Córka ocaliła ją przed dojmującą samotnością. Sylwia Grzeszczak mówi wprost, że Bogna jest dla niej najważniejsza
„Zwolniłam tempo po macierzyństwie, kiedy urodziłam córkę”, deklaruje
- Elżbieta Pawełek
Ma na koncie dziesiątki hitów. „Małe rzeczy”, „Sen o przyszłości” czy „Księżniczka” to tylko niektóre z nich. Fani uwielbiają jej charyzmę i osobowość. Ciężko pracowała na sukces. Była pilną uczennicą, odebrała staranne muzyczne wykształcenie. Ale dopiero od niedawna Sylwia Grzeszczak może być w pełni sobą. Ostoją jest dla niej mąż, Marcin „Liber” Piotrowski. Zaś córeczka Bogna oczkiem w głowie. O życiowych zakrętach i priorytetach oraz sile rodziny artystka opowiedziała w niezwykłej rozmowie z Elżbietą Pawełek.
Sylwia Grzeszczak o macierzyństwie, córce i sile rodziny
Elżbieta Pawełek: Dziś mówisz o swoim szczęściu, spełnieniu…
To prawda, czuję się szczęśliwa, bo jestem dziś świadomą osobą. Po tym wyautowaniu, samotności, byciu ciągle poza domem, poświęceniu każdej sekundy muzyce, przez co nie miałam przyjaciół, wszystko się zmieniło cztery lata temu, kiedy przekroczyłam trzydziestkę. Nagle w moim życiu pojawiło się mnóstwo znajomych, koleżanek, przyjaciół, naprawdę dobrych ludzi. I to jest moje największe osiągnięcie. Z tego wykluczenia odbiłam się jako człowiek do takiego momentu, w którym jestem przepełniona mnóstwem pięknych chwil.
Zapewne nie stało się to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki?
Nie. Przyszedł moment bardziej świadomego patrzenia na siebie. Widząc się kiedyś w lustrze, wiedziałam, że jestem cholernie silna, ale nie zdawałam sobie z tego sprawy do końca. Chyba też zwolniłam tempo po macierzyństwie, kiedy urodziłam córkę. Dotarło do mnie, że wreszcie samodzielnie mogę podejmować decyzje. Zawsze to inni mi mówili, jak żyć, co mam zrobić, a na samym końcu byłam ja. Nigdy nie znajdowałam czasu dla siebie, nawet nie wiedziałam, jak żyję. To była tak wielka samotność, że dzisiaj aż mnie to mrozi. Jak mogłam przez tyle lat nie wyjść do ludzi. Być może tak silnie przeżywałam swoją karierę, otaczający mnie świat, że nie byłam w stanie się otworzyć, co tylko udawało mi się na scenie. Ale odkąd skończyłam 30 lat, stałam się innym człowiekiem. Bardzo mi brakuje dzisiaj ludzi, żeby zadzwonić, powiedzieć: „Cześć! Jak tam u ciebie?”. Wcześniej żyłam jak zamknięta w strasznej klatce…
Klatka się otworzyła i teraz sama podpowiadasz innym, jak żyć. Mówisz kobietom: „Bądź wyjątkowa, zasługujesz na szczęście”.
Fascynuje mnie siła wszystkich kobiet, że tak wiele nas łączy, że możemy mieć wspólne tematy, porozmawiać o wszystkim. Kobiety mają tyle siły, że mogą przenosić góry. Zrobić wszystko mimo ogromnego zmęczenia, mimo ogromnych przeciwności. Są niesamowite, a dla mnie są ogromną inspiracją.
Czytaj także: Sylwia Grzeszczak o ukochanym: „Zawsze był blisko mnie i mi pomagał. Pozwolił mi uwierzyć w siebie”
Sylwia Grzeszczak w sesji dla magazynu „VIVA!”, wrzesień 2023
Rozwinęłaś skrzydła, zaczynasz latać, i to w sensie dosłownym, bo robisz kurs pilotażu.
Tak. Zaczęłam latać dosłownie kilka tygodni temu. Gdzieś na niebie nad Poznaniem chwyciłam stery, oczywiście obok siedział pilot. Ale kiedy zobaczyłam, że pode mną nie ma niczego i unoszę się nad ziemią, to było niesamowite. Wydaje mi się, że zawsze było mi to potrzebne. Kiedy byłam jeszcze mała, a leciał samolot w kierunku naszego bloku, bo mieszkaliśmy blisko lotniska, zawsze wymawiałam jakieś życzenie. Widząc już z daleka świecącą się lampkę samolotu, prosiłam Boga, żeby ten samolot mnie zabrał i spełnił moje marzenia. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że chciałam, aby samolot po prostu zabrał te wszystkie moje emocje i przeniósł mnie w inne miejsce. A dzisiaj faktycznie przenoszę się samolotem w różne miejsca. Kilka dni temu wystartowałam sama samolotem!!! A potem z pomocą pilota przez cały lot sterowałam, skręcałam w lewo, w prawo, prowadziłam samolot wyżej, niżej, coś bajecznego. Jeszcze nie udało mi się wylądować, ale zrobię to w kolejnych próbach.
Pasję latania zaszczepił Ci tata, jak zdradził Twój brat Mateusz, który też chciał zostać pilotem.
A dziś jest moim tour menedżerem na trasie. Zresztą pracujemy ze sobą już od kilku dobrych lat i ogarniamy wszystko. Pamiętam, jak siedzieliśmy w hangarze i obserwowaliśmy na płycie lotniska tatę, który był mechanikiem samolotowym, tak samo jak jego ojciec. Jako dzieciaki spędzaliśmy mnóstwo czasu na lotnisku, co dawało mi już wtedy poczucie ogromnej wolności i budziło pragnienie, żeby dokądś polecieć. Myślę, że tego świra otrzymaliśmy w genach. Mój brachol namiętnie sklejał modele samolotów. Często całą rodziną, jak taka banda, wpadaliśmy do sklepu i masowo kupowaliśmy modele samolotów, które potem wszyscy sklejali. Zawsze to powtarzam, że gdybym nie była z zawodu pianistką, to byłabym po prostu pilotem [...]
Kiedy już czujesz się silna i wyzwolona, myślisz o zrobieniu kolejnej fajnej płyty?
Szczerze mówiąc, nie mogę się tego doczekać. Potrzebuję jednak na to troszkę czasu, bo te wszystkie zdarzenia z przeszłości sprawiły, że musiałam odpocząć, a wydawałam singiel po singlu. Na szczęście teraz mam czas dla siebie i dla swojej córki. Czy to będzie płyta, czy cokolwiek innego, nic nie będzie ważniejsze od Bogny. Ale szanując moją publiczność, chcę tylko powiedzieć, że przyszedł taki moment, że nie mogę doczekać się tej płyty. Mówię to z uśmiechem na twarzy, bo wiem, że będą na niej piękne ballady, jakie zawsze tworzyłam, na które czekają moi fani. Znajdą się też na niej znane i lubiane single „O nich, o tobie”, „Dżungla”, „Prawda o nas” czy „Bang Bang”. To będzie zbiór moich dotychczasowych przeżyć, emocji i wszystkiego, co dotychczas zebrałam.
Czytaj także: „Ja chyba jestem taki urwis, a ty jesteś spokojny”. Miłość od pierwszego wejrzenia Sylwii Grzeszczak i Libera
Pełna rozmowa dostępna w nowym numerze VIVY! Magazyn znajdziesz w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 14 września 2023 roku.