Kocha się w intelekcie, w miłości jest nieobliczalna. Mariola Bojarska-Ferenc o intymności w dojrzałym wieku i przełamywaniu tabu
"Same odbieramy sobie chęci do czerpania przyjemności z życia"
To ona jako pierwsza zachęcała Polki do aktywności fizycznej i uświadamiała, czym jest zdrowy styl życia. Wciąż się rozwija i inspiruje innych do poszerzania horyzontów, a przede wszystkim, do dbania o swoje zdrowie. Jakiś czas temu rozpoczęła kolejną rewolucję, bo dla niej nie ma tematów tabu! Mariola Bojarska-Ferenc niedawno ruszyła z nowym projektem – „Seks to nie wstyd”. A to dopiero początek!
W nowym wywiadzie trenerka opowiedziała nam o seksualności, przełamywaniu tabu i miłości, która ją uskrzydla. Jaka jest najbardziej szalona rzecz, którą zrobiła w imię miłości? Bywa nieobliczalna, gdy w grę wchodzi wielkie uczucie.
Mariola Bojarska-Ferenc o intymności, przełamywaniu tabu i miłości
Seks wciąż jest dla nas tematem tabu. Pani mówi temu stanowcze „nie”.
Trzeba to odczarować! Seks jest integralną częścią naszego życia. Dlaczego mamy się wstydzić intymności? Gdy skończyłam 50-tkę zawsze irytowały mnie pytania dziennikarzy o to, jak to jest z seksem w dojrzałym wieku. Robiłam wielkie oczy, bo wydawało mi się, że ktoś, kto był na lekcji anatomii zdaje sobie sprawę, że wiek niczego nie zmienia. Po 50-tce nie tracimy nagle zainteresowania seksem. Zrozumiałam, że edukacja na temat seksualności, a przede wszystkim życia intymnego osób dojrzałych, jest bardzo potrzebna.
Tak powstał cykl „Seks to nie wstyd”.
Wspólnie z marką LOVA i wspaniałymi specjalistami, lekarzami stworzyliśmy przestrzeń, by pomagać, rozmawiać o zdrowiu, inspirować do fajniejszych doznań seksualnych. Żadna z nas nie zakładała, że będziemy żyły sto lat, a badania mówią o tym, że dzieje się tak coraz częściej. Tylko jak żyć, gdy nie mamy z tego satysfakcji?
Takich rozmów z lekarzami z różnych dziedzin nie znajdziecie w telewizji, ponieważ żadna nie odważyła się mówić otwarcie o tym, jak poprawiać życie seksualne i mówić otwarcie o intymności. Pewnie niektórych zszokuję, ale poruszamy tematy sposobów na stymulowanie, potęgowanie doznań i przyjemności. Należy pobudzać swoje miejsca intymne, bo narząd, który nie pracuje w pewnym sensie obumiera. Wiem, że niektórzy zrobią wielkie oczy, ale to jest życie! A mało tego, to jest nasze zdrowie.
Tymczasem kobiety po przekroczeniu pewnej granicy często spotykają się ze stwierdzeniem, że czegoś im już nie wypada robić.
Bzdura! Same odbieramy sobie chęci do czerpania przyjemności z życia. Gdy zaczynałam mówić o seksie słyszałam, że powinnam pójść na emeryturę, zająć się wnukami. Z podobnym podejściem spotykają się kobiety, które przychodzą na moje wykłady. Najczęściej takie przekonanie panuje w małych miasteczkach czy miejscowościach. Kobietom brakuje pewności siebie. Dopisuje się nam łatki, spełniamy czyjeś oczekiwania. W pewnym momencie myślą, że są zbyt dojrzałe na miłość, na rozwój kariery, spełnianie marzeń. Rzucają pracę, poświęcają się rodzinie. Kochane kobiety, nie możemy odpuszczać! Przecież gdy dzieci wyfruwają z rodzinnego gniazda, zostajemy sami z partnerem, chcemy cieszyć się życiem i to na maksa.
A jednak osoby żyjące w wieloletnich związkach rezygnują z intymności.
Trzeba pamiętać, że u kobiet łączy się to z czasem, w którym przechodzą menopauzę. Na skutek spadku estrogenu, czują spadek energii seksualnej. Dlatego wraz z lekarzami i specjalistami podpowiadamy, co mogą robić, by rozkręcić libido, jaką suplementację rozpocząć. Zwracamy uwagę na zmiany, które zachodzą w narządach intymnych. U kobiet, które nie uprawiają regularnie seksu, może dojść do atrofii. Przy suchości pochwy panie skarżą się także na ból przy stosunku. Myślą, że powinny ograniczyć życie intymne, a to bzdura, bo te miejsca można nawilżyć. Lekarze dodadzą do tego hormonalną terapię zastępczą lub polecą lubrykanty. I ja też o tych rzeczach śmiało mówię.
Być może kobiety w okresie menopauzalnym myślą sobie, że coś się w ich życiu kończy. Udowadniam, że nic się nie kończy, a wręcz przeciwnie to życie się dopiero zaczyna. Już nie musimy się martwić, że zajdziemy w ciążę, wiemy czego chcemy, jesteśmy bardziej otwarte. Jednak gdy erotyzm jest spychany na dalszy tor, to wpływa na relację z partnerem, a w efekcie często dochodzi do zdrad i rozpadów związków. Wpadamy w pewną pułapkę i zapominamy, że się zmieniamy. Na pewnym etapie potrzebujemy innych bodźców, które nas podniecają, a dialog jest kluczem do wszystkiego i prowadzi obopólnej satysfakcji. Tak jak w filmie „Dwoje do poprawki”, gdzie dojrzałe małżeństwo wybiera się do seksuologa, by naprawić swój związek. Problem tkwił w łóżku. Dla grającej tę rolę Meryl Streep, pewne rzeczy były nieakceptowalne, ale ostatecznie udało im się zawalczyć o tę miłość. Warto dbać o swój związek, bo w dojrzałym wieku trudno spotkać partnera swoich marzeń.
Mariola Bojarska-Ferenc w sesji VIVY! 2016
Podobno seks to najlepszy zastrzyk młodości.
O korzyściach możemy mówić w nieskończoność. Bo jak się okazuje, seks ma wiele pozytywnych właściwości dla zdrowia. Nasza skóra promienieje, oczy się błyszczą, włączają się endorfiny. Dobry seks likwiduje napięcie i stres, serce lepiej pracuje. Poprawia też jakość snu. No i oczywiście, intymność to także sport, a tych kalorii w łóżku trochę tracimy.
Specjaliści podkreślają, że seksualność to podstawa do stworzenia szczęśliwego związku, buduje relację. Ale chyba często zapominamy o tym, że intymność rozpoczyna się poza łóżkiem.
Gesty, czułe słowa są szalenie ważne… Partnerzy powinni stale o siebie zabiegać. Może to utarty frazes, ale małżeństwo jest jak ogród, który trzeba niestrudzenie pielęgnować. Okazujmy sobie miłość, mówmy sobie „kocham”. Fajnie jest zaskakiwać się nawzajem raz na jakiś czas, a przede wszystkim stwarzać miłą atmosferę, która będzie wpływać na większą satysfakcję w łóżku. Nie planujmy też niczego z kalendarzem w ręku, bądźmy spontaniczni. Przecież gra wstępna może trwać cały dzień. To może być romantyczny sms wysłany partnerowi albo pyszna kolacja.
Wspominała Pani, że kobietom brakuje pewności siebie. Jak budować w sobie tę kobiecą siłę?
Zawsze będę powtarzać, że ćwiczenia i dieta są podstawą do budowania wszystkiego. To potwierdzają specjaliści z różnych dziedzin. Kobieta, która regularnie ćwiczy ma władze nad swoich ciałem. Na warsztatach często poruszam ten temat niskiej samooceny. Zachęcam kobiety, by rozwijały się na różnych płaszczyznach, bo wtedy same ze sobą będą czuły się dobrze. Wyobraź sobie – idę do telewizji, przygotowałam program, a ktoś ocenił, że do niczego się nie nadaje. Pewnie gdybym nie miała dużej pewności siebie zamknęłabym się w sobie, dostała depresji. Kobieta, która jest pewna siebie powie – „Ok, dziś mi nie wyszło, ale generalnie jestem dobra w tym, co robię. Potknięcia się zdarzają. Idę dalej!”. Mam zamiar dalej motywować kobiety do zmian. W kwietniu w Czapielskim Młynie organizuję weekend z treningami i wykładami na temat „Seks to nie wstyd - LOVA”. Porozmawiamy o lifestyle’u, zdrowiu, modzie i nie zapomnimy o ćwiczeniach. Treningi będą podstawa zdrowia!
Mariola Bojarska-Ferenc, VIVA! kwiecień 2018
Podczas wykładów spotyka się Pani z wieloma kobietami. Mówią o swoich odczuciach, pragnieniach. Czego się obawiają?
Ostatnio prowadziłam spotkanie dla kobiet biznesu. Tematem była menopauza. To nie choroba, a naturalna kolej rzeczy, a tymczasem stała się kolejnym tabu. Pojawiła się jedna uwaga - nasz kraj nie jest przygotowany dla kobiet dojrzałych. Jesteśmy spychane na drugi plan, a chcemy być widziane. Jeśli kobieta w trakcie menopauzy pracuje w miejscu, gdzie szefem jest mężczyzna, to często nie może liczyć na zrozumienie. Panie wstydzą się o tym mówić, ponieważ czują się piętnowane. Moja pierwsza teściowa już czterdzieści lat temu miała nowoczesne podejście. Pracowała w Nigerii jako główny inżynier elektryk. Była w moim wieku i przechodziła przez okres menopauzy. Gdy była zdenerwowana, czuła uderzenia gorąca, trudno było jej utrzymać koncentrację, otwarcie mówiła o swoich emocjach, a pracowała z samymi mężczyznami.
Sama przy tworzeniu programów wielokrotnie próbowałam poruszyć temat menopauzy czy problemów z nietrzymaniem moczu. Żadna gwiazda dziesięć lat temu nie chciała się wypowiadać w tym temacie w obawie przed chwytliwymi nagłówkami. O tym trzeba mówić, by dawać wsparcie i siłę kobietom.
Dojrzali uważają, że na intymność jest za późno, a młodych temat seksualności zawstydza. Nas po prostu nie nauczono o tym rozmawiać w domu.
Oczywiście. Dlatego świetną robotę w tym temacie robi Anja Rubik, edukując młodych. Ja zajęłam się dojrzałymi osobami. W dzieciństwie nam również wpajano, że intymność to coś wstydliwego, co wprawia nas w zakłopotanie. Niektórzy podczas oglądania filmów słyszeli: „Całują się! Zamknij oczy!”, „Uprawiają seks. Zamknij oczy”.
A dzieci przynosi bocian.
Seks to najbardziej naturalna i piękna sprawa, nie należy jej demonizować.
W Pani domu mówiło się o seksualności? Czy także był to temat tabu?
U mnie wyglądało to inaczej. Jako zawodniczka kadry narodowej w gimnastyce artystycznej większość czasu spędzałam na treningach albo na obozach. Od dziecka edukowała mnie moja trenerka i w pewnym sensie to właśnie ona mnie wychowywała. Podczas obozów, co dwa, trzy dni organizowała nam wieczory przy muzyce poważnej, gdzie na żywo grała Dorota Cybulska, fantastyczna pianistka. Rozmawiałyśmy o rzeczach ważnych, także o intymności między nami a chłopcami. Byłyśmy wtedy pięknymi dziewczynami i zawsze otaczał nas tłum adoratorów. Trenerka wpajała nam, że nie z każdym się całujemy, a nie daj Boże idziemy to łóżka. Otwartość na takie rozmowy została ze mną na zawsze.
Podobne rozmowy przeprowadzała Pani potem z synami?
Oczywiście! Gdy moje dzieci były małe, w sposób delikatny, mówiłam o rzeczach dotyczących naszego ciała, intymności i seksu. Mam wrażenie, że razem z mężem doskonale wprowadziliśmy naszych synów w ten temat. Mówiliśmy o antykoncepcji, a przede wszystkim, o szacunku do kobiet. Zresztą do tej pory rozmawiamy bardzo otwarcie, bez tabu. Nie bez kozery mój syn, będąc młodym człowiekiem, pochwalił mi się kiedyś, że jest po pierwszym razie.
Mariola Bojarska-Ferenc, Ryszard Ferenc, VIVA! 15/2021
Ciekawi mnie, z jakimi reakcjami spotyka się Pani na co dzień, gdy porusza otwarcie temat seksualności?
Byłam zachwycona, ponieważ moi znajomi, a także obserwatorzy, przyjęli to z wielkim entuzjazmem. Nigdy nie czułam się sekowana, że mówię za dużo o seksie czy o badaniach.
To są bardzo ważne kwestie.
Od zawsze badam się regularnie, ponieważ moi rodzice odeszli z powodu choroby nowotworowej. Staram się motywować moje przyjaciółki, dwa razy do roku kontrolowały stan organizmu. Niektóre z nich dzięki temu żyją, bo wcześnie udało im się wykryć nowotwór. Zachęcajmy kobiety do wykonywania mammografii, cytologii czy USG piersi. W kwestii profilaktycznych badań, także wiele musimy się nauczyć, przestawić nasze myślenie.
Czytaj też: Słynny tenor Wiesław Ochman i jego żona Krystyna byli razem niemal 60 lat. Tę miłość przerwała śmierć
Z Panem Ryszardem od ponad 35 lat tworzycie zgrany duet. Dwa różne temperamenty idealnie się uzupełniają.
Przy takim stażu znamy się na pamięć i nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. Rozmawiamy otwarcie o naszych potrzebach, planujemy wspólne podróże i czerpiemy radość z życia. Generalnie oboje jesteśmy wariatami. Mój Rysiu tylko tak grzecznie wygląda, ale ostatnio wylądował w basenie w garniturze.
Pan Ryszard?!
Wcale go to nie zmartwiło (śmiech). Jeśli chodzi o życie rozrywkowe, to prawdziwy z niego diabeł. Na co dzień jest stonowany w rozwiązywaniu problemów i rozważny w podejmowaniu decyzji. To facet z niezwykłym temperamentem i silną osobowością. Żeby coś przeforsować, muszę trochę powalczyć. Czasami dochodzi między nami do włoskich awantur. Z kolei ja jestem prawdziwą bombą emocji. Może to było przeznaczenie, że na siebie trafiliśmy? Widocznie los tak chciał. Poznałam Rysia kilka dni po rozwodzie z pierwszym mężem. Miałam 27 lat i wychowywałam synka. Budowałam dopiero swoją dziennikarską karierę. Ryszard już wtedy udowodnił mi, że jest człowiekiem godnym zaufania, opiekuńczym i kochającym. Pokochał mojego syna, jak własne dziecko. W pewnym momencie oznajmiłam mu, że wyjeżdżam na kilka miesięcy do Casablanki na kontrakt artystyczny. Nie spodziewałam się, że rzuci wszystko i przyleci do mnie na dwa tygodnie. To jest mój Humphrey Bogart! Wtedy zrozumiałam, że po prostu się w nim zakochałam.
Od tamtej pory zaskakujecie się Państwo każdego dnia. Dziś ta miłość jest inna, niż trzy dekady temu?
Na pewno jest silniejsza. Dziś może jestem mniejszą wariatką niż przed laty. Choć mój mąż mówi, ze wcale się nie zmieniłam (śmiech).
Wiem, że nadal jest Pani zazdrosna o męża.
Na zabój! W przypływie zazdrości wyrzuciłam pierścionek zaręczynowy. To było dwa tygodnie po ślubie! Byłam rozgoryczona. Nie mogłam znieść, że mój mąż tak długo rozmawia ze starą znajomą, która właśnie przyleciała z Nowego Jorku. Zabawne, bo dziś jest także moją najlepszą przyjaciółką. Rzuciłam pierścionek w tłum i wyszłam. Nigdy już go nie odzyskałam, a za karę nie dostałam kolejnego (śmiech). Do dziś w żartach wypominam jej, że jest mi go winna.
A jak Pan Ryszard okazuje zazdrość?
Ryszard udaje, że to uczucie jest mu obce (śmiech). Kiedy widzi, że za długo zatrzymuję się przy jakimś przystojnym mężczyźnie, od razu znajduje się obok. Pewnego wieczoru wybraliśmy się na imprezę imieninową do Teatru Sabat Małgorzaty Potockiej. Jeden z artystów zaprosił mnie do tańca, a ponieważ mój mąż słabo tańczy to wykorzystałam okazję. Nie minęła minuta, gdy miałam u swojego boku męża, który ściągał mnie z parkietu. Jest zazdrosny, ale tak miło, zabawnie. Nie jest to chorobliwa zazdrość. Myślę, że najcenniejsze jest to, gdy dajemy sobie wolność na realizowanie swoich pasji. Choć Ryszard ma mnie na oku, bo jestem kokietką. Od razu widzi, gdy ktoś mi się podoba.
Na co zwraca Pani szczególną uwagę u mężczyzn?
Nie mięśnie, nie burza włosów, nie ładny zegarek. Nie lubię pięknych głupków. Jestem sapioseksualna. Kocham się w intelekcie. Dlatego mój mąż nie musi być zazdrosny o wszystkich nieciekawych intelektualnie facetów. Dla mnie Ryszard to najinteligentniejszy mężczyzna jakiego znam. Ciągle zaskakuje mnie swoją wiedzą, jest wszechstronny. Do tego otacza mnie wielką miłością, dba o moje zdrowie i… nie pozwala mi jeść słodyczy. Dlatego cieszę się, że przyniosłaś dziś to ciasto (śmiech).
Często komplementuje Pani męża?
Nie zachowuję umiaru. Przecież on mi się szalenie podoba! Jest elegancki, szarmancki, imponuje mi swoją wiedzą. W naszym życiu ta miłość polega na gestach i czułości. Niedawno znów przechodziłam koronawirusa. Ryszard starał się umilić mi każdy dzień – rozpieszczał mnie kulinarnie. Miałam łzy w oczach, gdy zaserwował mi mielone z buraczkami. To było danie przygotowane z miłością, choć wiem, że sprawiło mu to wiele trudu. Otulał mnie kołdrą, cały czas interesował się czy czegoś nie potrzebuję. Zrobił co w jego mocy, żeby zdobyć lekarstwo, które było słabo dostępne. To jest taka miłość. Jak masz takiego partnera obok…
… to wszystkiego się chce!
Tysiąc razy bardziej! Lubię też raz dziennie zadzwonić do męża i powiedzieć mu „Cześć, kocham Cię”. Wiem, że mu przeszkadzam, bo akurat jest na spotkaniu, ale to go totalnie rozbraja. Nie ma nic piękniejszego, niż komunikować swoje uczucia. Zastanawialiśmy się, jak to będzie, gdy dzieci wyfruną z gniazda, czy dalej będzie między nami iskrzyło. Iskrzy dalej! My uwielbiamy ze sobą rozmawiać, stać nas na totalny spontan. Naprawdę, na nic nie jesteśmy za starzy.
Co planują Państwo na Dzień Zakochanych?
Walentynki obchodzimy codziennie! Na pewno przygotujemy dobrą kolację z ostrygami i szampanem. U nas nie ma niczego na pokaz, wszystko wypływa z serca.
Jaka jest najbardziej szalona rzecz, którą zrobiła Pani w imię miłości?
(śmiech). To była moja pierwsza wielka miłość. Uważałam, że będziemy razem do końca życia. Mój ówczesny chłopak miał 16 lat, a ja 17. Mirek przyjechał do mnie na obóz kadry gimnastycznej, ale trenerka nie pozwoliła mu zostać na miejscu. Dlatego postanowiłam z nim uciec. W opracowaniu planu idealnego pomogły mi koleżanki. Zrobiły sznur ze skakanek, po którym zjechałam przez okno. W łóżku zostawiłam wcześniej udekorowany manekin. Trenerka szukała mnie po całym ośrodku, a w końcu powiadomiła policję. Tymczasem ja siedziałam w pociągu i wracałam do Warszawy. W domu już wiedzieli, że coś się święci i domyślali się, że wkrótce się pojawię na miejscu. Pierwsze miłości są zawsze największe! Te szalone pomysły towarzyszyły mi jeszcze przez długi czas.
Tak?
Kiedy poznałam mojego pierwszego męża miałam 19 lat, a on był cztery lata starszy. Przepadłam w tej miłości. Chcieliśmy się szybko pobrać, ale rodzice nie zgadzali się na ślub. Wtedy postanowiliśmy, że postaramy się o dziecko i zadecydujemy za nich. To był nasz bunt. Syn jest wymarzonym owocem pięknej miłości, z którego jestem dumna jak paw. Choć nasze małżeństwo się rozpadło, pozostaliśmy w bardzo dobrych relacjach. Oboje ułożyliśmy swoje życie na nowo.
A dla mojego Ryśka z miłości zrobiłabym wszystko.
To prawdziwa miłość.
Ryszard jest miłością mojego życia. Nie sądziłam, że jestem w stanie tak kochać. Największy dowód mojej miłości, ale i bezmyślności dałam podczas pandemii. Byliśmy jednymi z pierwszych, którzy zachorowali. Ryszard leżał w łóżku z wysoką gorączką. Byłam cały czas na łączach z lekarzami, drżąc o życie męża. Nie potrafiłam zostawić go nawet na sekundę. Sprawdzałam czy oddycha, okładałam lodem, by zbić temperaturę. W końcu położyłam się obok niego i powiedziałam, że jeśli mamy umrzeć to razem. Po raz pierwszy nie myślałam o sobie. W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że on jest dla mnie tak bardzo ważny. Po trzech dniach, gdy miałam go wieźć do szpitala, gorączka nagle spadła. Odetchnęłam. Poczułam, że w końcu go odzyskałam, a potem okazało się, że ja również zachorowałam. Tylko u mnie ta temperatura utrzymywała się przez dwa tygodnie. Na szczęście Ryszard był już uodporniony. Dla nas był to sygnał, że nie możemy bez siebie żyć. Zrozumiałam na czym polega ta prawdziwa miłość. Wtedy jesteś w stanie poświęcić swoje życie, by ratować ukochaną osobę. Ja w tej miłości jestem nieobliczalna.