Omenaa Mensah: "Każdy mój ruch przypomina dzikie zwierzę"
1 z 5
W najnowszym numerze "Vivy!" Omenaa Mensah razem z mamą, Izabellą, opowiedziała o rasizmie w naszym kraju, trudnych przejściach oraz o pomaganiu innym. Prezenterka dojrzała – poznała swoją siłę i odnalazła miejsce w show-biznesie. Gdy udzielała wywiadu w 2006 roku, jej życie znajdowało się w zupełnie innym miejscu. Rozmawiała wtedy z Krystyną Pytlakowską o swojej córce, Vanessie, dorastaniu jako osoba o ciemnym kolorze skóry i początkach kariery. Przypominamy tę rozmowę i wyjątkową sesję zdjęciową.
Omenaa Mensah urodziła się w Jeleniej Górze - jej mama jest Polską, a ojciec pochodzi z Ghany. Rodzice poznali się na studiach i połączyło ich uczucie, dla którego stawili czoło wielu trudnościom. Ponad 30 lat temu w Polsce taki związek szokował. Czy Omenaa stykała się z brakiem akceptacji?
Pamiętam, jak dzieci w szkole na szczepieniach bały się podchodzić do mojego taty, bo był inny. A ja to wszystko przeżywałam na swój sposób. Chłopcy z podstawówki, dwóch takich typowych albinosów, przezywali mnie „Murzynek Bambo”. Przybiegłam do domu rozżalona, skarżąc się ojcu, że tak na mnie mówią, a tata na to: „Nie daj się, kopnij ich w d…ę”. I tak zrobiłam na drugi dzień. Pani wpisała mi uwagę do dzienniczka, ale pomogło. Więcej się mnie nie czepiali.
Od tamtej pory wiele się zmieniło. Omenaa nabrała pewności siebie, choć ciągle musiała udowadniać, że w niczym nie jest gorsza.
Jako dziecko byłam kompletnie inna, zakompleksiona. Starałam się nie zwracać na siebie uwagi. Teraz wiem, że – jak to się mówi – roztaczam wokół siebie aurę i to ona przyciąga wzrok. Myślę, że to nie przez kolor skóry. Mamy XXI wiek. Ludzie przywykli do takich różnic. Ja w ogóle nie pamiętam, że jestem ciemniejsza. Niektórzy są oburzeni, jak mogę o sobie mówić, że jestem kolorowa. No, jestem. I wcale się tego nie wstydzę.
2 z 5
Tata zawsze jej powtarzał: „Będziesz musiała uczyć się dwa razy więcej niż inni. Będziesz musiała być dwa razy szybsza niż inni. Będziesz musiała udowadniać, że jesteś lepsza i znasz swoją cenę”. Przekonała się, że miał rację – nawet na studiach musiała wkładać w naukę więcej pracy niż reszta kolegów. Jak to się stało, że pani magister ekonomii trafiła do telewizji? Czy myślała o szkole aktorskiej?
Nawet mi to przez myśl nie przeszło, chociaż moja mama jest świetną aktorką. Ona by się tam odnalazła, a ja… Byłam bardzo spokojna, nieśmiała… Naprawdę. I wolałam pozostawać w cieniu, niż być w świetle jupiterów. Mój charakter z czasem się zmienił – nagle stałam się osobą, która wie, czego chce, twardo stąpa po ziemi i nie da sobie w kaszę dmuchać. Przecież ja od 17. roku życia pracuję. Najpierw jakieś tam promocje, potem pokazy mody, później tej mody coraz więcej. Zaczęłam wyjeżdżać za granicę. Wiedziałam już wtedy, że nie wolno zasypiać gruszek w popiele, trzeba rozwijać się na różnych frontach. Miałam agenta – Niemca, który mnie przerzucał w różne miejsca na świecie. Pracowałam i w Stanach, i we Francji.
Czy wtedy poczuła pewność siebie?
Zaczęłam siebie akceptować chyba ze dwa lata temu. Może to nie była walka, ale dojrzewanie. Różne sytuacje życiowe mnie jakoś tam doświadczały. Mogę powiedzieć, że posiadłam wiedzę o życiu o wiele większą, niż wskazywałby na to mój wiek. Myślę, że jednak najwięcej nauczyło mnie urodzenie Vanessy.
3 z 5
Narodziny córki zmieniły bardzo wiele. Czy Omenaa Mensah przewidziała, że tak się stanie?
Ja – chociaż trudno mi się do tego dziś przyznać – nigdy nie chciałam mieć męża i dzieci. Byłam egoistką, która chce skończyć studia, pracować, wyjechać za granicę. I w mojej wizji nie było miejsca ani na dziecko, ani na męża. Teraz, jak sobie to przypomnę, wstyd mi, że mogłam tak kiedyś myśleć. Vanessa ma cztery i pół roku i ja uwielbiam ją od czubka główki po paluszki u stóp. Dzieci bardzo kobietę zmieniają. To dziwne, wiem, bo większość młodych kobiet bardziej myśli o tym, by wyjść dobrze za mąż, niż robić karierę. Kiedy zaszłam w ciążę, miałam różne obawy. Przede wszystkim bardzo chciałam skończyć studia – dla mnie wykształcenie zawsze było najważniejsze. Wiedziałam, że studentki, rodząc dziecko, na ogół przerywają naukę. Ale ja byłam strasznym kujonem, choć może na to nie wyglądam. Mężczyznom bardziej kojarzę się z seksem niż z dyplomem magistra. Bardzo dużo siedziałam nad książkami, rzadko gdzieś wychodziłam. Od dziecka trenowałam koszykówkę, zamiast flirtować. Miałam mnóstwo koleżanek, ale nie kolegów. W wieku 16, 17 lat nie lubiłam facetów. Uważałam, że są zbędni. Teraz za to mam mnóstwo kolegów i lubię mężczyzn, ale z nimi trzeba umieć postępować.
4 z 5
Czym jest dla niej miłość i jaki jej ideał mężczyzny?
Miłość jest piękna, ale to zniewolenie ciała i ducha. A ja już dostałam nieźle po nosie i wiedziałam, czego chcę. A raczej, jakiego faceta. Po pierwsze, na swojego mężczyznę trzeba móc liczyć w każdej sytuacji. Szukałam więc wszystkiego w jednym. I zaradności, i inteligencji, i wrażliwości. No i żeby jeszcze był przystojny.
5 z 5
Czy pozbyła się kompleksów? Co sądzi o swojej cielesności?
To niesamowite, bo gdyby ktoś mnie widział, jak byłam nastolatką, miałby inne zdanie. Ja co wieczór przychodziłam do mamy, żaląc się, że jestem za chuda, za brzydka i w ogóle. Dziś mi się chce śmiać z siebie. Dopiero jak zaczęłam pracować w telewizji, powiedziano mi, że po pierwsze jestem osobowością telewizyjną, a po drugie, że mówię ciałem i każdy mój ruch przypomina dzikie zwierzę. Teraz już lubię swoje ciało, akceptuję je. By do końca móc je zaakceptować, trzeba mieć pełną akceptację u partnera. Zresztą odkąd pojawiła się Vanessa, nabrałam kobiecości i mężczyźni postrzegają mnie jako bardziej atrakcyjną. Kiedyś bałam się utraty figury i tak dalej. Niepotrzebnie. A poza tym bardzo dużo ćwiczę. Na pewno mam niezłą pupę… Podobno.