On ma 66 lat, a jego syn... trzy! O późnym ojcostwie opowiada kapitan Roman Paszke
Czy chciałby, żeby Eryk tak jak on został żeglarzem?
Jeden z najsłynniejszych polskich żeglarzy Roman Paszke trzy lata temu ponownie został ojcem. Różnica wieku między jego dziećmi to… 33 lata. Tyle ile między nim, a jego drugą żoną Magdą.
VIVIE! opowiedział czy łatwiej mu było być ojcem gdy miał 30 lat czy teraz, gdy jest już po sześćdziesiątce. Czy denerwują go pytania o to czy jest dziadkiem Eryka i czy po narodzinach syna zmieniły się jego priorytety.
Masz nowego załoganta?
Mam! Mojego trzyletniego syna, Eryka.
Pytają Cię, czy jesteś dziadkiem Eryka?
Dzisiaj jakaś pani napisała na moim profilu facebookowym, że gratuluje mi wnuka. Odpisałem jej, że ja właśnie myślę o braciszku dla niego. I skończyła się korespondencja. Chyba w głowie ciągle jestem około trzydziestki. Historia zna takich, którzy byli starsi ode mnie i zostawali ojcami. Na przykład mój ulubiony aktor
Jean-Paul Belmondo. On miał 70 lat, gdy urodziło mu się czwarte dziecko. Ja tylko 63. Na szczęście Eryk nie jest na tym etapie życia, żeby się martwić o życiowe kwestie, o jakich rozmawiamy. Świat robi się coraz bardziej postępowy, wiele rzeczy przestaje nas dziwić, więc zakładam, że rozmowy o swoich rodzicach z rówieśnikami w szkole będą dotyczyć innych problemów niż wiek ich „starych”. Póki co w przedszkolu nikt się nie dziwi.
Zadziwiasz wszystkich – trzyletnie dziecko, żona młodsza o 33 lata.
Rzeczywiście ludzie się dziwią. Głównie Magdzie, że zdecydowała się na życie ze starszym facetem. Ale to nie denerwuje jej tak bardzo, jak sugestie, że mąż coś załatwi. Ona przecież ma swoje życie zawodowe i wszystko, co robi, co osiągnęła i czego się nauczyła, zawdzięcza tylko sobie. Zresztą jej świat zawodowy jest dla mnie bardzo odległy.
Jak bardzo?
Do tej pory pracowała w Norwegii w firmie zajmującej się wyposażaniem statków w sprzęt nawigacyjny.
To jednak jakiś wspólny mianownik jest.
Malutki (śmiech).
Gdy okazało się, że Magda jest w ciąży, ucieszyłeś się czy wystraszyłeś?
Muszę przyznać, że byłem mocno zaskoczony. A nawet trochę wystraszony.
Zaskoczony? Musiała Ci się po głowie kołatać myśl, że dużo młodsza kobieta może jednak chcieć mieć dzieci.
Spodziewałem się takiego obrotu spraw, co nie zmienia faktu, że cały czas wydawało mi się, że mnie to nie dotyczy. Przestałem się bać, bo przecież nie będę się bał w nieskończoność, przeszedłem ewolucję i teraz nie wyobrażam sobie życia bez mojego syna.
Jaka jest różnica pomiędzy ojcostwem dzisiaj a dawniej?
Moja córka, Ania, jest starsza od Eryka o… 33 lata. Teraz jest tak, jakbym znalazł się w zupełnie innym życiu. Kiedy Ania się urodziła, to było zupełnie naturalne. Miałem żonę, byłem młody i to było oczywiste, że zaraz pojawi się dziecko. Tylko że zdecydowanie mniej czasu poświęcałem Ani niż teraz Erykowi. Za komuny mieliśmy naprawdę dużo zmartwień. Na przykład jak zdobyć pralkę. W moim maluchu, na wielkim mrozie, całą noc czekałem pod sklepem, bo rzucili tylko 11 pralek, a ja byłem dziewiąty w kolejce. Całą noc się modliłem, żeby nie zamarznąć i żeby dla mnie nie zabrakło. Jak już ją kupiłem, to w naszym życiu nastąpił ogromny przełom (śmiech). To były też czasy, kiedy do dzieci miało się zupełnie inne podejście. Przede wszystkim się pracowało bardziej regularnie w państwowej firmie. A dziecko… chodziło do przedszkola. Teraz jest inaczej. Ludzie chcą poświęcać czas dzieciom. I mimo tego, że teraz jestem o tyle lat starszy, mam na to chyba więcej siły niż kiedyś. I więcej czasu, żeby z nim być. Kiedyś chodziłem do pracy w stoczni na szóstą rano, wracałem około 16, miałem mało czasu dla Ani. Poza tym chyba byłem częściej zmęczony. Dzisiaj jak trzy dni jestem w Warszawie, to po powrocie do Gdańska mam dla Eryka kilka dni. Nie widujemy się regularnie z powodu mojej nietypowej pracy, ale jak już jestem, to na dłużej. Do czasu, aż Magda nie pozamyka spraw w Norwegii, często jesteśmy z Erykiem sami. I super nam się przebywa razem. Eryk ma różne pasje. Ostatnią są latarnie morskie polskiego wybrzeża. Nigdy nie myślałem, że latarnie, które dobrze znam tylko z morza, poznam dzięki Erykowi od lądu. Gdy zwiedzaliśmy gdańską starówkę, zobaczył Bazylikę Mariacką i starał się mnie namówić na wejście na tę „latarnię”. Teraz już wie, że to bazylika i ma do samego szczytu 409 stopni, a latarnia w Gąskach tylko 225. Jak widzisz, ojciec musi się napracować na spacerach (śmiech).
Podobno każdy mężczyzna marzy o synu.
Ten mały człowiek zrobił ogromny przewrót w moim życiu. Ale nigdy o synu nie marzyłem. Ania była i jest bardzo ważna. Może ja jestem nietypowym mężczyzną (śmiech)?
Jesteś teraz bardziej świadomym ojcem?
Z całą pewnością! Gdy miałem 30 lat, jeszcze w tamtych czasach, nie byłem tak dojrzały. Dzisiaj patrzę na wszystko z innej perspektywy. Ciężko przychodzi mi porównanie, bo przede wszystkim czasy były inne. Wyobrażasz sobie dzisiaj życie bez pralki? A ja wtedy nie tylko o pralkę walczyłem.
Myślałam, że teraz, jak masz syna, trudniej też będzie Ci podjąć decyzję o samotnym rejsie dookoła świata.
Przecież to nie jest tak, że wypłynę na morze i Eryk zapomni, jak wyglądam. Przy dzisiejszej technologii możemy być w stałym kontakcie, a poza tym taki rejs nie trwałby bardzo długo. W liceum miałem przyjaciółkę, której ojciec wypływał w rejs na osiem miesięcy i przez ten czas nie było z nim kontaktu. To się na szczęście zmieniło. W przyszłym roku startują regaty Ultim Brest. Jeśli będą załogowe, popłyniemy razem z Adamem. Jeśli będą samotnicze, uzgodniłem z nim, że to on popłynie. Jeśli znajdziemy sponsora. Decyzję zostawiam Adamowi.
A nie Magdzie?
Ona ma swój zawód, ja mam swój. Zawsze może powiesić czerwoną flagę protestową. Protest będzie rozpatrzony (śmiech).
Zmieniły się Twoje priorytety?
Z całą pewnością Eryk jest najważniejszy. Ale to nie jest tak, że on się pojawił na świecie, a ja nagle ześwirowałem i wszystko rzucę. Żeglarstwo to przecież moja praca.
Zbudujesz kolejną łódkę?
Taki plan chodzi mi po głowie.
Chciałbyś, żeby Twój syn został żeglarzem?
Wolałbym, żeby został piłkarzem. Tam są większe pieniądze (śmiech). Ale nieważne, kim będzie. Ważne, żeby był szczęśliwy i realizował swoje marzenia. Ma jednak małe szanse, żeby nie zostać żeglarzem. Ma dopiero trzy lata, a już umie wiązać węzeł ratowniczy. I powiem jak on – teraz stanowimy „superteam”.
Cały wywiad w najnowszym 24 numerze VIVY! z Dorotą Wellman na okładce