Reklama

Kiedy w lutym na świat przyszła ich córeczka Malina, ich życie odwróciło się do góry nogami. Robert Górski marzył o drugim dziecku, szczególnie o córce, ale jego partnerka, nie widziała siebie w koli matki. Dziś Monika Sobień-Górska mówi: „Nigdy nie byłam szczęśliwsza niż teraz i bardzo to macierzyństwo pokochałam”. Oboje oszaleli na punkcie córki. Jakimi są rodzicami?

Reklama

Nie nosicie obrączek.

Robert: Zdejmuję ją tylko czasem do spektaklu, gdy gram rolę kawalera.

Monika: I w „Uchu Prezesa” w teatrze nie może grać z obrączką, bo to byłoby okrutne zafałszowanie rzeczywistości. Prezes nie ma żony.

Ludzie kojarzą Roberta z Jarosławem Kaczyńskim?

Monika: Codziennie mówią do niego: „Panie prezesie”.

Robert: Nawet podpisuję autografy jako prezes. Zżyłem się z tą postacią. Mam jednak kolejne zadanie: Pozbyć się prezesury i zmienić tytuł przed nazwiskiem. Nie wiem już, czy lepiej być prezesem, czy premierem. Premierem już byłem, kiedy w kabarecie odbywały się posiedzenia rządu z Donaldem Tuskiem.

To jaki chciałbyś mieć tytuł przed nazwiskiem? Magister, doktor habilitowany, profesor?

Robert: Nie. Teraz, kiedy zostałem mężem, ta rola mi najbardziej odpowiada.

A może dodać „tata”?

Robert: Też ładnie brzmi. Zawsze marzyłem o drugim dziecku, a zwłaszcza o córce.

Stanąłeś na wysokości zadania.

Monika: Nigdy nie widziałam siebie w roli matki. Chciałam mieć męża partnera. Ale bez dalszych konsekwencji. Uważałam, że nie wszyscy muszą mieć dzieci. A ja nie mam do nich podejścia. Kiedy poznałam Roberta, widząc jego gotowość do wejścia w związek, pomyślałam, że nie będę musiała przemeblowywać całego mojego świata, bo Robert nie będzie wywierał na mnie presji. I postanowiłam dla niego skoczyć na głowę do basenu. Ale wszystko potoczyło się bardzo szybko, wcale się tego nie spodziewałam.

I przestraszyłaś się pewnie.

Monika: Przede wszystkim tego, że po urodzeniu dziecka moje życie się nieodwracalnie zmieni i że będzie inne, niż sobie zaplanowałam. Ale czułam też, że Robert jest dla mnie dużym oparciem.

Jak to oparcie wygląda? Tak jak teraz, gdy Robert przytula Cię i całuje?

Robert: Ograniczyłem podróże, żeby być w domu. A ponieważ wiem, jak wygląda życie, gdy się ma małe dziecko, musiałem je sobie tylko przypomnieć, bo od narodzin Antka minęło 14 lat. Monika pytała: „Po co to dziecko? Wszystko się zmieni”. Tłumaczyłem, że dziecko to sposób na odkrycie sensu życia. I że to życie przedłuży, bo urodzi się następca podobny do nas.

To prawda, Malina to cały tata.

Monika: A ja nigdy nie byłam szczęśliwsza niż teraz i bardzo to macierzyństwo pokochałam.

Robert: Mówiłem Monice, że taki moment nastąpi i kiedyś będziemy się zastanawiać nad tym, jak wyglądało nasze życie bez dziecka.

Monika: Nasza córka jest wspaniała i naprawdę nie daje nam w kość. Przesypia noce i prawie cały czas się śmieje. Zupełnie jak jej stary.

Robert: Malina idzie nam na rękę. A dla mnie to cudowna obserwacja, jak Monika z zaprzysięgłej bezdzietnej panny zmienia się w kochającą matkę. I wtedy czuję, że się nie pomyliłem i że pierwszy SMS od niej odsłonił mi jaskinię pełną złota.

Monika: Robert jest pierwszym mężczyzną w moim życiu, przy którym jestem w stu procentach sobą. Bo się nie boję. Nie boję się tego, że mnie zostawi, ani tego, że ja go zostawię. Pytasz, jak mnie wspierał? Z takich praktycznych spraw: dla mnie nauczył się profesjonalnie masować, bo w ciąży miałam duże problemy z kręgosłupem. Codziennie robił śniadania i tak jest do dzisiaj. Wyprzedzał moje myśli. On ma osobowość opiekuna, co też powiedział moim rodzicom na pierwszym spotkaniu. Byli pełni obaw, że człowiek estrady i kabaretu może być niestały w uczuciach. Ale gdy poznali Roberta, zakochali się w nim. Nikt się nigdy nie opiekował mną tak jak on. A do tego nawet po powrocie z długiej trasy wstaje do dziecka, przewija je, karmi i kąpie. Zwariował na punkcie Maliny.

Reklama

Cała rozmowa z Robertem Górskim i Moniką Sobień-Górską w nowej VIVIE!

Piotr Porębski
Krzysztof Opaliński
Reklama
Reklama
Reklama