Zanim odszedł, spojrzał po raz ostatni na Rzym. Intymny portret ostatnich chwil papieża Jana Pawła II
O tym, jak wyglądały ostatnie chwile papieża Polaka opowiedział przed laty jego prywatny opiekun

Śmierć Jana Pawła II poruszyła miliony wiernych na całym świecie. Tysiące osób zgromadzonych przed budynkiem, w którym przebywał papież, inni nerwowo czuwający przy telewizorach i odbiornikach radiowych. Dokładnie 20 lat temu, 2 kwietnia 2005 roku o godzinie 21:37 serce Karola Wojtyły przestało bić. Tak o jego ostatnich momentach opowiadał jego prywatny opiekun, Massimiliano.
Ostatnie dni w Watykanie – cisza przed odejściem
Gdy Jan Paweł II zbliżał się do kresu życia, Watykan otuliła atmosfera niezwykłej ciszy. W Pałacu Apostolskim, gdzie przebywał, wszystko zwolniło – zarówno rytm codziennych obowiązków, jak i tempo przemijania. Ojciec Święty, mimo pogarszającego się stanu zdrowia, starał się pozostać jak najbliżej swoich najukochańszych miejsc. Jednym z nich był taras Pałacu Apostolskiego z widokiem na Rzym – miasto, które tak bardzo kochał.
W ostatnich dniach poprosił swojego opiekuna, Massimiliano, by zabrał go na taras, gdzie przez chwilę mógł w milczeniu kontemplować panoramę Wiecznego Miasta. To była jego osobista modlitwa – bez słów, tylko z oczami pełnymi światła i wdzięczności. „Był wczesny poranek. Ojciec Święty przyciągnął mnie do siebie i słabym głosem powiedział mi na ucho, że chciałby pójść na górę. Wziąłem go więc na ręce, przeniosłem z łóżka na wózek inwalidzki, zawiozłem do windy i pojechaliśmy. Moment, który potem nastąpił, był chyba najbardziej wyjątkowy w moim życiu – oprócz chwil narodzin moich dzieci. Czułem się jak w innym wymiarze. I nie było to doświadczenie tylko duchowe. Papież, mimo że był już naprawdę u kresu życia, tamtego ranka jeszcze ze mną rozmawiał, pełen zainteresowania pytał o mój dom, o rodzinę, głaskał mnie dłonią po ręce. Bycie świadkiem jego ogromnego cierpienia fizycznego, jego wyniszczającej choroby, tam na tarasie, kiedy patrzył na świat z góry przymkniętymi oczami, było czymś niesamowitym” opowiadał Massimiliano na łamach książki „Zdarzyło się w Watykanie. Nieznane historie zza Spiżowej Bramy” Magdaleny Wolińskiej-Riedi.
Zobacz też: Prawdziwa przyjaźń czy romantyczna miłość. Co łączyło Jana Pawła II z arystokratką?

Był przy nim, gdy odchodził – świadectwo, które łamie serce i wzrusza
Opiekun na łamach książki opowiedział, że ostatnie dni spędzone z papieżem były „najpiękniejszym czasem w całym jego życiu”. „Miałem ogromny przywilej dzielenia z Ojcem Świętym jego ostatniego okresu życia. Byłem przy nim bez przerwy przez cały najtrudniejszy czas choroby i powolnego odchodzenia. Dziś, z perspektywy czasu, jako najcenniejsze postrzegam to, że całą tę sytuację przeżywałem u niego w domu, przebywając z papieżem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Myślę, że był to najpiękniejszy czas w całym moim życiu. Atmosfera rodzinnego ciepła, jaka biła z tego miejsca, i niewyobrażalna głębia relacji Jana Pawła II z Bogiem, którą dostrzegałem każdego dnia, nawet w najboleśniejszych i najtrudniejszych chwilach, były dla mnie bezcenną lekcją życia” czytamy.
Opiekun wyznał, że w przeciągu kilku lat, które spędził u boku papieża, nawiązała się między nimi bardzo głęboka przyjaźń, chociaż Massimiliano miał wówczas zaledwie 35 lat. Nie przeszkadzało im to jednak w znalezieniu wspólnego języka. „Był przepełniony dobrem, a nade wszystko wiarą. Miał niesamowicie silną wiarę w Boga – może zabrzmi to niewiarygodnie i górnolotnie, ale dla mnie papież był cały przeniknięty Bogiem. Kiedy obejmowałem go ramionami, by go podtrzymać, przenieść czy obrócić, czułem niewytłumaczalną moc ducha, coś wielkiego, nieopisanego, co w nim drzemało. Czegoś takiego nie doświadczyłem nigdy, zbliżając się do żadnej innej osoby” opowiadał i kroczył u jego boku aż do ostatnich chwil...
Sprawdź również: Papieża poznała w szkole, przyjaźnili się przez siedem dekad. Znała go doskonale, lecz nigdy nie ujawniła jego najskrytszych tajemnic

„Pozwólcie mi odejść do domu Ojca” – ostatnie słowa papieża
Pomimo cierpienia, Jan Paweł II do ostatnich chwil zachował duchową jasność. Gdy lekarze zaproponowali przewiezienie go do szpitala, miał odpowiedzieć z głębokim spokojem: „Pozwólcie mi odejść do domu Ojca”. Słowa te zapadły głęboko w pamięć wszystkich obecnych – były nie tylko wyrazem wiary, ale i pogodzenia się z nieuniknionym. W piątek, 1 kwietnia 2005 roku, jego stan dramatycznie się pogorszył. W ostatnich chwilach przy papieżu czuwała najbliższa wspólnota. Wśród nich byli jego osobisty sekretarz Stanisław Dziwisz, siostry ze Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego oraz opiekunowie medyczni. W sobotę wieczorem, 2 kwietnia, około godziny 19:00 zapadł w śpiączkę. O godzinie 21:37 jego serce przestało bić. „To ja zobaczyłem, że to już koniec… I wyłączyłem monitor, kiedy papież przestał oddychać” opowiadał Massimiliano.
„Zrobiłem ostatnie EKG, które potwierdziło śmierć. Walczyłem ze sobą, z własnymi emocjami. Tłumaczyłem sobie, że muszę być twardy, niewzruszony, skoro wszyscy wokół mnie są w tym momencie zrozpaczeni. W środku cały drżałem, ale nie dałem tego po sobie poznać” mówił ze smutkiem opiekun papieża.
Źródło: Onet
Czytaj też: Ali Agca dopuścił się zamachu na papieża Jana Pawła II. Jak potoczyły się jego losy?

Zobacz także
Galeria
Pokazywanie elementów od 1 do 3 z 12
Akcje
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 17
Fale, tafla, zwiększona objętość. Air Wand to domowy stylista włosów!
Współpraca reklamowa