Odnalazła w nim bratnią duszę i niezwykłą inspirację. Co łączy Urszulę Dudziak i Grzecha Piotrowskiego?
"Przenikaliśmy się muzycznie niczym najpiękniejsze chmury świata. Znowu poczułam się bezwiekowa", mówi artystka
- Beata Nowicka
Ludzie piszą, że ich Just Duo to muzyczna uczta. On - znakomity muzyk, wirtuoz saksofonu. Ona - nadzwyczajna artystka o ogromnej skali wyobraźni muzycznej oraz wokalnej. Razem tworzą wyjątkową energię na scenie, czerpią ze swoich doświadczeń. Kilkanaście lat temu Grzech Piotrowski stworzył World Orchestrę. "Udowodniłem, że centrum świata jest tam, gdzie właśnie gra World Orchestra: w Europie, Azji, Afryce, metropolii, małym miasteczku, na dużej scenie, na małej, w domu… ", mówi.
W tym roku w ramach projektu „WE” World Orchestra, którego ambasadorką jest Urszula Dudziak, zaplanował sto koncertów na pięciu kontynentach! Jak doszło do współpracy tych wspaniałych artystów? Wokalistka mówi wprost - "Odnalazłam bratnią duszę, ale też niezwykłą inspirację".
Urszula Dudziak i Grzech Piotrowski o współpracy i niezwykłym projekcie
W tym roku, w ramach projektu „WE” World Orchestra, którego ambasadorką została Ula, zaplanował Pan sto koncertów na pięciu kontynentach… Wyzwanie!
Urszula: Niewyobrażalne! Muzyczna terapia dla wszystkich. Chciałam ci złożyć hołd, mój drogi przyjacielu. Kłaniam ci się w pas…
Grzech: Ula, to ja w pas kłaniam się tobie. Stworzyłem World Orchestrę, ale ty pierwsza porwałaś się z motyką na słońce. Wyjechałaś do Stanów, kolebki jazzu, zamieszkałaś w Nowym Jorku i weszłaś na sam szczyt wokalistyki. Energetycznie jesteśmy do siebie bardzo podobni. Ty skierowałaś swoją energię na szaleństwo wokalne i podbój świata, ja przekierowałem swoją w stronę muzycznej fantazji. Udowodniłem, że centrum świata jest tam, gdzie właśnie gra World Orchestra: w Europie, Azji, Afryce, metropolii, małym miasteczku, na dużej scenie, na małej, w domu…
Urszula: Połączyliśmy podobne światy, ale trochę inną wyobraźnię. Twoja wyobraźnia muzyczna jest kosmiczna, obejmuje całą planetę. I w tym tkwi jej piękno. Pomysł, żeby World Orchestra zagrała dla pokoju na świecie, nigdy nie był bardziej potrzebny niż teraz. Jestem dzieckiem wojny, wiem, co mówię. Żyjemy w czasach niepokoju, konfliktów, piekielnych wojen, jedna z nich toczy się obok nas. Nie wiadomo, dokąd zmierza świat… A ty ze swoimi niewiarygodnymi pomysłami przekierowujesz nas na drogę pokoju.
Grzech: Świat oszalał, to wiemy, musimy coś z tym zrobić. Powtarzamy łacińskie przysłowie: „Chcesz pokoju, przygotuj się do wojny”. Czas to zmienić. Chcesz pokoju, szykuj się na… pokój. Piękno ludzi polega na tym, że jesteśmy różni. Na świecie żyje nas ponad osiem miliardów. Nie wierzę, że wszyscy życzą sobie źle, nienawidzą się, chcą się zniszczyć, pozabijać. Jestem przekonany, że jest odwrotnie. Większość ludzi chce żyć spokojnie. Pragnie bardzo prostych rzeczy: zdrowia, rodziny, przyjaciół i trochę pieniędzy na godne życie. Zamiast burzyć, woleliby stworzyć coś dobrego, wartościowego, pięknego. Ty jesteś niesamowicie inspirującą artystką. Wychodzisz na scenę i mówisz: „Moi drodzy, mam 80 lat i czuję, że dopiero zaczynam”. Sama wiesz, jaka jest reakcja ludzi.
TYLKO W VIVIE!: Każde z nich żyło własnym życiem, kilka lat temu odnaleźli się na nowo. Brat wspiera Anitę Sokołowską na każdym kroku
Niedawno w katowickim „Spodku” 12-tysięczna widownia zgotowała Uli owacje na stojąco.
Grzech: Chciałem ci podziękować, że dajesz nam taką niesamowitą energię, wsparcie. Potrafisz powiedzieć jedno zdanie w taki sposób, że ono waży tyle, co gruba książka. Zastanawiam się, jak umiejscowić cię w World Orchestrze. Twoją muzykę znam od bardzo dawna, ostatnio widziałem „Ulę”, film dokumentalny o tobie. Zobaczyłem ciebie z przeszłości. Kobietę, imigrantkę, ale przede wszystkim nadzwyczajną artystkę o ogromnej skali wyobraźni muzycznej i wokalnej, o której sama czasami zapominasz. Chciałbym wrócić do ciebie sprzed 50, 40, 30, 20 lat. Wybrać crème de la crème Uli Dudziak i opisać to w jednym utworze symfonicznym na World Orchestrę.[...]
Diwa jazzu i wirtuoz saksofonu. Jak się poznaliście?
Urszula: Jesteśmy jazzową rodziną, wiemy, jak kto gra, gdzie, z kim, jakie ma nowe projekty. Od lat śledziłam karierę Grzecha. Zawsze podobały mi się jego pomysły. Sięga wysoko. Dla Grzecha sky is the limit. Kiedy wymyślił World Orchestrę, byłam pod wrażeniem. Potrafi sprawić, że każdy artysta czuje się spełniony. Kilka miesięcy temu pierwsza do niego zadzwoniłam.
Grzech: Tak było: „Cześć, Grzechu, tu Ula. Nie znamy się, ale słyszałam o twojej farmie, bardzo chciałabym u ciebie zagrać”. Odpowiedziałem, że marzę o tym, i zaprosiłem do mnie na wieś, na Gaia Art Farm.
Urszula: Poleciałam na skrzydłach. To był przełom. Odnalazłam bratnią duszę, ale też niezwykłą inspirację. Grzechu ma masę najprzeróżniejszych instrumentów, które przywozi z całego świata. Wielu z nich nigdy wcześniej nie słyszałam, a wydają niesamowite dźwięki. Zagrałam u Grzecha w domu dwa koncerty. Genialnie mi się śpiewało. Czułam, że mój głos pasuje do jego pomysłów. Przenikaliśmy się muzycznie niczym najpiękniejsze chmury świata. Znowu poczułam się bezwiekowa. Nawiązałam do Uli sprzed 40, 50 lat.
Grzech: Pamiętam, jak 30 lat temu poszedłem na koncert, Ula występowała jako wielka polska gwiazda robiąca karierę w Ameryce. Słuchałem jej z otwartymi oczami i uszami. Przez myśl mi wtedy nie przeszło, że kiedyś nie tylko będziemy razem na scenie, ale też bardzo się zakolegujemy. Na Gaia Art Farm stworzyłem niepowtarzalne warunki do pracy. Ula pokochała to nasze wspólne brzmienie, ponieważ urządzenia, których używamy, każde z nas wykorzystuje inaczej. Razem stworzyliśmy mieszankę wybuchową. Każdy nasz koncert w duecie jest one and only. Wyjątkowy i magiczny. [...]
TYLKO W VIVIE!: Od dziecka marzył o wielkim mieście, wspierali go najbliżsi. Krzysztof Miruć szczerze o emocjach, które nie zawsze ułatwiały mu drogę
Pana sygnaturą jest wyjątkowe brzmienie saksofonu. Ciekawe, czy Panem też targały wątpliwości? Trzeba dużo odwagi, żeby wpaść na pomysł założenia World Orchestry.
Grzech: Byłem zafascynowanym sztuką nastolatkiem, który dorastał u schyłku komunizmu. W życiu nie pomyślałbym, że dostanę możliwość stworzenia rzeczy, które teraz robię. Nie wpadłbym na pomysł, że mogę być ich liderem, siłą napędową. Mieszkałem w Olsztynie, szczytem moich marzeń był występ na zamkowych spotkaniach „Śpiewajmy Poezję”. Bardzo dużo ćwiczyłem na saksofonie, więc dostałem ogromnego przyśpieszenia. Szybko uzyskałem wysoki poziom grania i mojej własnej barwy. Byłem najlepszy w mieście, na studiach. Już 30 lat temu miałem inne brzmienie niż większość saksofonistów, ale nie miałem pewności, czy będę w życiu grał. Rynek był trudny, surowy. Przełomem było Grand Prix na festiwalu Jazz Hoeilaart w Belgii. Z moim zespołem Alchemik graliśmy polską muzykę ludową na jazzowo, co bardzo się spodobało międzynarodowej komisji. Miałem 23 lata…
…i postawił Pan wszystko na jedną kartę?
Grzech: Tak. Pomyślałem: OK, wchodzę w to. Przyjechałem do Warszawy, grałem 365 dni w roku, jeździłem w trasy, graliśmy po sto, dwieście koncertów w roku, w przerwach siedziałem w studiach nagraniowych. Pracowałem z największymi polskimi gwiazdami. Był taki moment, że w każdym miejscu: na stacji benzynowej, w taksówce, hotelu, kawiarni słyszałem sekcję dętą, którą nagrałem, swój solowy saksofon albo aranż, który napisałem. Rzuciłem to wszystko pod wpływem… impulsu. Gdy byłem nastolatkiem zakochanym w jazzie, myślałem, że gdzieś na świecie jest taka orkiestra, w której najlepsi soliści z całego globu grają wspólnie muzykę, jakiej wcześniej nie było. Całe moje życie artystyczne szukałem takiej orkiestry i nie znalazłem. W Wigilię 2009 roku mój tata Jerzy Piotrowski, który kiedyś też grał na saksofonie, powiedział: „Grzegorz, w przyszłym roku jest sześćsetlecie bitwy pod Grunwaldem, to się wydarzyło na naszych ziemiach. Zrób w końcu tę World Orchestrę, o której marzysz”. Te słowa do mnie wystrzeliły.
Cały wywiad w nowej VIVIE! Numer będzie dostepny na rynku przez trzy tygodnie.