„Strzelałem do ludzi”, zdradza pisarz Arturo Pérez-Reverte. „Dobrze się sprawiłem”
Kałasznikowa składa „na ślepo”!
Hiszpański pisarz, Arturo Pérez-Reverte, znany jest z sensacyjnych powieści. W Polsce właśnie ukazała się Eva, druga po Falcó, szpiegowska powieść o czasach wojny domowej w Hiszpanii. Mało kto wie, że pisarz sam brał udział w wojnie. I nie tylko jako korespondent wojenny. W najnowszym dwutygodniku VIVA! pisarz opowiada, jak sam musiał wziąć karabin do ręki. Kałasznikowa ma w domu do dzisiaj i potrafi rozłożyć go i złożyć z zasłoniętymi oczami!
Co się wydarzyło na pustyni w Erytrei w 1977 roku?
To była zła bitwa. Z wojskowego punktu widzenia źle to zostało zrobione. Byłem w grupie, która najpierw wygrała, a potem przegrała. I nie mogłem powiedzieć: „Proszę to zatrzymać, bo ja chcę sobie pójść!”. Musiałem wszystko przeżyć razem z żołnierzami. Wtedy, jedyny raz w życiu, walczyłem. Miałem 25 lat i kałasznikowa. Szliśmy przez cały miesiąc z Erytrei do Sudanu. Walczyłem nie za Erytreę, nie za człowieczeństwo, nie za to, żeby uczynić świat lepszym miejscem, ani, żeby pomóc uciśnionym, ale żeby przeżyć. Nie wspominam tego z dumą. Ale przez ten miesiąc bardzo dużo się nauczyłem.
Strzelał Pan do ludzi?
Tak. I do mnie strzelano.
Zabił Pan kogoś?
Nie wiem, byli za daleko. Nie sprawdzałem.
Ale jest taka możliwość?
Zawsze jest.
Co zostaje w sercu, gdy strzela się do ludzi?
To nie jest skomplikowane. Chcesz po prostu żyć.
A potem?
Nie ma nic. To kwestia techniczna. Jeżeli strzelałem i przeżyłem, to znaczy, że dobrze się sprawiłem. Problemy moralne i etyczne dotyczą ludzi, którzy żyją w pokoju. Na wojnie wszystko jest proste. Dobry jest ten, który ci pomaga, a zły to ten, który chce cię zabić. Idee, kodeksy moralne tracą znaczenie.
A trauma? Gdy się uczestniczy w przemocy, płaci się za to cenę emocjonalną.
Zależy od psychiki. Gdybym nie czytał książek, wszystko byłoby chaosem. Książki pozwoliły mi trawić zło. Widziałem, jak paliło się Sarajewo czy Bejrut i widziałem Troję. Widziałem, jak mężczyźni żegnali się ze swoimi żonami i dziećmi, żeby iść umrzeć i widziałem Hektora, który żegnał się z Andromachą. Książki pozwalały mi zrozumieć, że to wszystko już się kiedyś wydarzyło. Zadziałały jak środek znieczulający. Dały mi dystans.