Andrzej Lepper: "Widzę siebie w roli pozytywnego dyktatora". Przypominamy kultowy wywiad Najsztuba
1 z 6
5 lat temu zmarł Andrzej Lepper, jedna z najbardziej znanych, ale i kontrowersyjnych postaci polskiego życia publicznego. Był self-made manem, który swoją oszałamiającą karierę polityczną zaczął z przytupem - jako przywódca rolniczych protestów, podczas których wysypywał na tory zboże. Założył partię Samoobrona. Był posłem na Sejm w latach 2001-2007 oraz ministrem rolnictwa i rozwoju wsi i wicepremierem w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, a następnie Jarosława Kaczyńskiego. Zasłynął też jako uczestnik kilku afer korupcyjnych, oraz pamiętnej "Seksafery”. Niektórzy go nienawidzili, a inni doceniali za odwagę i bezkompromisowość. W 2001 roku udzielił VIVIE głośnego wywiadu, w którym Piotrowi Najsztubowi opowiedział między innymi o trudnym dzieciństwie, wierze i tym, że marzyła mu się... dyktatura. Z okazji rocznicy śmierci polityka przypominamy rozmowę, która przeszła do historii.
– Panie Andrzeju, VIVA! to jest taka gazeta, w której czytelnik musi znaleźć odpowiedź na pytanie: jaki to naprawdę człowiek, a nie co obiecuje wyborcom. Więc...
Andrzej Lepper: Premierem byłbym zdecydowanym. Decyzje podejmowałbym bardzo szybko. Jestem człowiekiem, który wyznaje zasadę (i mówię to naszym działaczom): ja mogę się nawet mylić, ale wahać się nie będę nigdy. Absolutnie. I dziś taki premier jest potrzebny.
– A może jest potrzebny premier, który będzie wszystkich godził?
Andrzej Lepper: Ja na pewno w takiej roli siebie nie widzę. Widzę siebie w roli dyktatora, pozytywnego dyktatora.
– Pozytywnego?
Andrzej Lepper: No takiego, co na przykład nie zabija.
– A gdyby Pan miał do wyboru funkcje prezydenta lub premiera, to którą by Pan wolał?
Andrzej Lepper: Wolałbym coś robić, a nie siedzieć w pałacu, a robić może premier.
– A gdyby został Pan komendantem głównym policji...
Andrzej Lepper: Przede wszystkim komendant ma ograniczone możliwości, bo policja jest biedna. Co on może? Jak bym chciał wszystkich policjantów, którzy biorą łapówki na drodze, zwolnić, to mi zostanie za mało ludzi.
– To mógłby Pan im lepiej płacić.
Andrzej Lepper: Trzeba im lepiej płacić. Nie popieram tego, że biorą łapówki, ale nie dziwię się im. Przecież zarabiają 1300, 1500 złotych.
– Czy to może usprawiedliwiać branie łapówek?
Andrzej Lepper: Nie, ale... Trzeba im dobrze zapłacić, a później... jeżeli by znowu brali, karać bezwzględnie.
– Ale ile musieliby zarabiać, żeby ich karać?
Andrzej Lepper: Minimum socjalne na czteroosobową rodzinę obliczone w Ministerstwie Pracy – około 2500 złotych.
– A gdyby Pan już był tym komendantem głównym, a znalazłby się taki drugi Lepper i zablokowałby centrum Warszawy?
Andrzej Lepper: Byłbym zdecydowany. Trzeba by było po prostu odblokować. Ale na pewno bym nie wydał rozkazu strzelania do ludzi. Nawet kulami gumowymi czy plastikowymi.
– Jak Pan da sobie radę z nowym wizerunkiem człowieka władzy? Zmieni Pan styl?
Andrzej Lepper: Nadal będę krzyczał. Teraz jeszcze głośniej z trybuny sejmowej. A na ulice też, jak trzeba będzie, to wyjdę.
– Ma Pan mównicę sejmową, po co Panu jeszcze ulica?
Andrzej Lepper: Zaraz, zaraz. Zobaczę, jak mój krzyk będzie dochodził do decydentów.
– Jaki ma Pan bat na tę swoją drużynę, żeby nie zdradziła?
Andrzej Lepper: Wiem, że będą chcieli mi ich podkupić. Powiedziałem im na początku: „Weszliście do Sejmu dzięki Lepperowi, wszyscy to wiecie. Moje jeżdżenie, bo ja prawie dwa tysiące spotkań odbyłem. 200 tysięcy kilometrów przejechałem. Wysiłek niesamowity, ale ja tego chciałem. Lubię takie życie. Pamiętajcie, ktokolwiek zdradzi Samoobronę, to osobiście do każdego wyborcy w waszym okręgu pójdzie list z moim podpisem, że oszukałeś wyborców, zdradziłeś program Samoobrony”. To jest bat. I proszę bardzo, tłumacz się przed ludźmi, a to są ludzie z małych miasteczek i ze wsi, tam się nie ma gdzie schować. Sąsiedzi wszyscy go oplują tam od razu.
– Czuje Pan, że się zmienił?
Andrzej Lepper: Na pewno. Jestem człowiekiem, który się cały czas rozwija, a nie uwstecznia. Inni się uwstecznili.
– Można się rozwijać w tym wieku? Młody Pan przecież nie jest.
Andrzej Lepper: Mam 47 lat, staruszkiem nie jestem. No, widać po mnie, że chyba można.
– Zmądrzał Pan?
Andrzej Lepper: Głupi nie byłem.
Polecamy też: Jarosław Kaczyński w VIVIE! o śmierci matki, brata, o przyjaciołach, swoich pasjach i marzeniach. Jedyny taki wywiad!
2 z 6
– Kiedy Pan poczuł, że jest politykiem?
Andrzej Lepper: Polityką interesowałem się już dawniej. Nie kryłem tego, że byłem dwa lata członkiem PZPR. Od najmłodszych lat brałem udział w olimpiadach historycznych. W szkole średniej też różne olimpiady, konkursy wygrywałem: wiedzy rolniczej, politycznej i ekonomicznej. Byłem chyba trzykrotnie na szczeblu krajowym i wojewódzkim.
– Daleko Pan zaszedł w olimpiadzie historycznej?
Andrzej Lepper: Wojewódzkie olimpiady wygrywałem prawie wszystkie. W tej historycznej, pamiętam – w Słupsku to było, byłem chyba wtedy w siódmej czy ósmej klasie, byłem w czołówce.
– Co Pana interesowało w historii?
Andrzej Lepper: Druga wojna światowa. I historia Polski.
– Ma Pan jakiegoś swojego ulubionego bohatera w historii Polski?
Andrzej Lepper: Na pewno wielkim człowiekiem był i Piłsudski, i Dmowski. Na pewno zasługi dla Polski miał Mikołajczyk. Z historii najnowszej – pewne posunięcia Gierka, czego też nie kryję, były słuszne. Gdyby można to wszystko tak jakoś połączyć, z każdego po trochu... A takim głównym politykiem, od którego mogę się wiele nauczyć, to na pewno był Charles de Gaulle.
– Widzi Pan w historii Polski kogoś podobnego do siebie?
Andrzej Lepper: Szelą nie jestem. Próbują ze mnie robić Szelę, ale...
– To niezbyt chwalebna postać.
Andrzej Lepper: No, niezbyt chwalebna, ale też niech pan przyzna, że został oszukany przez hrabiostwo, szlachtę.
– Jednak zabijał.
Andrzej Lepper: No, zabijał. Ja nie zabijam.
– A do czego ma Pan talent?
Andrzej Lepper: Do przemawiania. Lubię to bardzo. Tłum przede mną, krzyczę, zawieszam głos, pauzy, ludzie klaszczą... Mam do tego talent.
– Jest Pan z siebie dumny?
Andrzej Lepper: Myślę, że to, co zrobiłem, zrobiłem najlepiej, jak umiałem. Natomiast w żadne zadufanie nie wpadnę. Woda sodowa nie uderzy mi do głowy.
– Jakim cudem obroni się Pan przed wodą sodową?
Andrzej Lepper: Dziesięć lat podchodzili różni pode mnie. Pan wie, że już Wałęsa mówił mi: „Panie Lepper, będziemy ze sobą długo pracować”. Chciał, żebym został przewodniczącym rady do spraw wsi i rolnictwa. Już wtedy mogłem się dać złapać, to był 92 rok. A jeszcze wtedy byłem o dziesięć lat młodszy, przyjechałem z prowincji, byłem nieokrzesany. Nie dałem się złapać.
Polecamy też: Donald Tusk kończy 59 lat. Jak akceptuje upływ czasu, co go przeraża, co niepokoi?
3 z 6
– Chciałby Pan być bogatym człowiekiem?
Andrzej Lepper: Najgorzej jest wtedy, kiedy pieniądz staje się celem w życiu człowieka. On jest potrzebny do osiągnięcia celu. Tym celem powinien być spokój, czyli rodzina.
– Przecież ucieka Pan od rodziny, co Pan mi tu opowiada!
Andrzej Lepper: No, muszę, taki jest mój los chyba.
– Więc to nie jest cel?
Andrzej Lepper: Jest jakimś celem, ale uważam, że mam też trochę wyższy cel, nie tylko osobisty. Żeby każdy polski dom był spokojny. Tych, oczywiście, którzy chcą.
– Jest Pan gotowy poświęcić życie osobiste?
Andrzej Lepper: Już poświęciłem dziesięć lat. I tak uważam, że w polityce doszedłem szybko na te szczyty. Bo de Gaulle dochodził chyba dwadzieścia parę lat, Mitterrand też dwadzieścia parę lat.
– Nie boi się Pan, że mu się małżeństwo rozpadnie?
Andrzej Lepper: Nie. Z jakiego powodu?
– Czy Pan jeszcze wie, co Pana żonę boli, co śmieszy, o czym marzy? Nie ma Pan chyba okazji z nią za często rozmawiać?
Andrzej Lepper: No, mam na to mało czasu.
– To po co takie małżeństwo?
Andrzej Lepper: Mamy wspaniałe dzieci. Żona jest wspaniałą kobietą. Rozumie to, co robię...
– Pan kocha żonę?
Andrzej Lepper: Oczywiście.
– To jakaś mechaniczna odpowiedź.
Andrzej Lepper: Oczywiście, że kocham. Za to, co żona zrobiła, ile przeszła przez te dziesięć lat, aresztowania, samotne noce...
– Rozumiem, że jest Pan wdzięczny, że przy nim murem stała. Ale gdzie tu jest miejsce na miłość?
Andrzej Lepper: Jest miłość. Przecież gdyby nie było miłości, to by tych dzieci nie było. Musi być miłość. To nie tak, że samiec Lepper wszedł, zrobił dziecko i już nie myśli o żonie. Tylko to jest trochę inna miłość, ma pan rację. Miłość teraz bardziej platoniczna... Kiedy poznaliśmy się, żona była wspaniałą dziewczyną. Nauczona pracy, zgrabna, piękna. Przeżyliśmy dużo wspaniałych chwil z sobą. Ale od dziesięciu lat jestem gościem w domu.
Polecamy też: Bohaterki drugiego planu? Nie wszystkie i nie zawsze! Polskie Pierwsze Damy - co o nich wiesz?
4 z 6
– Pamięta Pan, jak uwiódł żonę?
Andrzej Lepper: Pamiętam dokładnie. Podjąłem pierwszą pracę, byłem najmłodszym kierownikiem PGR-u w Polsce, miałem 21 lat. To było tysiąc hektarów, bardzo duża hodowla bydła, trzody. Były andrzejki, moje imieniny. Mieszkałem wtedy sam, jakieś cztery kilometry od mojego rodzinnego domu. Wcześniej na pewno nieraz widziałem żonę, chociażby w kościele, ale jakoś nie zwracałem na nią uwagi. W te andrzejki zaprosiła mnie koleżanka na prywatkę, później poszliśmy na dyskotekę. Przychodzę na tę prywatkę, patrzę i myślę: „Taka sztuka, to trzeba usiąść obok tej dziewczyny!” I tak to się zaczęło.
– Nie był Pan nieśmiałym Andrzejem Lepperem?
Andrzej Lepper: Kompleksów nie miałem nigdy w życiu. Musiałem być twardy.
– Dlaczego?
Andrzej Lepper: Kiedy miałem 11 lat, zmarł mi ojciec. Najmłodszym dzieckiem byłem, a było nas dziesięcioro. Miałem 10 lat, kiedy brat Antoni przywiózł mi rękawice bokserskie. Pamiętam to dokładnie, mama jeszcze żyła. Codziennie te rękawice zakładałem i tak pół godziny czy godzinę waliłem czy w drzwi, czy o futrynę, albo ścianę ładowałem tym. Hartowałem się. Chciałem być pewien, że w bójkach ze starszymi chłopakami dam sobie radę.
– Często się Pan bił?
Andrzej Lepper: Powalczyłem trochę. Na zabawach też nie byłem święty. Trochę tej ikry w sobie mam. Kłamałbym, gdybym powiedział o sobie „aniołek”. Chociaż kiedy miałem pięć lat, zacząłem służyć do mszy. Matka mnie zaprowadziła. Odtąd zawsze przed szkołą moje pierwsze kroki były do kościoła. Zawsze byłem rano na mszy, o szóstej. Jak mnie mama nie obudziła, to byłem bardzo zły.
– Czemu to było takie ważne?
Andrzej Lepper: Jestem i byłem człowiekiem wierzącym, katolikiem praktykującym. Tu twardy Lepper, jak trzeba, to komuś tam dołożył, a z drugiej strony różaniec i modlący się Lepper. Ja myślę, że to dobra szkoła.
Polecamy też: Danuta Wałęsa o rodzinie i feminizmie
5 z 6
Na zdjęciu: Andrzej Lepper żoną.
– Przed wyborami modlił się Pan o zwycięstwo Samoobrony?
Andrzej Lepper: Tak. W lipcu byłem w Częstochowie, po cichu, bez kamer, bez niczego. Odmówiłem modlitwę, którą odmawiam od najmłodszych lat, codziennie, nawet kilka razy dziennie, modlitwę św. Bernadetty do Matki Boskiej.
– Myśli Pan, że Bóg pomógł?
Andrzej Lepper: Coś w tym jest. Wierzę głęboko w opatrzność. Nie jest tak, że świat się sam ułożył, że to wszystko się samo kręci. Ja zawsze, w ciężkich chwilach, panu pierwszemu to tłumaczę, zawsze w takich chwilach modliłem się do Matki Boskiej, zawsze. I teraz też to robię.
– Kiedy jest Panu ciężko?
Andrzej Lepper: Kiedy pomyślę o tym, co się dzieje w kraju. Dzisiaj, gdyby pan był na tym bazarze, gdzie ja byłem, na giełdzie kwiatowej... Te tłumy ludzi, które śpiewają „Sto lat” i skandują „Andrzej”.
– To powinno być Panu lekko, a nie ciężko.
Andrzej Lepper: O, o, spokojnie. Wie pan, odpowiedzialność mam teraz bardzo dużą. To nie ma już żartów. Ludzie zaczęli wierzyć, że programy po wyborach będą realizowane.
– Wywołał Pan za dużą nadzieję?
Andrzej Lepper: To jest jakiś lęk z mojej strony, bo ja nie boję się w życiu decyzji twardych i nawet radykalnych, skrajnych. Tylko jednego się obawiam: czy czasami nie znajdzie się ktoś, kto wyprowadzi ludzi na ulice, dojdzie do rzezi i mnie obarczy się za to odpowiedzialnością. Zrobię wszystko, żeby tego nie było.
– A może Pan to zrobi nie z powodu odpowiedzialności, tylko po to, żeby nie urodził się nowy Lepper?
Andrzej Lepper: Po co ma się rodzić, jak już jest Lepper.
Polecamy też: Donald Trump: „Jako prezydent zrobiłbym kawał dobrej roboty”. Wywiad z milionerem i jego żoną Melanią
6 z 6
Na zdjęciu: Andrzej Lepper z żoną, liderem zespołu Ich Troje i członkami młodzieżówki Samoobrony podczas kampanii w 2005.
– Pan czasem płacze?
Andrzej Lepper: Rzadko. Mnie nawet na pogrzebie matki nie pociekły łzy. Nie to, żebym był aż tak twardy. Na pogrzebie matki zabrałem głos, bo żaden z braci nie mógł przemówić. Pamiętam, miałem takie chwile, ze trzy razy w życiu, kiedy kolejny raz w domu wsiadałem w samochód i jechałem do Warszawy. Patrzyłem na dzieci, na żonę, jakoś tak mnie coś tam ukłuło w serce i łzy się zakręciły. Ale tak to jestem niepłaczący.
– A nie łatwiej byłoby sobie czasami popłakać?
Andrzej Lepper: Oby nie za często.
– Żyje Pan w ciągłym stresie. Jak Pan go rozładowuje?
Andrzej Lepper: Fizycznie. Na pewno w Sejmie mnie zobaczą na basenie, na siłowni. Nieraz w worek treningowy...
– Wali Pan?
Andrzej Lepper: Walę.
– Kogoś Pan sobie wtedy wyobraża?
Andrzej Lepper: Nie... chcę tylko troszeczkę się wyładować. Bardzo lubię też długie spacery, na przykład w Łazienkach. Po prostu lubię przyrodę. W domu, latem, wstaję o piątej, słucham śpiewania ptaków. Mamy w domu małe zoo: bażanty, pawie, kuropatwy, przepiórki, indyki, gęsi, kaczki, kury – wszystko, wszystko ptactwo całe. Nawet dziki chowa syn.
– Słucha Pan czasem jakiejś muzyki?
Andrzej Lepper: W samochodzie: Rodowicz, Geppert, Krawczyk. Ich Troje, ludowe też lubię.
– Ma Pan czas czytać książki?
Andrzej Lepper: Przerzucam, tak bym powiedział, te teksty, które mnie interesują.
– A co Pana interesuje?
Andrzej Lepper: Na historię teraz nie mam czasu. Zresztą w niej uczestniczę. Czytam o ekonomii, książki na temat przemian w Polsce. Poznańskiego, nawet i „V rozbiór Polski” przerzuciłem. Dużo tam jest prawdy, tylko przesada z tym antysemityzmem. To już jest takie niezdrowe. To co, że Geremek się przyznał, że jest Żydem? Ja tłumaczyłem ludziom tak: „To kto go wybrał... Jeżeli macie pretensje, że on jest w rządzie, to wy się wstydźcie. Przecież on pochodzenia nigdy nie krył”.
– A skąd Pana nazwisko? Badał Pan jego pochodzenie?
Andrzej Lepper: Nie badałem, ale bardzo dużo Lepperów, przez dwa „p”, spotkałem w Brazylii. I to bogaci ludzie...
Polecamy też: Jarosław Kaczyński w VIVIE! o śmierci matki, brata, o przyjaciołach, swoich pasjach i marzeniach. Jedyny taki wywiad!