Robert El Gendy zapoczątkował wspaniałą akcję! Ten Dzień Dziecka będzie wyjątkowy
„W dzieciństwie nie miałem łatwo. Pomyślałem, że moja historia może być dla kogoś inspirująca"
Robert El Gendy goni za marzeniami, dąży do obranych celów i spełnia się jako prowadzący „Pytania na śniadanie” i „Wesołej Nauki”. Ale przede wszystkim to kochający mąż i tata. Dziennikarz z optymizmem patrzy w przyszłość. W tym szalonym pędzie nie zapomina o innych. Jest cichym bohaterem, jednym z wielu, którzy pragną odmienić los samotnych dzieci. Nie liczy na rozgłos, ale ta inicjatywa właśnie na niego zasługuje. Z okazji Dnia Dziecka, Robert El Gendy postanowił wesprzeć jeden z niewielkich domów dziecka. O tej niezwykłej akcji dziennikarz opowiedział nam w nowym wywiadzie. Co jeszcze zdradził?
Zdaję sobie sprawę, że dzwonię o późnej godzinie...
(śmiech) Właśnie wychodzę z nagrań do „Wesołej Nauki”. Czasami praca w studio się przeciąga, ale ja to kocham.
To widać! Dziś miałam okazję obejrzeć fragment programu i Twoja energia, optymizm wychodzi z ekranu! Ale nie mogłam sobie odmówić, by nie zadzwonić i wypytać o akcję, którą postanowiłeś zorganizować z okazji Dnia Dziecka dla jednego z domów dziecka.
To ciekawa historia. Na początku kwarantanny miałem taką chwilę załamania. Sporo myślałem o moim życiu, doświadczeniach. W dzieciństwie nie miałem łatwo. Wychowywałem się bez taty. To mocno na mnie oddziaływało. Ale zawsze miałem marzenia i upór. To one doprowadziły mnie do tego miejsca, w którym dziś jestem i... jakim jestem człowiekiem. Pomyślałem, że moja historia może być dla kogoś inspirująca, zwłaszcza dla dzieciaków z trudnych środowisk i tych, które nie mają rodziców. Moi się rozstali. Ale tym maluchom chciałbym dać poczucie i wsparcie, że warto mieć marzenia. Nigdy nie należy z nich rezygnować. Jestem beneficjentem takich myśli, nakręcam się pozytywnie. Dlatego postanowiłem, że muszę jakoś do tych dzieci dotrzeć i nie uwierzysz! Nagle tego samego dnia odezwał się do mnie pan z małego Domu Dziecka pod Częstochową.
Niesamowita historia!
Wierzę, że to opatrzność Boska. Zapytał, czy nie chcę kiedyś do nich przyjechać. To jest niezwykłe – bo ja właśnie o tym myślałem. Pojechałem, zabrałem ze sobą Kasię Dziurską i jej partnera, Emila Gankowskiego. Spędziliśmy z dzieciakami sporo czasu, śpiewaliśmy piosenki, rozmawialiśmy. Poznałem ich na tyle, że wiedziałem czego potrzebują, jakich rzeczy im brakuje. Kwarantanna pokrzyżowała nam trochę plany. Teraz postanowiłem znów działać. Na Instagramie zapytałem swoich obserwatorów, czy nie zechcieliby się włączyć do akcji. Potrzebowaliśmy ubrań dla dziewczynek i chłopców. Zgłosiło się wiele osób, w tym Armia Zbawienia. Zbliża się Dzień Dziecka i planowałem znów ich odwiedzić. Nie wiem, czy uda mi się tam dotrzeć 1 czerwca. Ale w najbliższym tygodniu na pewno się do nich wybiorę.
Robert El Gendy podczas pierwszego spotkania z dziećmi z Domu Dziecka pod Częstochową
Czemu o tej inicjatywie jest tak cicho?
Nie czuję się gwiazdą, ani celebrytą. I nie chciałbym być tak traktowany. Nie nagrałem nic na Instagrama, ponieważ było mi niezręcznie i głupio. O tej akcji rozmawiamy tylko dlatego, ponieważ przekonałaś mnie, że nagłaśniając ją może przyłączyć się do niej jeszcze kilka osób. Może odezwą się do mnie także inne domy dziecka, które potrzebują wsparcia. Chciałbym dać tym dzieciom trochę radości, poświęcić im trochę czasu i uwagi. Zdarza się, że do mnie piszą. Czuję na sobie ogromną odpowiedzialność. Nie chcę i nie mogę ich zawieść. Chodzi o to, by poszli w świat, wzmocnili się psychicznie, uwierzyli w swoje talenty i rozwijali pasje. Nawet gdybym teraz wygrał w totka, część wygrany poświeciłbym dla dzieciaków. Chciałbym dać im wszystko co mam, a na razie mam niewiele. Myślę też o hospicjach. Tam małe istoty umierają.
Mam nadzieję, że ta akcja się rozwinie i przyłączy się do niej jeszcze więcej osób! Takie działania należy nagłaśniać! Bo tego dobra w dzisiejszych czasach nam bardzo brakuje. Co przygotowałeś dla swoich synków z okazji Dnia Dziecka? Jak spędzicie ten dzień?
Kupiliśmy im wymarzone zabawki (śmiech). Oliwier dostanie żółtą deskorolkę, Kuba doczeka się figurek zwierzaków, jest pasjonatem dinozaurów i jaszczurek. Maciek nie miał żadnych życzeń. Ma 18 lat i zawsze zbiera pieniądze, bo mu ich brakuje. Pewnie dołożę mu się do kolejnego pomysłu, a ma ich wiele. Chce zostać pilotem. Sam boję latać, a on w przyszłości będzie kapitanem samolotu (śmiech). Ten Dzień Dziecka nie będzie huczny. Ale spędzimy ten czas w domu rodzinnym pod Olsztynem u babci. Tam przebywają od czasu kwarantanny. Kupiłem już rakietki do tenisa plażowego, na pewno coś ugotujemy wspólnie i pójdziemy łowić ryby. Kreatywności nam nie brakuje, więc z pewnością coś jeszcze narodzi się w trakcie.
Czyli zobaczycie się po przerwie. Tym bardziej będzie to emocjonujące spotkanie.
Jest mi bez nich cholernie źle i tęsknie! Doskwiera mi samotność, kiedy jestem w Warszawie. Układam sobie grafik tak, by być z nimi jak najwięcej, ale to zrozumiałe, że nie zawsze mam taką możliwość. Wiesz, czasem wkurzają mnie na maksa. Trzech synów to nie jest sielanka (śmiech), ale jednocześnie to ogromne szczęście. Cieszę się, że spędzę z nimi teraz więcej czasu. Chociaż nie nadążam za nimi fizycznie (śmiech).
Robert El Gendy z synami
Słucham Cię z uśmiechem na twarzy. Masz z synami wspaniały kontakt i dbacie o te relacje.
Ja nie miałem nigdy takiej więzi z moim tatą, który mieszka w Egipcie. Wiem, że bardzo mnie kocha. Ale przez całe dzieciństwo brakowało mi jego obecności. Takiego męskiego wsparcia. Chciałbym, żeby chłopcy kiedyś przypomnieli sobie te nasze wspólne chwile i pomyśleli, że mają fajnego ojca. Z Maćkiem mam przyjacielskie relacje. Rozmawiamy o wszystkim, ale jeszcze nie chciał mi powiedzieć, czy już ma jakąś dziewczynę (śmiech). Zależy mi na tym, by chłopcy byli odważni, a do tego obecność ojca jest bardzo ważna. Staram się, by wynieśli z domu staranne wychowanie.
A Ty pielęgnujesz w sobie to wewnętrzne dziecko, nie zapominasz o nim?
Nie zapominam! Opowiadam o sobie jak o osobie dorosłej, poważnej. Ale moje oczy chyba mówią wszystko (śmiech). Śmieję się zawsze do tych dzieciaków w „Wesołej Nauce”. Rozmawiam, wymyślam scenki, dialogi. Mam z tego taką frajdę, bawię się tym i sprawia mi to ogromną satysfakcję. Lubię się czasem wygłupiać. I bardzo mi z tym dobrze.
Masz jedno najpiękniejsze wspomnienie z dzieciństwa, które przywołujesz?
Dzieciństwo było dla mnie takim etapem, z którego niewiele pamiętam. Moja mama była cały czas w pracy. Starała się zastąpić mi mamę i tatę. Tęskniłem za nią kiedy podejmowała się kolejnej pracy. Nie pamiętam też moich wakacji. Ale to dzieciństwo bez taty nie było aż takie smutne. Odczuwałem za to dużą tęsknotę. Kiedy zbliżały się moje urodziny z niecierpliwością czekałem na telegram od taty. To był dla mnie najpiękniejszy prezent. Było we mnie wiele emocji. Zdałem sobie sprawę z tego, dlaczego czasem jestem zbyt zamknięty w sobie, nieśmiały. Musiałem sobie to przepracować. Dla faceta ten męski wzorzec jest bardzo ważny. Spotkałem się z tatą po latach. Porozmawialiśmy szczerze. Wyjaśnił mi, co stanęło na drodze do zbudowania naszej rodzin. Ja nie mam złudzeń – on mnie naprawdę kocha. To różnica kultur, pewna obawa przed przyjazdem do Polski i ego. Męskie, arabskie ego. Nie mógłby znieś życia na utrzymaniu kobiety. A moja mama przez to wszystko przeszła bardzo dzielnie, nie skarżyła się. Bardzo ją za to podziwiam. Wychodzę z założenia, że niektóre historie wydarzyły się w moim życiu po to, żebym mógł podążać tą właściwą ścieżką. To lekcja do odrobienia, która wzmacnia. Jestem pozytywny mimo wszystko.
I takie podejście pomaga w najtrudniejszych chwilach.
Przede wszystkim jestem marzycielem. Kiedy byłem dzieckiem pragnąłem wyjechać do USA, chciałem grać w NBA, fascynowałem się koszykówką. I zobacz, mimo że byłem niski, grałem na tyle dobrze, że dostałem się do akademickiej drużyny i zdobyliśmy srebrny medal. Wyjechałem do Stanów i chociaż nie zagrałem w NBA to widziałem mnóstwo meczów łącznie z finałem olimpijskim. Chciałem mieć pięciu synów. Wymarzyłem ich sobie, mam ich trzech. Dalej marzę o aktorstwie. Niech się ze mnie śmieją, że aktorów produkują łódzkie filmówki. Chcę się przekonać, czy dam radę. Marzę też o dostaniu szansy sprawdzenia się w roli prowadzącego dużego programu rozrywkowego w telewizji, w której jestem już od 18 lat! Ale dopiero od kilku nie boję się mówić i myśleć o marzeniach. Wciąż za nimi biegnę!