Samanta Janas w najnowszej VIVIE! o powrocie do starego nazwiska i synu, którego nigdy nie miała
39-letnia Samanta Janas trzy lata temu rozwiodła się z Maciejem Stuhrem. Ich małżeństwo trwało piętnaście lat. Mają córkę, 16-letnią Matyldę. Dzisiaj obydwoje są w nowych związkach.
Jednak gdy się rozwodzili, Samanta Janas przeżyła koszmar. Media publikowały kolejne kłamstwa na jej temat. W najnowszej „Vivie!” opowiada Beacie Nowickiej o powrocie do starego nazwiska, synu, którego nigdy nie miała oraz nowej płycie, którą nagrała razem ze swoim partnerem, Jakubem Krupskim.
O powrocie do starego nazwiska
Beata Nowicka: W świat mediów wkroczyłaś jako Samanta Stuhr, żona Maćka Stuhra. Miałaś 22 lata, kiedy wyszłaś za mąż. Po rozwodzie zdecydowałaś się wrócić do panieńskiego nazwiska. Dobrze pamiętasz Samantę Janas?
Samanta Janas: Jasne, że tak. Choć kiedy przestałam nazywać się Janas, byłam bardzo młoda. To jest nazwisko, które kojarzy mi się z – nazwijmy to – „wewnętrzną siłą”.
Beata Nowicka: Potrafisz to opisać bardziej obrazowo?
Samanta Janas: Może tak: wróciłam do samej siebie. Kiedyś byłam ciekawa świata, lubiłam próbować, sprawdzać się, nie bałam się porażek i rozczarowań.
O medialnych kłamstwach
Beata Nowicka: Płyta jest wspólnym dziełem Samanty Janas i Kuby Krupskiego. Żartobliwie mówisz, że tworzycie „konkubinat artystyczny”. Kuba jest ojcem Twojego drugiego dziecka, według plotkarskiej prasy – syna Stefana…
Samanta Janas: No właśnie. Według plotkarskiej prasy z powodu Kuby i syna Stefana rozpadło się moje małżeństwo. Mamy na to cytat z naszej piosenki: „Konserwowy pasztet gówno prawd”. Nie przeze mnie rozpadło się moje małżeństwo. Nie Kuba był powodem rozstania. Nie mam syna Stefana. W ogóle nie mam syna. Ale niech tak zostanie!
Beata Nowicka: Pierwsze dziecko urodziłaś, jak byłaś bardzo młoda. „Syna Stefana” po trzydziestce.
Samanta Janas: I nic się nie zmieniło. Ponownie okazuje się, że nie jesteś najważniejsza na świecie. Że żyjesz dla małej istotki, dla której jesteś wszystkim. Dzieci mają cudowną chęć poznawania świata. Trzeba to w nich pielęgnować, a w nagrodę przez chwilę możesz patrzeć ich oczami.
Beata Nowicka: Co najchętniej robicie razem, jakie macie rodzinne rytuały?
Samanta Janas: Nie chciałabym opowiadać o naszych rytuałach, bo miałabym wrażenie, że wpuszczam obcych ludzi do domu.
O wspólnej płycie i miłości
Beata Nowicka: Na płycie Kuba (red. - Krupski) śpiewa kilka piosenek. Którą piosenkę w jego wykonaniu lubisz najbardziej?
Samanta Janas: Chyba nie umiem wybrać. Kuba ma świetny głos i każdą piosenkę śpiewa na kompletnie innych emocjach. Bardzo go lubię w „Goodbye Mr. Jones”…
Beata Nowicka: W innym utworze Kuba śpiewa po angielsku: „Jestem na życzenie. Tylko powiedz magiczne słowo (…) Weź moją rękę, nie bój się”. Co to za magiczne słowo usłyszałaś od swojego partnera?
Samanta Janas: Gdyby tak spojrzeć szeroko na te wszystkie teksty, to – jak powiedziałaś – są one o miłości. Ale tu, w „Tsar Love”, nie jestem pewna. Tsar to jest największa bomba jądrowa, która kiedykolwiek została wyprodukowana i zdetonowana. Nie wiem, może jest o nuklearnej miłości (śmiech). Kuba jest zafascynowany światem fizyki. Ma całkiem dużą wiedzę na ten temat.
Beata Nowicka: I to jest jego piosenka dla Ciebie?
Samanta Janas: Nie wiem, czy dla mnie. Ale jest jego.
Beata Nowicka: Magiczne słowo…?
Samanta Janas: Przed detonacją? (śmiech). Muszę spróbować wybrnąć z tego pytania. Myślę, że to jest tekst o największej z możliwych energii. Einstein twierdził, że nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie siły rażenia miłości.
Beata Nowicka: A co może zdetonować bombę miłości? Kocham cię…?
Samanta Janas: To już następuje po eksplozji (śmiech). Może wcześniej nie muszą paść żadne słowa…? Ponoć czasem wystarczy spojrzenie.
Cała rozmowa z Samantą Janas w najnowszym numerze „VIVY!”. W kioskach od 17 listopada.
Polecamy też: Dlaczego już nie nazywa się Stuhr? Samanta Janas szczerze o rozstaniu z mężem w nowej „VIVIE!”