Reklama

Kobieta, która osiąga mistrzostwo w brutalnych sportach walki? Joanna Jędrzejczyk zawsze chciała wyjść poza schemat, a kiedy odnalazła już swoją drogę, zrobiła wszystko, by dojść na szczyt. Jak wyglądały początki jej kariery i co planuje teraz? Wszystko zdradziła w najnowszej VIVIE!

Reklama

W Twojej biografii często pojawia się zdanie, że nigdy nie chciałaś zwyczajnego życia. Potrafisz zdiagnozować, skąd u Ciebie się wzięła ta potrzeba wyjątkowości?

Ja się czuję po części naznaczona. Wierzę w to, że rodzimy się w jakimś celu. Zawsze chciałam coś osiągnąć. Nigdy nie widziałam siebie pracującej od ósmej do szesnastej. Zawsze lubiłam wybiegać poza schematy. I mi nie zależało tylko na zdobyciu popularności czy wzbogaceniu się, ale na tym, żeby ludzie mnie zapamiętali. Chciałam zaznaczyć się w historii Polski i w historii mojej rodziny, bo jestem pierwszą osobą w mojej rodzinie, która odniosła jakiś większy sukces.

Nie było jakiegoś idola albo momentu przełomowego?

Nie pamiętam, co to było. Raczej zawsze miałam głód na coś więcej. To jest ciężkie do określenia. Przez ostatnie dwa lata podążała za mną bardzo duża telewizja, bo powstaje film o mnie i oni nadal szukają tego, co spowodowało, że ja tego łaknęłam, łaknę i że to osiągnęłam.

W Twojej rodzinie nie było żadnych tradycji sportowych. Rodzice ciągle mają sklepik osiedlowy?

Do tej pory nie było, ale może to właśnie moja kariera będzie wstępem do naszych sportowych tradycji rodzinnych. Po wielu latach udało mi się namówić mamę na zamknięcie sklepiku i przejście na emeryturę ze względu na jej problemy zdrowotne.

Ty byłaś bliska sprzedawania kserokopiarek.

Bardzo bliska. Miałam wiele momentów, gdy traciłam nadzieję, że będę w stanie utrzymać się ze sportu. Po liceum poszłam do szkoły reklamy. Pracowałam przez chwilę w agencji reklamowej, a potem prawie w firmie sprzedającej kserokopiarki. Przeszłam do drugiego etapu rozmów i teoretycznie miałam być przyjęta, ale wtedy postanowiłam dać sobie jeszcze jedną szansę w sporcie. Takich szans później było jeszcze kilka i żadnej nie odpuściłam, a życie mi odpłaciło.

Myślisz czasem, co by było gdyby?

Staram się czerpać z życia każdego dnia i cieszyć się tym, co mam. Jak byłam na tym rozdrożu i miałam podjąć decyzję o rezygnacji ze sportu, mówiłam sobie: „Trudno, zobacz, Asia, ilu jest sportowców na świecie, ilu jest muzyków, pisarzy, którym się nie udało i w pewnym momencie musieli zająć się normalnym życiem i zarabiać pieniądze, żeby egzystować”. Ja wtedy myślałam, że to, co przeżyłam, było wspaniałe i nie będę żałowała. Doświadczenie, które zdobyłam, pozwoli mi się rozpędzić w czymś innym. Wiem, że tak też będzie, gdy będę musiała w końcu powiedzieć stop i przejść na sportową emeryturę. W tych momentach czułam, że okej, nie wyszło, spróbowałam, dałam z siebie wszystko, czas napisać kolejny rozdział w życiu.

Jesteś na drodze powrotu, czy już jesteś sobą?

Jestem sobą i to nie to, że byłam złym człowiekiem czy że skupiłam się na karierze i zarabianiu pieniędzy, a zapomniałam o bożym świecie. Ale zawsze znajdą się ludzie, którzy wydaje się, że są twoim teamem, przyjaciółmi, a tak naprawdę słuchasz piranii, które jedzą cię kawałek po kawałeczku.

Odcięłaś się od tych osób?

Odcięłam się zaraz po tej przegranej. To mi pozwoliło pójść dalej. Oczyściłam swoje środowisko i poszłam dalej.

I co jest dalej?

Gdybym nie przegrała wtedy tej walki w 2017 roku, tobym skończyła karierę, bo bardzo chcę założyć rodzinę. Jestem na dobrej drodze, bo właśnie zrobiłam pierwsze kroki odnośnie swojego prawdziwego domu. Żeby to nie było tylko mieszkanie, do którego wpadam pomiędzy podróżami, tylko dom, w którym osiądę. Decyzja o przejściu na sportową emeryturę jest bardzo ciężka, ale wiem, że gdy ją podejmę, to zrobię to w stu procentach. Chcę być mamą, chcę ogniska domowego, chcę prowadzić biznesy. Wierzę, że jak podejmę tę decyzję, to już będzie decyzja bezpowrotna. Nie będzie tak, że fani, opinia publiczna, menedżer, organizacja czy promotor mnie namówią, żebym spróbowała jeszcze raz, bo na pewno się nudzę.

Reklama

Cały wywiad z Joanną Jędrzejczyk w nowym numerze VIVY!, w kioskach od 30 kwietnia.

Mateusz Stankiewicz/SameSame
Mateusz Stankiewicz/LAF AM
Reklama
Reklama
Reklama