Osiągnął międzynarodowy sukces, od 30 lat jeździ po całym świecie. „Mój dom jest zawsze przy mnie"
„Wożę go ze sobą", mówi nam Leszek Możdżer
Wybitny jazzman, wirtuoz pianina, kompozytor, producent muzyczny, twórca muzyki filmowej. Nagrał ponad 120 płyt! Leszek Możdżer mówi Beacie Nowickiej: „Dwanaście klawiszy to rodzaj niewoli, w której żyję od ponad 40 lat”. Mówi też o procesie kreacji, trwałych wartościach w jego życiu i miłości. Właśnie ze swoim trio wydał nową płytę „Beamo”. Rewolucyjna! – chwalą krytycy.
Leszek Możdżer o pierwszej podróży i pracy za granicą
Widziałam fragment koncertu w Korei: Pan na scenie, w tle monumentalne góry. Pan gra, niebo grzmi… Zanurzony w muzyce odbiera Pan jakieś bodźce?
Oczywiście. Każdy człowiek ma różne warstwy osobowości, jest tam energia, procesy mentalne. Jest również ciało fizyczne, które też odbiera sygnały. W Korei było dosyć zimno i akurat tego dnia grałem w butach, bo nie chciałem przemarznąć na scenie. Na góry nie patrzyłem. Nawet nie wiem, jakie tam były pejzaże, jeśli mam być szczery. Podczas grania widok mam zawsze taki sam: klawiatura przed nosem i po prawej stronie publiczność. Uprawiając muzykę, dotykam pewnego rodzaju tajemnicy, koncert to nie tylko wzbudzanie fali akustycznej. W grę zaczynają wchodzić elementy intelektualne, mistyczne, energetyczne. Bodźce dochodzą z zewnątrz, od słuchaczy, i od wewnątrz – w zasadzie też od słuchaczy, bo ich czuję w środku.
[...]
Koncertował Pan na wszystkich kontynentach, co Pana zachwyca?
Widziałem trochę świata i przyznam, że przestało mnie interesować oglądanie architektury, zabytków. Nie jestem turystą. Bycie turystą to inny stan umysłu, bo przygotowanie się do występu wymaga zupełnie innej mobilizacji, a nie trwonienia energii na wycieczki, spotkanka, zwiedzanka czy zakupiki. To rozprasza. Dlaczego artyści muzycy często jeżdżą sami w trasy koncertowe? Bo siłą rzeczy następuje konflikt interesów, gdy jedna osoba jest na wycieczce, a druga w pracy. Kiedy jestem za granicą i mam dwa dni oczekiwania na koncert, najchętniej siedzę w pokoju hotelowym i odpoczywam. Ciało przełącza się na tryb regeneracji, a umysł na pielęgnowanie abstrakcji. Wiem, że za chwilę będę musiał pokazać ludziom abstrakcyjny świat, w który muszę wierzyć.
Pamięta Pan swój pierwszy wyjazd na koncert?
To był wyjazd ze Zbigniewem Namysłowskim do Bilbao w Hiszpanii na festiwal Getxo Jazz. Moje pierwsze spotkanie ze światową sceną, z kulisami. Miałem 20 lat. Graliśmy przed Janem Garbarkiem, można było się tym zachłysnąć.
Tak Leszek Możdżer definiuje słowo "dom"
W tę podróż po świecie wyruszył Pan z rodzinnego Gdańska. To Pana heimat?
Na pewno tak, choć w tej chwili wszędzie czuję się u siebie. Przez 30 lat odwiedziłem tak dużo miejsc, że gdziekolwiek bym nie pojechał, to trochę wracam. To bardzo przyjemne uczucie wracać w te same miejsca. Widzę ludzi czarnych, białych, wątłych, silnych, mocno nasyconych słońcem albo bladych jak papier i zaczynam widzieć cywilizację z dystansu, jako całość złożoną z odmiennych elementów.
Gdzie jest dom, jakkolwiek go Pan definiuje?
Wożę go ze sobą. Moim domem jest moje ciało fizyczne, które ma dwie nogi, dwie ręce i jest obdarzone świadomością oraz emocjami. Warunki zewnętrzne nieustannie się zmieniają, a mój dom jest zawsze przy mnie. Nie jestem przywiązany do żadnego miejsca ani do żadnego adresu. Najwięcej swoich prywatnych rzeczy trzymam we Wrocławiu.
Jaki był tamten 20-latek w Bilbao?
Dobre pytanie… Na pewno szukałem tych uniwersalnych treści w muzyce, których szukam do dzisiaj. Wtedy jeszcze wierzyłem, że jest coś do zdobycia. Jeszcze nie wiedziałem, że trzeba zbierać wizytówki, budować relacje, nawiązywać kontakty. Byłem zajęty muzyką. Dziś widzę ten świat jako sferę osobistych kontaktów: z innymi muzykami, z organizatorami, z fanami. Nie patrzę już na show-biznes jak na przestrzeń, w której jest cokolwiek do zdobycia. Mam poczucie, że już wiele rzeczy w życiu widziałem, byłem na okładkach różnych magazynów, zarobiłem duże pieniądze, które oczywiście wydałem, zaliczyłem duże estrady, grałem dla dziesiątków tysięcy ludzi. Wiem, że to wszystko bardzo szybko znika. Jedyne, co może zostać, to relacje z ludźmi. Reszta jest nietrwała.
[...]
Rozmawiała BEATA NOWICKA. Cały wywiad przeczytasz w nowym numerze VIVY! Magazyn, który będzie dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 5 grudnia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ma 86 lat, wciąż zachwyca formą. Mało kto jednak wie, że DJ Wika skrywa smutną przeszłość