Orina Krajewska o relacji z mamą: „Ścieżka, na której teraz jestem, nierozerwalnie związana jest z jej chorobą”
Tak aktorka wspomina Małgorzatę Braunek

- Maria Elas
- , Elżbieta Pawełek
Orina Krajewska wcześniej miała rodzicom za złe, że wychowała się w niestandardowym domu, wypełnionym po brzegi różnymi wspomnieniami, bibeloty i pamiątkami z różnych podróżny. Marzył się jej zwykły dom, zwykłe imię i zwykli rodzice. Dziś jednak wie, że to, jak dorastała, ukształtowało ją w kobietę, którą dziś jest. W rozmowie z Elżbietą Pawełek z VIVY! aktorka powróciła wspomnieniami do dzieciństwa oraz opowiedziała o swoje relacji z mamą, zmarłą w 2014 r. Małgorzatą Braunek. Zapraszamy do lektury fragmentu wywiadu, który ukaże się na łamach VIVY! już 27 marca.
Orina Krajewska o rodzinnym domu i relacji z mamą. Wywiad VIVA!
Twoja mama mówiła, że w tym zawodzie trzeba mieć skórę słonia i serce gołębia.
Orina Krajewska: Zgoda, ale jak ma się 20 lat, to jest się w kontrze do starszych. Potem przerobiłam własne lekcje, dzięki którym dziś mam większą pokorę. Dojrzewanie to robota na całe życie. Idąc do szkoły teatralnej, byłam raczej myślicielką. Potrafiłam godzinami podróżować w myślach, bo zawsze miałam dużą wyobraźnię. Żyłam we własnym świecie. Ale może dzięki wrodzonej przekorze sięgam po rzeczy trudne. Tak stało się przy założeniu fundacji, do której impulsem był bunt wobec choroby mamy i kulejącego systemu ochrony zdrowia, zwłaszcza w opiece onkologicznej. Wcześniej mierzyłam się z tym, co mnie samej przeszkadzało w życiu. Pojechałam do Londynu i trafiłam do szkoły stosującej metodę francuskiego mima i aktora Jacques’a Lecoqa, polegającej na budowaniu postaci poprzez ciało. To pomogło mi nawiązać kontakt z ciałem, wyjść na scenę i śmielej zaglądać światu w oczy.
[...]
Mama urodziła Cię, mając 40 lat. Przy okazji powstał problem, jak zarejestrować Cię w urzędzie, bo w spisie imion nie znaleziono Oriny…
To imię podsunął rodzicom w dobrej intencji ich nauczyciel buddyzmu, co miałam im za złe, bo dzieci nie lubią się wyróżniać. Sytuacja zmieniła się z czasem, kiedy polubiłam jego oryginalność. Niedawno miałam rozmowę z profesorem Bogdanem de Barbaro do mojego podcastu „Osobiste rozmowy holistyczne” o podejmowaniu wyborów, braniu odpowiedzialności za swoje życie i samotności. W pewnej chwili, myśląc o niej, zrobiło mi się smutno. A profesor powiedział: „Smutek może nam towarzyszyć tak samo jak satysfakcja, ulga czy radość”. To kwestia znaczenia, które czemuś nadajemy. Nie lubiłam swojego imienia, ale widzę, jak wpłynęło na to, kim dzisiaj jestem.
Sprawdź również: Mateusz Banasiuk i córka Małgorzaty Braunek planowali ślub. Rozstali się nagle

Jako dziecko marzyłaś o normalnym domu, żeby rodzice nie odprawiali mantr, a tata był prezesem zamiast buddystą…
Pierwszy raz odważyłam się opowiedzieć o tym szerzej we wspomnianej książce „Zostawić stare za sobą”, która ukaże się w maju. Poruszam w niej tematy związane ze zmianą. Jej przewodnim tematem jest strata i nowy początek. Razem z osobami, które zaprosiłam do rozmowy, rozważamy, jak pożegnać to, co już nam w życiu nie służy, i jak przywitać to, co nowe i budujące. Pozwoliłam sobie w książce na kilka osobistych retrospektyw. I jeśli chodzi o dom, wobec którego miałam wielki sprzeciw w tamtym czasie, to dzisiaj widzę, że więź z nim cały czas trwa. Tak samo jak więź z mamą wciąż jest żywa, podobnie jak z tatą i braćmi. Dom nadal mnie kształtuje. Coś, co kiedyś motywowało mnie do buntu, dzisiaj pokazuje wartości, które chcę w sobie pielęgnować. Kiedyś marzyłam o białych marmurowych powierzchniach bez muszelek, kamyczków i obrazów, domu bez ścian. Dzisiaj w swoim domu mam kamienie przywożone z podróży… Nie chodzi o to, żeby całkowicie odciąć się od przeszłości. To ma być świadomy wybór, co chcemy z niej zachować, a z czym się pożegnać. Nie ma domu idealnego, u nas też nie było idealnie.
Ale Wasz dom był otwarty…
Zawsze mieliśmy otwarte drzwi i mnóstwo gości, chciałabym to kultywować u siebie. Mama wiecznie rozmawiała przez telefon i często się śmiała. Dzisiaj sama „wiszę” na telefonie, tak jak ona. Albo z kimś rozmawiam, albo z kimś się spotykam. To mnie „karmi”, chociaż lubię też pobyć sama. Myślę, że jestem trochę samotnym wilkiem. Potrzebuję mieć swoją przestrzeń i trochę głębokiej ciszy. Dopiero w ciszy możemy usłyszeć to, co mówi ciało i jakie ma potrzeby.
[...]
Czytaj też: Córka Małgorzaty Braunek i Andrzeja Krajewskiego źle życzyła rodzicom. Ujawniła prawdę

Twoja mama miała sposób na smutek i stres – śmiech. W znakomitej biografii pod tytułem „Braunek”, która jest już w księgarniach, czytamy, że nigdy nie okazywała złości. Była jak Mahatma Gandhi w spódnicy.
Bardzo często się śmiała i na pewno podczas choroby jej wrodzony optymizm i śmiech bardzo jej pomagały. Jakiś czas temu mieliśmy w fundacji zajęcia z jogi śmiechu. To było wspaniałe doświadczenie, bo okazało się, że nawet sztucznie wywołany śmiech kapitalnie poprawia samopoczucie. Mama w swojej terapii też stosowała jogę śmiechu. Byliśmy świadkami, jak dzielnie walczyła z nowotworem. Przed jej chorobą byłam bardzo niepogodzona z życiem, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. I wtedy coś we mnie pękło. Moje ambicje, frustracje przestały być ważne, gdy dowiedziałam się o diagnozie mamy. Ścieżka, na której teraz jestem, nierozerwalnie związana jest z jej chorobą. Czasem zastanawiam się, jakby to było, gdyby mama mogła uczestniczyć w działaniach fundacji. To nie jest instytucja upamiętniająca Małgosię Braunek, tylko żywa organizacja zajmująca się edukacją zdrowotną.
Zgodnie z powiedzeniem: „W zdrowym ciele zdrowy duch”?
O tym była pierwsza moja książka pod tytułem „Holistyczne ścieżki zdrowia”, napisana w formie wywiadów z ekspertami. Tu wspomnę o Levanie Marshall, terapeutce i przyjaciółce rodziców, która była mi bardzo bliska, a której zadedykowałam drugą książkę – „Siła umysłu. Siła emocji. Duchowe ścieżki zdrowia”. Levana powtarzała, że życie jest tajemnicą, bo na zdrowie składa się mnóstwo rzeczy, środowisko, styl życia, nasze traumy, które mogą być czasem transgeneracyjne, czyli przenoszone w rodzinie na kolejne pokolenia. Nigdy nie pokusiłam się o odpowiedź na pytanie, dlaczego moja mama odeszła w taki sposób i dlaczego przytrafiło się to naszej rodzinie. Ale gdyby nie żyła zdrowo, w zgodzie ze sobą, może zachorowałaby 20 lat wcześniej? Tak staram się o tym myśleć.
Cały wywiad w nowym wydaniu VIVY!. Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 27 marca 2025 roku.
Zobacz także: Orina Krajewska we wspomnieniu o Małgorzacie Braunek: „Wciąż szukam w sobie mamy”

Zobacz także
Galeria
Pokazywanie elementów od 1 do 3 z 12
Akcje
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 17
Fale, tafla, zwiększona objętość. Air Wand to domowy stylista włosów!
Współpraca reklamowa