Reklama

„Musiałam być mamą i tatą”, tak Justyna Żyła wspomina swoje małżeństwo z narciarskim skoczkiem, Piotrem Żyłą. W wywiadzie dla VIVY! tłumaczy się ze słynnych wpisów w internecie, które doprowadziły do rozwodu. I przyznaje się do bardzo intymnych pragnień.

Reklama

Jak to jest być żoną zawodowego skoczka?

Ciężko. Musiałam być mamą i tatą. W ważnych momentach życia rodziny decyzje musiałam podejmować samodzielnie. Praktycznie zawsze całą zimę byłam sama z dzieciakami, ale wiedziałam na co się zdecydowałam – taka praca. Mieszkaliśmy w domu wielorodzinnym przez dziesięć lat. Potem wybudowaliśmy własny dom. I się posypało.

Skąd Pani wiedziała na co się decyduje, wychodząc za sportowca?

Adam Małysz to mój kuzyn, więc mniej więcej wiedziałam, jak to będzie wyglądało. Musiałam liczyć na pomoc rodziny. Zanim zrobiłam prawo jazdy, było ciężej, prosiłam tatę, żeby mnie gdzieś zawiózł. Z biegiem lat było łatwiej, kwestia przyzwyczajenia.

Czyli życie żony marynarza?

Trochę tak.

Jakie są zalety życia z facetem, którego nie ma?

Może rzadziej się ludzie kłócą, albo gdy dochodzi do niefajnych spięć w czasie rozmowy telefonicznej, łatwo się rozłączyć.

Sława?

Czasami mi przeszkadzała. Ale teraz rozumiem, że bycie rozpoznawalnym wiąże się z pewnymi obowiązkami i koniecznością bycia dla ludzi.

To była pierwsza wielka miłość?

Tak.

I co się stało?

Co się stało? Różne niefajne sytuacje się zaczęły dziać w naszym życiu. Historia jakich wiele.

Myślała Pani o trzecim dziecku?

Kiedyś tak. Teraz patrze już w inną stronę. Moja dwójka mi w zupełności wystarczy.

Walczyła Pani?

Cóż... nie zawsze wszystko zależy od nas samych, nie zawsze się udaje. Jak to było? „Bo do tanga trzeba dwojga”?.

W czasie rozstania w internecie zamieściła Pani bardzo emocjonalny wpis.

Zareagowałam emocjonalnie jak każda kobieta. Choć wiem, że nie każda wywala to na zewnątrz. Ja do tamtego momentu sądziłam, że mój Instagram to moja prywatna przestrzeń – myliłam się. Dzisiaj już czasu nie cofnę, choć wiem, że patrząc na to z perspektywy czasu mogłam postąpić inaczej. Teraz nie interesuje mnie już, kto z kim jest i staram się w to nie wnikać – dzisiaj to nie ma znaczenia. Dziś wiem, że ten wpis to nie była przemyślana decyzja. Emocje wzięły górę. Stało się, mleko się rozlało.

Wieczorami, gdy leży Pani sama w łóżku, jakie myśli się pojawiają? Jakie uczucia?

Miłość to fajna sprawa - na pewno mi tego brakuje. Natomiast jest dla mnie za wcześnie – sprawa z zeszłego roku to jeszcze wciąż świeża sytuacja. Ale dzięki rozstaniu stałam się bardziej niezależna, bardziej pewna siebie. I patrząc z perspektywy czasu, bardziej odważna.

Jak rozwód Panią zmienił?

Jestem odważniejsza. Nie mam problemu wsiąść w samochód i przejechać pięćset kilometrów. Wcześniej tego nie potrafiłam. Sama latam z dziećmi na wakacje. W zeszłym roku do Chorwacji, w tym do Bułgarii. Bardziej dbam o swój wygląd. Podkreślam swoją kobiecość. Staram się czuć kobieco i lubię się podobać, słuchać komplementów.

Reklama

W czym się przejawia Pani siła dzisiaj?

Dzisiaj mam siłę, aby pomagać tak, jak tylko potrafię. Postanowiłam wspomóc kampanię „Szczęśliwa Mama”, ponieważ wiem, że nie każda kobieta po rozstaniu ma tyle szczęścia co ja i wsparcie rodziny. Sądzę, że to moment w którym mam tę siłę, aby mówić o tym, że bycie mamą to nie kaszka z mleczkiem i kobieta zostając sama z dziećmi dużo dźwiga na swoich barkach, a z pomocy należy korzystać i nie wstydzić się jej przyjąć.

Więcej o prywatnym życiu Justyny Żyły w najnowszym dwutygodniku VIVA! Na rynku od 25 lipca 2019 r.

Olga Majrowska
Olga Majrowska
Reklama
Reklama
Reklama