„Nie miałam odwagi wcisnąć czerwonego guzika”. Marta Wiśniewska wraca do porażki w Sopocie, która zmieniła wszystko
Wzruszające wyznanie Marty Wiśniewskiej. W najnowszym wywiadzie dla magazynu VIVA! artystka powraca do dramatycznych wydarzeń z Sopotu 2005. "Nie chciałabym, żeby mi to odebrano". Dziś odzyskuje głos i wreszcie tworzy na własnych zasadach. "Lubię to w sobie" – mówi z dumą.

- Redakcja VIVA!
- , Katarzyna Piątkowska
Nie poddała się, choć wielu już ją skreśliło. Marta Wiśniewska – artystka, matka, kobieta po przejściach – po latach wraca do najgłębszych emocji, wspominając bolesne doświadczenie z festiwalu w Sopocie. W szczerej rozmowie z dziećmi dla magazynu VIVA! odsłania, jak porażka ukształtowała jej siłę, a nowy projekt sceniczny stał się dla niej drogą do odzyskania głosu – dosłownie i w przenośni.
Upadek w Sopocie przekreślił jej karierę. Dziś Marta Wiśniewska mówi: „To mnie wzmocniło”. Wywiad VIVA!
[...]
Katarzyna Piątkowska: Wciąż boli Cię to, co się stało w Sopocie w 2005 roku, kiedy z piosenką „Ev’ry Night” walczyłaś o Bursztynowego Słowika? Nieudany występ na wiele lat przekreślił Twoją wokalną karierę.
Marta Wiśniewska: Ostatnio rozmawiałam o tym z Małgorzatą Haduch, która wyreżyserowała „oŚĆ!”. Porażki są rysami, które wzbogacają człowieka. Kształtują osobowość i pogląd na wiele sytuacji. Są dopełnieniem. Bez rzeczy, które przeżyłam, nie miałabym aż tyle do powiedzenia. Nie chciałabym, żeby mi to odebrano, bo to jest część mnie. Dzięki nim nauczyłam się zachowywać dystans i muszę powiedzieć, że lubię to w sobie.
Fabienne Wiśniewska: Bez tej sytuacji z Sopotu nie byłabyś dzisiaj tym, kim jesteś.
Xavier Wiśniewski: Dla mnie najważniejszą nauką z tego jest, że nigdy nie można się poddawać.
Marta: Jak mogłabym się poddać? Miałam was. I choć było mi naprawdę ciężko, nie miałam odwagi wcisnąć czerwonego guzika z napisem „Ucieczka”. Wybrałam niebieski z napisem „Jesteś matką, masz dwoje dzieci, musisz się nimi zająć”. Potraktowałam tamto wydarzenie jako niefortunny wypadek przy pracy, nie do końca z mojej winy.
Xavier: Oczywiście nie pamiętam tego, bo byłem wtedy bardzo mały. Ludzie jednak ciągle o nim przypominają, bo przecież fajnie jest komuś dopiec. Dla mnie mama jest siłaczką. Nie znam zbyt wielu takich osób. Przetrwała i dalej robi swoje.
Marta: Po tych wszystkich perypetiach miałam w sobie coś, co nazywam „głodem głosowym”. Niedosyt. Dopiero ten performance, który jest zrobiony na głos i ciało, pozwolił mi go zaspokoić. To jest moment, kiedy wydaję z siebie różne dźwięki, nieoczywiste – coś jak rura, gongi, skrzypce, odwrotność głosu, która nie jest ciszą, ale głosem, który człowiek zasysa do środka. Zaprosiłam ludzi do swojego świata, a oni chcieli mnie wysłuchać. Po jednym z tych występów podeszła do mnie dziewczyna i powiedziała, że dźwiękami opowiedziałam też połowę jej życia. Bardzo mi to wszystko zrobiło dobrze dla głosu, dla ciała i dla głowy.
Xavier: Zobaczyliśmy mamę jeszcze w trakcie prób. Było to mocne przeżycie, widzieć ją w takiej odsłonie.
– Podobało Wam się?
Fabienne: Było to coś innego, nowego, frywolnego. Mama w końcu dała sobie przestrzeń, by zrobić coś po swojemu, na swoich zasadach.
Marta: Naszym najsłodszym recenzentem jest babcia, moja mama, której podoba się wszystko, co robimy.
[...]
Rozmawiała: Katarzyna Piątkowska
Całość rozmowy – tylko w najnowszym numerze magazynu VIVA!, dostępnym przez dwa tygodnie od czwartku, 22 maja.
Czytaj też: Fabienne i Xavier Wiśniewscy bez tajemnic. Co naprawdę myślą o rozwodzie rodziców i byciu „na świeczniku”?
