Zofia Zborowska o terapii: „Jestem silniejsza, bardziej świadoma”
„Każdy z nas dźwiga jakiś ciężar przeszłości, przeżył trudne sytuacje, popełnił błędy”
- Beata Nowicka
Są inspiracją i motywacją dla wielu kobiet. Zofia Zborowska i Maria Winiarska Mają ten sam temperament, poczucie humoru i gen nadopiekuńczości. Dla nich nie ma tematów tabu, poruszają trudne i ważne tematy, co najważniejsze, są w stałym kontakcie ze swoimi obserwatorkami na Instagramie. Zofia Zborowska w rozmowie z Beatą Nowicką opowiedziała o terapii, która dała jej siłę. ,,Jestem silniejsza, bardziej świadoma, zwracam uwagę na rzeczy, które mnie raniły i bolały, ale ja ich wcześniej nie dostrzegałam, bo tak byłam do nich przyzwyczajona", mówi.
Co Pani czuje, patrząc na mamę, która zmaga się ze swoimi lękami, słabościami?
Zofia: Obserwuję mamę z boku i wiem, że duża część tych lęków, braku poczucia wartości bierze się z jej dzieciństwa. Mogłaby sobie pomóc, idąc na psychoterapię, nigdy nie jest za późno. Ja jestem w terapii od roku i to jest dla mnie genialna rzecz. Uważam, że w naszym zawodzie chodzenie do psychoterapeuty powinno być obowiązkowe. Każdy z nas dźwiga jakiś ciężar przeszłości, przeżył trudne sytuacje, popełnił błędy. A pokolenie moich rodziców – to absolutnie nie jest zarzut– jest pokoleniem, które nie rozmawiało o swoich uczuciach, emocjach, bo tak zostali wychowani. Były miłość, zaufanie, oddanie, troska, ale nie było rozmowy.
Bez rozmowy trudno znaleźć w życiu satysfakcję.
Zofia: Bez rozmowy trudno cokolwiek zbudować. My jesteśmy pokoleniem XXI wieku, mamy nieograniczony dostęp do wiedzy, do informacji. Uważam, że warto z tego korzystać, żeby się rozwijać, bo nikt z nas nie jest idealny. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że nagle stwierdzam: „Już wszystko wiem. Od teraz będę zajebistą żoną, matką, siostrą, córką i przyjaciółką”.
Rok terapii sprawił, że czuje się Pani silniejsza?
Zofia: Jestem silniejsza, bardziej świadoma, zwracam uwagę na rzeczy, które mnie raniły i bolały, ale ja ich wcześniej nie dostrzegałam, bo tak byłam do nich przyzwyczajona. Poszłam na terapię, kiedy związałam się z moim mężem, bo chciałam z nim stworzyć mądry, wspaniały związek. W poprzednich relacjach zawsze powielałam pewne schematy i nie chciałam po raz kolejny popełnić tych samych błędów. Poszłam na terapię, żeby zawalczyć o siebie, pracować nad sobą, a nie dlatego, że jestem sfiksowaną wariatką. Pragnę być lepszym człowiekiem dla mojego męża, dla mnie samej, dla rodziny.
Maria: W moim pokoleniu psycholog kojarzył się jednoznacznie z wariactwem. Zosię wkurza to, że ja jej cały czas coś radzę, podpowiadam, nawet mówi o mnie złośliwie „Pani dobra rada”. Ale taka po prostu jestem.
Zofia: Dla ciebie jest to wyłącznie dawanie rad i troska, a dla mnie to absolutny brak zaufania z twojej strony do tego, co ja robię. I to mnie boli. Gdy moja mama powtarza mi 20 razy rzeczy oczywiste, to ja się zastanawiam, czy ona uważa mnie za idiotkę.
Z czego wynika ta nadopiekuńczość?
Maria: Gdy dziewczynki były małe, wystarczyło, że Wiktor powiedział coś raz i było słuchane, ja mogłam mówić 100 razy i nic. Mam w sobie taką wewnętrzną maszynę, która mówi: „Ubierz się ciepło, bo się przeziębisz, zjedz buraczki, bo są zdrowe” i to jest strasznie męczące, ale już wyciągnęłam pewne wnioski. Lepiej późno niż wcale. Wiem, że trzeba słuchać młodych i w pewnym momencie pozwolić im żyć na własny rachunek.
Często powielamy błędy rodziców, ale Pani udało się zbudować świetny związek.
Zofia: To prawda, ale myślę, że gdybyśmy poznali się z Andrzejem dwa lata wcześniej, nic by z tego nie wyszło, bo każde z nas miało inne priorytety. To jest bardzo ważne, żeby trafić na siebie we właściwym momencie i oczekiwać od siebie tego samego. My chcieliśmy być razem, chcieliśmy założyć rodzinę, oboje byliśmy na to gotowi. Mieliśmy po kokardę przelotnych związków i romansów. Łatwo jest przetrwać pierwsze miesiące, kiedy człowiek jest zakochany i nie widzi wad partnera. Na naszym ślubie ojciec powiedział, że małżeństwo to ciężka praca, bez urlopu i dni wolnych.
Maria: Ciężka praca na ugorze.
Zofia: Nigdy wcześniej nie byłam w związku, w którym priorytetem, oprócz miłości, był szacunek dla siebie nawzajem. Patrzę na to, co dzieje się wśród znajomych i nieznajomych z mojego pokolenia, i przeraża mnie, jak ludzie źle się traktują, pomiatają sobą, ranią się, poniżają, mówią sobie okrutne rzeczy. Dopiero zaczynają się ze sobą spotykać, a już rywalizują, kto będzie fajniejszy, śmieszniejszy, atrakcyjniejszy, oczywiście kosztem partnera. Ja też taka byłam, ale już nie chcę.
Maria: Kosztem bliskiej osoby zabawiasz towarzystwo. Słabe to…
Zofia: To było dla mnie cholernie ważne, żeby nie mówić do siebie brzydko, nawet w żartach. Wydaje mi się, że bardzo łatwo później przekroczyć te granice. Bez szacunku nie zbuduje się wartościowej relacji.
Cały wywiad z Marią Winiarską i Zofią Zborowską w nowej VIVIE! w punktach sprzedaży w całej Polsce od 11 marca, a także w formie e-wydania na hitsalonik.pl.