzny spokój.
1 z 5
„Mężczyźni często mają swój ideał: Angelinę Jolie czy Brigitte Bardot. Moim ideałem kobiety zawsze była Anita Werner. Mogą to poświadczyć wszyscy moi znajomi”
2 z 5
„Znałam Michała jako dziennikarza sportowego, lubiłam go słuchać, ceniłam jego pióro, styl, interesowały mnie jego opinie”
3 z 5
„Wydaje mi się, że kiedy dobiega się czterdziestki, człowiek nabiera właściwej perspektywy życiowej. Lepiej zna siebie, swoje potrzeby, rozumie, od czego powinien uciekać. To jest też wiek, kiedy nabiera się odwagi, żeby tych zmian dokonać”
4 z 5
„Spotkaliśmy się w takim momencie, kiedy już chyba oboje wiedzieliśmy, czego w życiu nie chcemy, a czego chcemy.”
5 z 5
„Anita zawsze mi imponowała, zawsze mi się podobała, natomiast nie spodziewałem się, że na tym targowisku próżności znajdę najcieplejszą kobietę na świecie”