Reklama

Oddycha sztuką, a artyści marzą, żeby ich namaściła, bo przyniesie im to sukces. Ale ani czułe słówka, ani koneksje w tym nie pomogą, bo kuratorka sztuki Anda Rottenberg siedzi z dala od koterii, a na jej pochwałę trzeba sobie zasłużyć. W rozmowie z Wiktorem Krajewskim opowiada, dlaczego chce się zaprzyjaźnić ze śmiercią oraz czy bycie bezwzględną popłaca.

Reklama

Niedawno wyszła jej kolejna książka – „Schyłek”. Są to dzienniki, które Anda Rottenberg spisywała od 2019 do 2022 roku. Zapis jej zmagań z codziennością jest nader szczery. Bez lukru, odarty z propagandy sukcesu, prawdziwie opisujący zmagania siedemdziesięciokilkulatki z życiem, jej fizyczne ograniczenia oraz przygotowania do śmierci. Bo choć Anda jest nadal aktywna zawodowo, wie, że już bliżej niż dalej do końca podróży.

[Ostatnia publikacja na VUŻ i VIVA! Historie:01.03.2025 r.]

Anda Rottenberg o związkach i wewnętrznej walce. Wywiad VIVA!

– Mama nie miała nic przeciwko temu, że poszła Pani na historię sztuki?

Moi rodzice nie wiedzieli, na jaki kierunek się wybieram. Nie pytałam ich o zdanie. O mojej maturze też się dowiedzieli, kiedy szłam na egzamin.

– A może wierzyli, że dokona Pani mądrych wyborów? Pewnie była Pani odpowiedzialną kujonką w szkole i stąd ta wiara.

Nie, nie byłam kujonką. Wiedza wchodziła mi do głowy na zasadzie osmozy. W liceum – owszem – zrzynałam matematykę od koleżanki, bo ona odrabiała lekcje, a ja nie. Za to miałam swoje zdanie. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy, że mam osobowość, z którą nauczyciele nie mogli sobie poradzić.

– A jak osobowość przekładała się u Pani w przypadku relacji z partnerami? Pani zwyciężała tak jak matka?

Ja się pakowałam i wychodziłam. Albo jeśli się wszystko toczyło na moim terenie, zapraszałam do wyjścia. Przed laty mój syn mi to wypomniał: „Wzięłaś psa i maszynę do pisania, przy okazji mnie też zabrałaś”.

Anda Rottenberg, VIVA! 4/2025.
Anda Rottenberg, VIVA! 4/2025. Fot. RAFAŁ MASŁOW

– Pani mówi, że właśnie tak wyszła, mając 44 lata, i już nigdzie i z nikim nie zamieszkała.

Miałam taki problem, że lubiłam być sama i zmierzałam do samostanowienia, a jednocześnie chciałam być w związku. No i coś musiało wygrać.

– Uchodziła Pani za dziwną osobę, że chce być sama?

Ja chciałam być w związku i byłam w kilku. Próbowałam zbudować dom jak typowa kobieta. Tylko mi się nie udawało. Próbowałam oddawać pole mężczyźnie, ale wcześniej czy później wychodziło, że to ja jestem samcem alfa.

– Lubiła Pani stan zakochania?

Tak, ale też miewałam syndrom Tytanii. Zakochiwałam się instrumentalnie, żeby zerwać poprzedni związek. Upatrywałam sobie mężczyznę, on nie wiedział, że jest na celowniku. Wszystko odbywało się w mojej głowie, ale pomagało mi to wyjść ze związku, w którym byłam.

Anda Rottenberg, VIVA! 4/2025.
Anda Rottenberg, VIVA! 4/2025. Fot. RAFAŁ MASŁOW

– W Pani najnowszej książce „Schyłek” odkrywa się Pani bardzo. Pisze Pani o swoich niedostatkach, ułomnościach, ograniczeniach. Taka szczerość dużo Panią kosztowała?

To jest dziennik. Piszę o tym, jak jest. Nie konstruuję prozy.

– W książce pada zdanie: „Na starość słabną mi ścięgna, w prawym barku niemal całkiem zerwane, trzyma się na jakichś resztkach”. Pani siebie nie oszczędza w „Schyłku”.

Ależ to życie mnie nie oszczędza. Ja tylko rejestruję fakty.

– Ale ludzie lubią nadać narrację swojemu jestestwu, że wszystko jest super, wszystko jest świetnie.

Oznacza to, że sami siebie okłamują. Ale przecież ja na pierwszy rzut oka nie wyglądam na osobę, która ma problemy ze ścięgnem w barku, prawda? Na zewnątrz jestem inaczej postrzegana, ale przecież kiedy mnie boli, to jest bardzo nieprzyjemnie.

[...]

Rozmawiał Wiktor Krajewski


Cały wywiad w nowej VIVIE! Magazyn w punktach sprzedaży w całej Polsce dostępny od czwartku, 27 lutego 2025 roku.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama