Weronika Kostyra 26 czerwca 2016 17:42
1/8
Paweł Małaszyński, Viva! luty 2006
Copyright @Piotr Porębski/Metaluna
1/8

Paweł Małaszyński mó­wi, że jed­ną z je­go pod­sta­wo­wych za­sad jest to, że­by za­wsze żyć zgod­nie z samym so­bą, nie oszu­ki­wać sie­bie oraz że­by być opar­ciem dla swo­ich bli­skich.

 

Zdobywca tytułu VIVA! Najpiękniejszy obchodzi dziś swoje 40 urodziny. Aktor i muzyk nigdy nie przejmował się zamieszaniem wokół swojego wyglądu. Stara się żyć zgodnie ze swoimi zasadami, najważniejsza jest dla niego rodzina, a sam siebie na­zy­wa chłopa­kiem z blo­ko­wi­ska, bo wychowywał się na osiedlu w Białymstoku

 

– Co dał Ci Bia­ły­stok?

Paweł Małaszyński: Wszyst­ko. Dla­te­go tam wra­cam. Tam są kum­ple. Z suk­ce­sem czy bez, za­wsze mnie przyj­mą tak sa­mo. Nie stra­ci­li­śmy te­go faj­ne­go fe­elin­gu. Wciąż umie­my się śmiać. Tak­że z sa­mych sie­bie.

 

Zobaczcie jego wyjątkowe zdjęcia sprzed kilku lat. Solo i z uroczą żoną Joanną Chitruszko, która od zawsze jest jedyną kobietą jego życia. Zobaczcie też co mówił VIVIE! w 2005 i 2006 roku o swoim dzieciństwie, aktorstwie i własnych priorytetach. Jego zdrowy rozsądek naprawdę budzi podziw.


Rodzina Pawła Małaszyńskiego od za­wsze zwią­za­na by­ła z woj­skiem. „Oj­ciec w ar­mii słu­żył zawo­do­wo, ale w do­mu nie by­ło żad­nej woj­sko­wej dys­cy­pli­ny. Ow­szem, nie­raz do­sta­łem la­nie, ale sam by­łem niesfornym dzie­cia­kiem. Moimi ulu­bio­ny­mi za­ba­wa­mi by­ło wy­bi­ja­nie szyb i ekspery­men­ty z ogniem”, wspomina. Dziś ma z ro­dzi­ca­mi świet­ny kon­takt. Jest im wdzięcz­ny przede wszyst­kim za to, że sza­no­wa­li jego wybo­ry. „Oj­ciec wy­cho­wał mnie na fa­ce­ta, któ­ry wie, co chce w ży­ciu ro­bić”, przy­zna­je. Ro­dzi­com jednak nie zawsze by­ło z nim ła­two.

 

Pro­ble­my za­czę­ły się wte­dy, kie­dy rok po ro­ku ob­le­wał eg­za­mi­ny do szko­ły te­atral­nej. „Przez trzy la­ta nie cho­dzi­łem do żad­nej szko­ły. Pół ro­ku stu­dio­wa­łem pra­wo, ale to w ogó­le nie by­ło dla mnie. Za­miast na­uki by­ły ba­lan­gi, wy­pa­dy z kum­pla­mi nad mo­rze, ko­bie­ty, wi­no i śpiew”...

 

Polecamy: "No, wariat! Ale fajny" Borys Szyc i Paweł Małaszyński: męski wywiad.

2/8
Paweł Małaszyński, Viva! luty 2006
Copyright @Piotr Porębski/Metaluna
2/8

– Zna­jo­mi na­zy­wa­ją Cię „Je­re­miasz”. Skąd się to wzię­ło?
Paweł Małaszyński
: Spodo­ba­ło mi się to imię i ty­le. To jest zwią­za­ne z pio­sen­ką „Je­re­my” Pe­arl Jam. Jestem szczę­śli­wy, że by­łem świad­kiem wiel­kie­go bun­tu mu­zycz­ne­go, ja­kim był grun­ge w Se­at­tle. Utożsamiałem się z tą fa­lą bun­tu i słu­cha­łem Ali­ce in Cha­ins, Pe­arl Jam, Ni­rva­ny, So­und­gar­den. Wła­ści­wie nie wiem, dla­cze­go uży­wam cza­su prze­szłe­go. Na­dal ich słu­cham. W Pol­sce ta­kim fe­no­me­nem jest dla mnie Ka­sia No­sow­ska. Jak jej słu­cham, to so­bie my­ślę: „Skąd ty bie­rzesz te tek­sty, dziew­czy­no?” Coś nieprawdopodobnego!

 

– Śmierć Kur­ta Co­ba­ina to był dla Cie­bie ko­niec świa­ta.
Paweł Małaszyński:
Pa­mię­tam to jak dziś: 8 kwiet­nia 1994 rok. Mam 18 lat. Wsta­łem ra­no i mnie zmro­zi­ło. Jak skoń­czy­łem 27 lat, to po­my­śla­łem so­bie: w tym wie­ku od­cho­dzi­li Co­ba­in, Mor­ri­son, Jo­plin, Hen­drix. Mo­że to jest ostat­ni rok me­go ży­cia?

 

– Ale nie pro­wa­dzisz chy­ba tak nie­zdro­we­go try­bu ży­cia jak oni?
Paweł Małaszyński:
Nie, ja­sne, że nie. Ale czę­sto my­ślę o nich. By­li mło­dzi, na fa­li. Ro­bi­li to, co ko­cha­li i nagle ko­niec. Wy­brań­cy bo­gów umie­ra­ją mło­do... Oni od­kry­wa­li no­we świa­ty, prze­cie­ra­li no­we szla­ki. To był wy­raz ich bun­tu. Ce­ną za to by­ły stres, sła­wa i dra­gi, któ­re ich za­bi­ły.


– Cze­mu je­steś ta­ki zje­żo­ny, wście­kły, nie­przy­stęp­ny?
Paweł Małaszyński:
Bo wi­dzę wo­kół „onych”, któ­rzy sie­dzą na gó­rze i pró­bu­ją o mnie de­cy­do­wać. Bo zaczynam wi­dzieć, jak ten za­wód wy­glą­da od pod­szew­ki.

 

– I dla­te­go na­zy­wasz ak­tor­stwo „woj­ną”, a śro­do­wi­sko „ba­gien­kiem”?
Paweł Małaszyński:
Bo tak jest. W ogó­le ży­cie to jest ta­ka ma­ła wo­jen­ka.

 

– Wy­obra­żam so­bie Cie­bie z tam­tych cza­sów: dłu­go­wło­sy zbun­to­wa­ny chło­pak, słu­cha­ją­cy undergroundowych ka­pel na bia­ło­stoc­kim osie­dlu. Oczy­wi­ście za­kła­dasz ze­spół.
Paweł Małaszyński:
Wszy­scy ma­rzy­li, że­by gdzieś grać. Mieć gi­ta­rę i pod­ry­wać dziew­czy­ny. Ja też tak chciałem, ale, kur­czę, tak się zło­ży­ło, że ni­gdy nie na­uczy­łem się grać na gi­ta­rze. Mam drew­nia­ne pal­ce. Te struny ja­kieś ta­kie ma­lut­kie... Wo­la­łem spraw­dzać się ja­ko wo­ka­li­sta i pi­sać tek­sty. Wszy­scy wo­kół gra­li w de­ath-me­ta­lo­wych ze­spo­łach.

 

– Grasz w ka­pe­li, grasz w se­ria­lu i w te­atrze. Wy­da­łeś też to­mik po­ezji. Ist­ny czło­wiek renesansu...
Paweł Małaszyński:
Ra­czej ro­man­tyk. Ale to prze­szłość. Te­raz sto­ję moc­no na zie­mi. Kie­dyś bu­ja­łem w obło­kach...

3/8
Paweł Małaszyński, Viva! luty 2006
Copyright @Piotr Porębski/Metaluna
3/8

Że­by za­ro­bić, Paweł Małaszyński pra­co­wał ja­ko kel­ner, był też urzęd­ni­kiem w biu­rze paszportowym i nale­wał pi­wo w knaj­pach. W koń­cu oj­ciec za­pro­po­no­wał mu układ. Je­śli do szko­ły te­atral­nej nie do­sta­nie się po raz trze­ci, pój­dzie do wojska. „Przy­sta­łem na to. Po­my­śla­łem, że prze­cież nie mo­gę ca­łe ży­cie tyl­ko jeździć na eg­za­mi­ny wstęp­ne. Po­je­cha­łem do Kra­ko­wa i w stu­dium ak­tor­skim L’art przy­go­to­wy­wa­łem się do eg­za­mi­nów. Po­sta­no­wi­łem zda­wać do trzech szkół”. W Kra­ko­wie i w Ło­dzi go nie przy­ję­li. Zo­stał Wrocław. Na ogło­sze­nie wy­ni­ków po­je­chał z oj­cem. Był 26 czerw­ca 1998 roku. Dzień, w któ­rym skoń­czył 22 la­ta. Dzień, w któ­rym od­na­lazł swo­je na­zwi­sko na li­ście przy­ję­tych.


„W szko­le by­ło bez­piecz­nie. A po­tem za­czę­ło się praw­dzi­we ży­cie, czy­li woj­na. Bo ak­tor­stwo w Pol­sce to ba­gien­ko”, mó­wi Pa­weł. Jesz­cze w szko­le po­sta­no­wił so­bie, że bę­dzie przyj­mo­wał tyl­ko ta­kie ro­le, które od po­cząt­ku do koń­ca będą dla nie­go cie­ka­we. I że nie bę­dzie grał w te­le­no­we­lach. „Nie chcę ugrzęznąć w ja­kimś ta­siem­cu na 200 od­cin­ków i być do koń­ca ży­cia ja­kimś Jan­kiem”, mó­wił.


Ka­ta­rzy­na Bu­ja­kie­wicz mó­wi, że Ma­ła­szyń­ski na punk­cie ak­tor­stwa ma praw­dzi­we­go ho­pla. „Tyl­ko że on nie lu­bi grać aman­tów. Po­wta­rza cią­gle: „Ja je­stem ofi­ce­rem”. I ma­rzą mu się ro­le ta­kich zbun­to­wa­nych chło­pa­ków”.

 

Polecamy: "No, wariat! Ale fajny" Borys Szyc i Paweł Małaszyński: męski wywiad

4/8
Paweł Małaszyński z żoną Joanną Chitruszko, Viva! grudzień 2005
Copyright @Piotr Porębski/Metaluna
4/8

Paweł Małaszyński poznał Jo­an­nę w przed­szko­lu. Po­tem ra­zem cho­dzi­li do jed­nej pod­sta­wów­ki. Mi­mo że miesz­ka­li 150 me­trów od sie­bie, przez te wszyst­kie la­ta roz­ma­wia­li ze so­bą za­le­d­wie kil­ka ra­zy. Wszyst­ko się zmie­ni­ło w li­ceum. Któ­re­goś ra­zu Pa­weł zo­ba­czył, jak Jo­an­na scho­dzi ze scho­dów. Miał wra­że­nie, że wi­dzi ją pierw­szy raz w ży­ciu. Za­ko­chał się od ra­zu. A ona nie. Dłu­go nie zwra­ca­ła na nie­go uwa­gi. „Zdo­by­wa­łem ją przez do­brych kil­ka lat. Jo­asia mia­ła oka­zję się prze­ko­nać, że ta mo­ja mi­łość to nie jest ja­kieś tam przelotne uczu­cie”, opo­wia­da.

 

Ich mi­łość wy­trzy­ma­ła roz­łą­kę, kie­dy Pa­weł stu­dio­wał we Wro­cła­wiu, a Jo­asia po stu­diach pe­da­go­gicz­nych prze­nio­sła się do Ka­li­sza, że­by w te­atrze tań­ca re­ali­zo­wać swo­ją naj­więk­szą pa­sję – ta­niec współ­cze­sny. Potem też cze­ka­ło ich wie­le sa­mot­nych dni. Pa­weł czę­ściej niż w ro­dzin­nym Bia­łym­sto­ku prze­by­wał w Warsza­wie. Po sied­miu la­tach zna­jo­mo­ści obo­je zde­cy­do­wa­li się na ślub. „Praw­dzi­wy prze­łom na­stą­pił, gdy które­goś dnia wró­ci­łem z pra­cy i mo­ja żo­na oświad­czy­ła mi, że jest w cią­ży”, opo­wia­da Pa­weł. Że jest ojcem po­czuł, kie­dy w szpi­ta­lu no­wo­na­ro­dzo­ne­go sy­na wziął na rę­ce. Te­raz my­śli już tyl­ko o tym, że­by ma­łe­mu Jere­mia­szo­wi po­ka­zy­wać świat. „Chciał­bym, że­by wy­rósł na sil­ne­go fa­ce­ta o moc­nym cha­rak­te­rze, że­by miał swo­je za­sa­dy i swój spo­sób na ży­cie. I chciałbym, że­by ko­chał swe­go oj­ca tak bar­dzo, jak ja ko­cham swe­go”.

 

5/8
Paweł Małaszyński z żoną Joanną Chitruszko, Viva! grudzień 2005
Copyright @Piotr Porębski/Metaluna
5/8

– Dla­cze­go ob­rącz­kę no­sisz na łań­cusz­ku na szyi?
Paweł Małaszyński:
Bo na pal­cu mi prze­szka­dza. Za­po­mnia­łem jej raz w te­atrze i bie­głem po no­cy z powrotem.

 

– Są po­ku­sy w tym za­wo­dzie?
Paweł Małaszyński:
Z pew­no­ścią, ale ja ich nie mam. Jak czy­tam, że mam ro­mans z Jo­an­ną Bro­dzik, to mogę tyl­ko par­sk­nąć śmie­chem. Mo­jej żo­nie jest przy­kro, ale za do­brze mnie zna, że­by przej­mo­wać się bred­nia­mi.

 

– Two­ja żo­na, Jo­an­na, to je­dy­na ko­bie­ta Twe­go ży­cia?
Paweł Małaszyński:
Cho­dzi­łem z dziew­czy­na­mi, ale tak na po­waż­nie to tyl­ko ona. Ja­ko 19-la­tek wiedziałem, że bę­dzie­my ra­zem. Mie­li­śmy kry­zy­sy, spię­cia i to­tal­ne mi­ło­sne od­lo­ty. Jak w każ­dym związ­ku. Jesteśmy 11 lat ra­zem. Od trzech lat w mał­żeń­stwie.

 

– Mał­żeń­stwo zmie­nia?
Paweł Małaszyński:
Nie.

 

– Chcesz się z nią ze­sta­rzeć?
Paweł Małaszyński:
Ja­sne!

 

– Ja­ka jest re­cep­ta na kry­zy­sy?
Paweł Małaszyński:
Uśmiech, roz­mo­wa, żart. To je­dy­na me­to­da na prze­trwa­nie. Wiem, że je­stem facetem, któ­ry ma wię­cej wad niż za­let.

 

Polecamy: "No, wariat! Ale fajny" Borys Szyc i Paweł Małaszyński: męski wywiad

6/8
Paweł Małaszyński, Viva! grudzień 2005
Copyright @Piotr Porębski/Metaluna
6/8

Paweł Małaszyński: Ja szyb­ko się ustat­ko­wa­łem, za­ło­ży­łem ro­dzi­nę i w ogó­le cie­szę się tym, co mam teraz. Oczy­wi­ście czasa­mi z żo­ną wspomina­my, jak to faj­nie kie­dyś się ba­lan­go­wa­ło. Ja uwiel­biam mo­ją rodzi­nę. Te­raz, kie­dy mam wspa­nia­łe­go sy­na, chcę mu po­ka­zać cały ten świat. Ta­ki ma­ły czło­wie­czek da­je ci si­łę.

 

– Jak Je­re­miasz oświad­czy: „Ta­to, chcę zo­stać ak­to­rem”, to co mu po­wiesz?
Paweł Małaszyński:
Nie bę­dę się sprze­ci­wiał. Po­wiem, że to cięż­ki za­wód. Nie wiesz, ko­mu mo­żesz zaufać. Ni­gdy nie wiesz, czy ci ka­dzą, czy mó­wią praw­dę.

 

– Dla­cze­go To­bie się aku­rat uda­ło?
Paweł Małaszyński:
Zna­la­złem się w od­po­wied­nim miej­scu, w od­po­wied­nim cza­sie. Tra­fi­łem na ca­sting do „Bia­łej su­kien­ki” Mi­cha­ła Kwie­ciń­skie­go. Po­tem ja­koś się po­to­czy­ło. Czy mi się uda­ło, po­wiem za kil­ka lat.

7/8
Paweł Małaszyński z żoną Joanną Chitruszko, Viva! grudzień 2005
Copyright @Piotr Porębski/Metaluna
7/8

Paweł Małaszyński otwar­cie przy­zna­je, że bez ro­dzi­ny go nie ma, nie ist­nie­je. Na py­ta­nia, czy żo­na nie jest za­zdro­sna o je­go pra­cę i fan­ki, od­po­wia­da za­wsze nie­zmien­nie: „Ona wie, że nie zro­bię nic głu­pie­go. Za dużo mam do stra­ce­nia”.

 

Po kil­ku la­tach spę­dzo­nych w War­sza­wie Pa­weł cią­gle naj­le­piej czu­je się w ro­dzin­nym Bia­łym­sto­ku. Kie­dy tyl­ko ma wol­ną chwi­lę, za­bie­ra rodzinę i je­dzie na Pod­la­sie. Naj­bar­dziej ce­ni so­bie tak­że bia­ło­stoc­kie przyjaźnie. Tu­taj ma naj­wię­cej kum­pli, któ­rzy cią­gle trak­tu­ją go tak jak wte­dy, kie­dy jesz­cze był w li­ceum czy na stu­diach.


To dzię­ki ro­dzi­nie i bia­ło­stoc­kie­mu ży­ciu nie prze­wró­ci­ło mu się w gło­wie. „No i dzię­ki te­mu, że cią­gle pozostał ta­ki bez­kom­pro­mi­so­wy w swo­ich wy­bo­rach. Wie do­brze, jakie ro­le chce grać i ma w so­bie du­żo poko­ry wo­bec ży­cia, za­wo­du. My­ślę, że to chro­ni go przed za­chły­śnię­ciem się tym, co dzie­je się wo­kół niego”, twier­dzi Mał­go­rza­ta Ko­żu­chow­ska.

8/8
Paweł Małaszyński z żoną Joanną Chitruszko, Viva! grudzień 2005
Copyright @Piotr Porębski/Metaluna
8/8

Paweł Małaszyński: Z show-biznesem jest jak z karuzelą. Nigdy nie wiesz, kiedy będziesz na górze, a kiedy na dole. I tak słynę z tego, że większość propozycji odrzucam. Zdarza się, że rezygnuję z udziału w jakimś projekcie już po przeczytaniu kilku pierwszych kartek scenariusza. Bo najbardziej istotne jest, żeby ten czy inny projekt wnosił coś wartościowego, żeby mi samemu chciało się go potem zobaczyć. Mam taką zasadę, żeby każdą produkcję traktować jako ostatnią i podczas każdego dnia zdjęciowego dawać z siebie wszystko. Muszę mieć świadomość, że nie będę tak pracował do końca życia i że kiedyś w końcu mój telefon przestanie dzwonić. Nigdy nie wiesz, kiedy twoja kariera się zacznie ani kiedy się skończy. Staram się pamiętać, że nic nie jest nam dane raz na zawsze. Zresztą mam świadomość, że od skończenia szkoły aktorskiej zagrałem wiele ciekawych ról i że być może coraz mniej już będę dostawał takich, które będą czymś zupełnie nowym, odkrywczym dla mnie.
(...)

 

– Kiedy przyjechałeś do Warszawy, gazety pisały, że idziesz pod prąd, że jesteś niepokorny i masz swoje ideały. To się zmieniło?
Paweł Małaszyński
: A kto powiedział, że ja idę pod prąd? A może to ja płynę sobie spokojnie, tylko co i rusz napotykam na jakieś przeciwności? Poważnie mówiąc, dalej mam poczucie, że jestem z tym całym show-biznesem na bakier. Myślę, że chyba chodzi o to, że nie zgadzam się na udzielanie 25 wywiadów, kiedy na ekrany kin wchodzi jakiś film ze mną, że nie chodzę na rauty, bankiety, bo mnie to nie interesuje. No i staram się nie eksploatować sam siebie we wszystkich możliwych telewizjach. Wiem, że promocja filmów jest również ważna, ale staram się być w tych sprawach rozważny, co wcale nie jest proste. Okładki w kolorowych pismach naprawdę nie są mi do niczego potrzebne, tak samo jak robienie parku rozrywki z mojego życia prywatnego.

 

– Kto Cię nauczył kreować swój wizerunek? Nawet nie masz agenta.
Paweł Małaszyński:
Nikt mnie nie nauczył. Robię po prostu to, co uważam za stosowne. I jasne, że popełniam błędy, ale pocieszam się wtedy, że każdy, kto podejmuje decyzje, ma prawo do błędów.

 

Polecamy: "No, wariat! Ale fajny" Borys Szyc i Paweł Małaszyński: męski wywiad

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Jedno zdjęcie Roxie Węgiel wywołało lawinę komentarzy. Odpowiedziała: „Ludzie muszą się przyzwyczaić, że jest inaczej”

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MARCELA I MICHAŁ KOTERSCY: w styczniu powiedzieli sobie „tak”, ale to niejedyna rewolucja w ich życiu. KATARZYNA ŻAK: o tym, co jest jej największym szczęściem i czego najbardziej żałuje. ANDREA CAMASTRA: dla zdobywcy gwiazdki przewodnika Michelin gotowanie jest jak teatralny spektakl. ALDONA ORMAN Z CÓRKĄ IDALIĄ w rozmowie pełnej metafizyki, ale też zwykłej codzienności. SWIFT, CYRUS, EILISH, GOMEZ, DUA LIPA: idolki zbiorowej wyobraźni.