Rok temu mówił: „Czasami myślę o tym, by nie odejść bezpotomnie”. A teraz Rafał Sonik został ojcem!
1 z 4
Rafał Sonik został ojcem! Razem z partnerką Karoliną Sołowow doczekali się synka. Zwycięzca Rajdu Dakar z 2015 roku po swojej wygranej udzielił VIVIE! wywiadu. W rozmowie z Krystyną Pytlakowską opowiedział o nowych wyzwaniach i życiowych zakrętach… Nie spodziewał się wtedy, że rok później zostanie rodzicem.
Rafał Sonik: Mnie już naprawdę niewiele zaskoczy. Chyba tylko gdybym został ojcem. Nie mam dzieci i czasami myślę o tym, by nie odejść bezpotomnie.
Tymczasem dziś:
Czy przekazał synowi swój gen przygody? I jakim sam był dzieckiem? Przypominamy fragmenty wywiadu:
– Może ma Pan gen przygody, który niedawno został odkryty?
Rafał Sonik: Możliwe, bo ja muszę mieć swoją dawkę adrenaliny. Mój pradziadek podróżował, dziadek podróżował, ojciec podróżował. No a teraz ja podróżuję. Ten gen przygody to ja bym nazwał „piórem w tyłku”. Trudno mi usiedzieć w jednym miejscu.
– Ja to nazywam ADHD. Jako dzieciak miał Pan pewnie tysiąc pomysłów na minutę?
Rafał Sonik: Możliwe, zawsze pociągał mnie żywioł. Pamiętam wielką zaporę wodną pod Krakowem, która mnie zawsze fascynowała. Jeździłem tam, żeby zobaczyć, ile wody się nazbierało. To była pierwsza i druga klasa podstawówki. Później zacząłem uciekać na narty do Zakopanego. W piątej klasie uciekliśmy z kolegą z domu – piękna zima wtedy była.
– Oczywiście nikogo Pan nie uprzedził o swoim zamiarze?
Rafał Sonik: To była klasyczna ucieczka. Dopiero z Zakopanego zadzwoniłem do mamy, żeby nie odchodziła od zmysłów. Ale odczekaliśmy jakiś czas, żeby rodzice nie zaczęli od razu nas szukać. Byliśmy bezpieczni, bo zabraliśmy ze sobą nauczyciela wuefu i jego dziewczynę, parę 20-latków, którzy wtedy wydawali się nam bardzo dorośli.
– Jak to zabraliście? Związaliście ich i porwaliście?
Rafał Sonik: No nie, powiedzieliśmy im, że na tydzień uciekamy z domu, a oni mają się nami opiekować. Nauczyciel się zgodził, bo też był chyba żądny przygody.
– A szkoła? Zafundowaliście sobie samowolkę?
Rafał Sonik: Wagary, normalne. To nie były jedyne wagary w moim życiu. A w domu nawet awantury nie było ani lania, bo rodzice wiedzieli, że wywołają tym tylko gorszy skutek. Byłem buntownikiem. Nie znosiłem presji, zakazów, nakazów.
– Trudny jedynak?
Rafał Sonik: Właściwie tak, jedynak. Dopiero jak miałem 14 lat, urodziła się moja siostra. Jestem więc jedynakiem, bo nie miałem z innym dzieckiem wspólnego dzieciństwa. Jesteśmy z siostrą bardzo związani, ale jak miałem 15 lat, ona była rocznym bobasem i mało mnie wtedy interesowała.
Polecamy: „Zostając ojcem, facet odkrywa, że drzemią w nim umiejętności komandosa". Znani ojcowie i ich dzieci
2 z 4
– Kim jest Karolina?
Rafał Sonik: To moja duża nadzieja. A co będzie dalej, czas pokaże. Jest bardzo dzielna, wybacza mi wiele, moją pedanterię chociażby. I wie, jak nienawidzę się cofać.
– Jeździ z Panem na rajdy?
Rafał Sonik: Jeździ, jest zresztą córką kierowcy rajdowego. Bardzo dzielna dziewczyna.
– Jest Pan w trakcie rozwodu. Rozstanie to porażka?
Rafał Sonik: Z żoną przeżyliśmy 24 lata. Zdarza się, że ludzie nawet po takim czasie się rozchodzą, ich drogi przestają się krzyżować. Ale ja tego nie uważam za porażkę, tylko za kolejne doświadczenie życiowe. Moje życie ewoluuje w inną stronę, a życie żony w inną. Tak normalnie, po ludzku poszliśmy innymi drogami.
– A czasu jest mniej? Dobiega Pan pięćdziesiątki.
Rafał Sonik: Ale to bardzo fajny etap w życiu. Popełnia się już mniej błędów. Nauczyłem się na przykład, żeby za wiele nie oczekiwać od nikogo i od niczego.
3 z 4
Rafał Sonik: Nie mówię o słabościach. Moi przyjaciele twierdzą, że nigdy się nie skarżę, nawet jak mnie coś boli.
– A często Pana boli?
Rafał Sonik: Zdarza się. Miałem kilka wypadków. W tej ręce mam blachę, rekonstruowana była kość, bo po wypadku dostałem w niej ciężkiego zakażenia i kość podzieliła się na fragmenty. W pewnym momencie tkwiło w niej 30 śrub. To zdarzyło się po rajdzie w Nowym Kościele, niedaleko Jeleniej Góry. Młody motocyklista pomylił trasę, jechał pod prąd, wjechał we mnie i potrzaskał mi rękę. A później miałem złamany nadgarstek, jest w nim tytanowa blacha i 13 śrub. Jeżdżę z nimi i uważam, że jest dobrze. Proszę spojrzeć, ruszam tą ręką jak zdrową.
– To już uzgodniliśmy, że jest Pan bardzo silnym typem.
Rafał Sonik: I nie do zniesienia. Słyszała pani dowcip o góralu, który siekierą zabił żonę? Sąd pyta go: „Była niedobra dla dzieci?”. „E, dobra”. „Źle gotowała?”. „Dobrze gotowała”. „Nie sprzątała?”. „Sprzątała”. „To czemuście ją zarąbali?”. „Bo jakoś, tak ogólnie »mynconca« była”. Ja jestem tak ogólnie „mynconcy”. Ciągle wszystkich cisnę. Od drobiazgów po duże rzeczy, żeby opuszczali deski w toalecie, żeby suwaki w kombinezonach były zasunięte idealnie pośrodku, żeby kieszenie były zapięte. „Titanic” zatonął, bo ileś tam drobiazgów złożyło się na katastrofę.
Polecamy: „Zostając ojcem, facet odkrywa, że drzemią w nim umiejętności komandosa". Znani ojcowie i ich dzieci
4 z 4
– Jest Pan religijny?
Rafał Sonik: W pewnym sensie tak. Wierzę, że człowiek będzie osądzony, ale i sam się uczciwie osądzi. A skoro tak, to trzeba starać się czynić dobro. A swoją drogą byłoby cudownie, gdyby Bóg istniał i tym wszystkim zarządzał.
– Pana działalność charytatywna to też praca na rzecz dobrego osądu ostatecznego?
Rafał Sonik: Może.
– Na filmie z otwarcia Siemachy w Tarnowie – ośrodka dla dzieci z biedniejszych rodzin – Donald Tusk powiedział, że od Pana inni mogliby się uczyć. I dodał jeszcze: „Byłem, zobaczyłem i jestem lepszym człowiekiem, chociaż na chwilę”. Dobrze słyszeć o sobie takie słowa?
Rafał Sonik: Donald powiedział wtedy poza oficjalnym planem, że jest taki jak ja w marzeniach. A na Wigilii, bo był naszym gościem, skomentował: „Jestem prawie tak dzielny jak ty”. Oczywiście to przenośnia. W każdym razie filantropia to nie dawanie czegoś za coś, to cecha osobowości, a ja lubię się dzielić.
– Ale musi Pan zarabiać tych swoich 30 milionów rocznie w kilku firmach?
Rafał Sonik: Ja nie zarabiam, żeby się dzielić, tylko mogę się dzielić dlatego, że zarabiam. I to przywilej, a nie obowiązek. A poza tym, gdy człowiek się dzieli, jest dużo szczęśliwszy. Można być bardzo bogatym i absolutnie nieszczęśliwym. Ja poprzez Siemachę kreuję nowoczesne podwórka, daję tym dzieciakom możliwość rozwijania się i przekazywania sobie talentów. To taka wiedza, którą zdobyłem przez własne doświadczenia. Najwięcej uczymy się zawsze od tych, którzy są najbliżej nas.
– A nie od coachów?
Rafał Sonik: Miałem coachów – Amerykanina, Francuza, Anglika. Uczyłem się od nich tego, czego oni się nauczyli ileś tam lat wcześniej. Chodzi o współzawodnictwo w zawodach, to też trzeba umieć.
– To oni nauczyli Pana optymizmu?
Rafał Sonik: Optymistą byłem zawsze. Karolina nawet twierdzi, że huraoptymistą.
Rozmawiała: Krystyna Pytlakowska