Reklama

W związku z pandemią koronawirusa naukowcy na całym świecie od kilku miesięcy pracowali nad bezpieczną i skuteczną szczepionką. Proces przebiegł jednak dużo szybciej się spodziewano. Szczepienia w Unii Europejskiej, w tym w Polsce, rozpoczęły się już 27 grudnia 2020 roku, czyli rok po wybuchu pandemii. Szczepienie przeciwko COVID-19 jest dobrowolne i nieodpłatne dla wszystkich, ale według doniesień mediów, w Polsce nie ma zbyt wielu chętnych na skorzystanie ze szczepionki. Duża część Polaków nie chce się szczepić ze względu na dezinformacje, jaka panuje w tym temacie. Czy szczepionka zagraża naszemu zdrowiu? Czy ozdrowieńcy powinni się szczepić? Dlaczego panuje taki chaos w procedurze szczepień? - to jedne z najpopularniejszych pytań zadawanych w ostatnich tygodniach w sieci. Szczerych i wyczerpujących odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące szczepienia na koronawirusa udzielił Krystynie Pytlakowskiej doktor Paweł Grzesiowski. Oto wszystko, co powinniście wiedzieć o szczepionce na Covid-19.

Reklama

Doktor Paweł Grzesiowski o szczepionce

Czym różni się szczepionka Moderny od szczepionki Pfizera?

Z punktu widzenia pacjenta różnią się niewiele. Jedna i druga są oparte na bazie mRNA. Nie ma więc różnicy między mechanizmami ich działania. Tyle tylko, że druga dawka Pfizera może być podana najwcześniej po 21 dniach, a Moderny po czterech tygodniach. Obie są zastrzykiem domięśniowym i mają ten sam mechanizm działania. Różnice natomiast są ważne dla personelu medycznego, ponieważ Pfizer produkuje 5-6-dawkowe fiolki, a Moderna 10-dawkowe. Przechowywanie Moderny jest trochę łatwiejsze bo nie wymaga tak niskiej temperatury (minus 15-25 stopni). Po rozmrożeniu można w lodówce przechować szczepionkę przez 30 dni, a Pfizer tylko 5.

Czy te szczepionki zagrażają naszemu zdrowiu?

Nie, no proszę! To pytanie jest wybitnie tendencyjne, jak w ogóle można myśleć, że szczepionki niszczą zdrowie?

Pytam, żeby uspokoić antyszczepionkowców.

Jeżeli 27 krajów rejestruje i dopuszcza te szczepionki do użycia, to jak można podejrzewać, że one szkodzą. Miliony ludzi dostają coś, co jest szkodliwe? To niemożliwe. Jeszcze można pomyśleć, że jeden kraj się zagubił, ale nie najwybitniejsi eksperci z 30 czy 40 krajów świata.

A jak Pan się czuje po zaszczepieniu?

Świetnie. Przez dwa dni bolała mnie ręka, i to wszystko. Może oczywiście wystąpić stan podgorączkowy, można mieć po szczepieniu poczucie rozbicia czy gorszą noc, ale to są normalne reakcje organizmu i naszego układu odpornościowego. Szczepionki zostały przebadane na dużych grupach ludzi - 30-40 tysięcy osób, a teraz podaje się je już w milionach dawek i nie słychać o żadnych poważnychdziałaniach niepożądanych. Może się zdarzyć jakiś jednostkowy przypadek ciężkiej alergii a nawet wstrząs anafilaktyczny, ale taką reakcję może wywołać każdy lek. Tak samo jak uczulenie na mleko, orzeszki ziemne czy czekoladę. Ale nie znaczy to, że mamy wycofać produkcję czekolady na całym świecie.

Mam teraz pytanie bardziej osobiste. Czy ozdrowieńcy powinni się szczepić?

To ważne pytanie, na które jeszcze nie ma odpowiedzi. Z prostego powodu, że nie dysponujemy badaniami naukowymi na ten temat. Można poszukać analogii, czy na przykład jeżeli ktoś był chory na ospę czy na odrę, powinien się zaszczepić. Takich szczepień nie zalecamy. Ale jeżeli był chory na grypę, to generalnie nie ma przeciwwskazań do ponownego szczepienia się. Są wirusy, które słabiej wytwarzają odporność i koronawirus do takich należy. Uważa się, że osoby, które przeszły COVID, mogą się szczepić, ponieważ ich odporność nie wiadomo ile jeszcze może potrwać. Jeżeli jednak ozdrowieniec ma wątpliwości, to przygotowaliśmy dla niego rekomendacje bazujące na ogólnych zasadach. Jeżeli ktoś lekko chorował na COVID, może być szczepiony już po miesiącu. A jeżeli ciężko, to zachowuje przeciwciała do trzech, a nawet ośmiu miesięcy. I w tym czasie jego odporność będzie się utrzymywać, więc ze szczepieniem może kilka miesięcy poczekać.

Co to znaczy ciężkie przechodzenie koronawirusa?

Na przykład zapalenie płuc, trudności z oddychaniem, wysoka temperatura, utrata węchu, smaku, osłabienie. Ale są ludzie, którzy mają przez jeden dzień lub dwa gorszą formę, stan podgorączkowy, i nawet nie łączą tego z koronawirusem. Trzeba jednak pamiętać, że przebieg covidu może być u różnych osób odmienny. Na przykład postać jelitowa, na której cierpi głównie przewód pokarmowy. To świadczy o tym, że przebieg infekcji jest ciężki. Jeżeli mamy jakiekolwiek wątpliwości, należy zrobić badania dodatkowe. Po to wymyślono diagnostykę, żeby z niej korzystać. Zalecam więc wykonanie testu na przeciwciała IgG. Wtedy mamą pewną odpowiedź. I można świadomie podjąć decyzję, że ze szczepieniem możemy jeszcze poczekać.

Zastanawia mnie, dlaczego panuje taki chaos w procedurze szczepień. Jaki błąd tu popełniono?

Moim zdaniem, od początku pandemii generalnym błędem jest brak fachowców w zespołach zarządzania kryzysowego. Są w nich wojewodowie, ministrowie, natomiast nauka i medycyna, w szczególności, epidemiologia zeszła na plan dalszy. I to mój główny zarzut, ponieważ decyzje podejmują osoby, które się na problemie pandemii nie znają i nie mają doświadczenia. Co prezes Agencji Rezerw Materiałowych ma wspólnego z medycyną? Podobnie jak minister Dworczyk? A to oni zarządzają systemem szczepień. Główny doradca, profesor Horban, który jest zakaźnikiem, ale nie wakcynologiem, sam mówi, że na szczepieniach zna się tylko tyle, o ile. Dlaczego wynajmujemy prywatne firmy transportowe do przewożenia szczepionek, a nie wciągamy w to wojska? Dlaczego dostawy szczepionek są raz w tygodniu - w czwartek muszę zrobić zamówienie na 5 dni od poniedziałku do piątku, a to bardzo trudne. Poza tym z harmonogramu wypada sobota i niedziela, a po pięciu dniach szczepionka jest do utylizacji. Ten problem polega na tym, że urzędnicy nie chcą dopuścić do głosu niezależnych ekspertów, wiele postulatów rady medycznej przy premierze pozostało bez echa Reagują tylko na presję, jaką wywieramy pośrednio. Ja nawet zgłosiłem się do pomocy przy organizacji systemu szczepień ale do mnie nie zadzwonił. To po prostu działanie asekuracyjne. Na zasadzie, że jeżeli dopuści się do tematu kogoś z zewnątrz, może on mieć inne zdanie niż zarządzający.

A jakby Pan zorganizował szczepienia, gdyby to od Pana zależało?

Przede wszystkim powinny być organizowane w dużych miastach "mega-punktów" szczepień, takich w których szczepi kilka zespołów jednocześnie. Te punkty szczepień mogą być w szpitalach tymczasowych - jest ich kilkanaście w kraju i stoją puste. A przecież te szpitale mogłyby szczepić siedem dni w tygodniu po dwanaście godzin dziennie. Mają odpowiedni personel. Nie ma takich dużych punktów do szczepień masowych, gdzie na przykład każdy z grupy zero mógłby pójść i się zaszczepić "od ręki". A do tego za chwilę będzie trzeba obsłużyć jeszcze drugodawkowców, co spowolni proces szczepień. Wszyscy się zgadzamy, że szczepienia idą za wolno, skoro w magazynach jest wciąż ponad 200-300 tysięcy dawek do rozdysponowania. A to oznacza, że szpitale ich po prostu nie zamówiły, bo nie mają większych możliwości. gdyż szczepi personel tych placówek w ramach dodatkowych dyżurów. Pierwszą rzeczą, jaką bym zrobił, byłaby więc aktywizacja punktów szczepień. Również mobilnych, polegających na tym, że jeździ "szczepionkobus" od miasta do miasta i zgłaszają się do niego ludzie w określonym dniu na podstawie skierowania. Trzeba też zmotywować ludzi, żeby w większym zakresie pełnili dyżury w punktach szczepień. W moim szpitalu pielęgniarki robią to w ramach dodatkowej pracy za bardzo marne pieniądze. Wiele jest do poprawienia. Nie można dostarczać szczepionek raz w tygodniu, nawet sałatę do marketu przywozi się codziennie świeżą. A poza tym organizatorzy nie biorą pod uwagę tego, że w części szpitali są zamrażarki do minus 70 stopni i one świetnie by sobie poradziły z przechowywaniem większego zapasu szczepionek. Ja nawet u nas w szpitalu mam dostęp do takiejzamrażarki. Dlaczego przywozi się z Agencji szczepionki rozmrożone, które trzeba zużyć w określonym czasie? Czujemy się teraz jak na poligonie doświadczalnym i nawet nie chcę myśleć, co będzie za 2-3 tygodnie, gdy będzie trzeba uruchomić 6 tysięcy punktów szczepień, a mamy teraz 600. Dopiero wtedy będzie wielki chaos. W takim tempie skończymy szczepienia za 3 lata. Zwłaszcza, że tak dużo ludzi chce się szczepić.

A co Pan sądzi o "aferze celebryckiej"?

Uważam, że z jednej strony zrobiono tym osobom i idei szczepień wielką krzywdę, bo przypuszczam, że inicjatywa zaproszenia tych osób wyszła z uczelni, ale zrobiono to nieudolnie, jak na prywatnym folwarku. Władze uczelni powinny poinformować swoich pracowników, że kilkanaście czy kilkadziesiąt osób zostanie zaszczepionych w celach promocyjnych i że szczepionka dla nich nie będzie zabrana lekarzom czy pielęgniarkom. Tym ludziom wyrządzono niedźwiedzią przysługę, bo co prawda są zaszczepieni, ale czują się jak wyklęci.

A jednak ten rozgłos sprawił, że coraz więcej osób chce się szczepić, ponieważ towar spod lady w Polsce jest bardziej atrakcyjny, niż ogólnodostępny.

Od razu powiedziałem, że ta sytuacja wytworzy w ludziach potrzebę posiadania, jakby ta szczepionka była jakąś luksusową, reglamentowaną wartością. Polak do takich sytuacji umie się szybko dostosować. Zaczynamy wtedy kombinować, szukać znajomych, układów, dojścia.

Czy w Pana Centrum Medycyny Zapobiegawczej odbędą się szczepienia?

Zgłosiliśmy się do NFZ, proponując jednak mniej szczepień tygodniowo, niż wymagano. Żeby było bezpiecznie, bo jesteśmy małym zespołem. Na razie dostaliśmy odmowę - czekamy na oficjalną decyzję i będziemy się odwoływać. Pacjenci mają prawo wyboru punktu szczepień, a my mamy kolejkę zapisanych chętnych. Poprosimy pacjentów o deklaracje i wsparcie w tej sprawie.

Reklama

A gdyby do Pana zgłosiła się na przykład Sophia Loren, czy Agata Kulesza z prośbą, żeby Pan pomógł im się zaszczepić, jakby Pan zareagował?

Dobre pytanie. Uważam, że powinniśmy mieć listę rezerwową, układaną na podstawie oceny ryzyka według jasnych kryteriów, bo sam strach przed Covidem nie jest dostatecznym powodem, by kogoś wpisać na szczepienie poza kolejnością. Natomiast jeżeli miałbym do wyboru: zmarnować szczepionkę albo zadzwonić do Sophie Loren, to natychmiast bym do niej zadzwonił. Odbieram zresztą takie telefony: Mieszkam 30 minut od was, mogę w każdej chwili przyjechać, żeby ani jedna szczepionka się nie zmarnowała. Jest to moim zdaniem słuszne, bo liczy się każda zaszczepiona osoba. Jeżeli jednak zaczynamy omijać kolejkę po znajomości, to jest absolutnie nieetyczne, niedopuszczalne. Ale niedopuszczalne jest też marnowanie dawek. Oficjalnie podano, że 365 dawek zostało zutylizowanych, a to jest przecież 365 ludzkich istnień, które można było uratować. Każda dawka powinna być wykorzystana. Nawet, gdyby personel miał wyjść na ulicę i pytać przypadkowych przechodniów, czy chcą się w tym momencie zaszczepić.

Piotr BLAWICKI/East News
Reklama
Reklama
Reklama