Reklama

To była historia, która została sfilmowana. W 2005 roku Nicole Saleta zachorowała. Okazało się, że jedynym dla niej ratunkiem jest przeszczep nerki. Najpierw dawcą miała być jej mama Ewa Pacuła, ale w rezultacie to Przemysław Saleta oddał córce swoją nerkę.

Reklama

Komplikacje po przeszczepie

Niestety, po udanej operacji stan boksera dramatycznie się pogorszył. Sportowiec został podłączony do respiratora. Wtedy lekarz z warszawskiego szpitala, w którym pobrano narząd do przeszczepu, doc. Andrzej Chmura informował: „Stan Przemysława Salety uległ znacznej poprawie. Zmniejszyła się niewydolność oddechowa, ale trwa intensywna terapia pacjenta. Trafił do nas z powodu krwawienia. Potem nastąpiła niewydolność oddechowa. Podejrzewamy zator płuc”. Utrzymywany był w śpiączce farmakologicznej.

Na podstawie tych wydarzeń w 2012 roku powstał film „Bokser”.

Nicole i Przemysław Saleta nie mają dla siebie czasu?

Tymczasem w innym szpitalu jego córka dochodziła do siebie po przeszczepie. Ewa Pacuła opowiadała, że za wszelką cenę starała się uchronić Nicole przed informacjami o stanie zdrowia Salety. Niestety, przedostały się one do niej, ale jak wspomina, miała przeczucie, że wszystko będzie dobrze. I miała rację. Przemysław Saleta wrócił do zdrowia. W najnowszym numerze VIVY! Nicole opowiedziała jakie wtedy i jakie teraz łączyły ich stosunki.

Nicole: Staram się na każdy aspekt życia patrzeć pozytywnie. Może to taki rodzaj samoobrony. Na przykład nigdy nie pamiętam złych rzeczy, a każdy pobyt w szpitalu wspominam dobrze. Nawet bólu nie pamiętam.

Zawsze taka byłaś, czy to choroba Cię zmieniła?

Ewa: Mogę powiedzieć z ręką na sercu, że ona taka była. Od zawsze.
Nicole: Ale też choroba dużo mi dała. Dobrego.

Dziwne słowa z ust kobiety, która z chorobą będzie żyć już zawsze.

Nicole: Nauczyła mnie cierpliwości i działania. Przestałam przejmować się błahostkami.
Ewa: Szczerze mówiąc, wolałabym, żeby Nika przejmowała się nadprogramowymi kilogramami, niż żeby miała tę dojrzałość.
Nicole: Nauczyłyśmy się też cieszyć każdym dniem. Każdą drobnostką.

I pozwoliła Ci zbliżyć się z tatą?

Nicole: Na chwilę. Później jakoś tak się rozjechało.

Twój tata, Przemysław Saleta, w jednym z ostatnich wywiadów powiedział, że rozmawiacie raz w miesiącu, a widzicie się dwa razy w roku. Rzadko.

Nicole: Rzadko się widywaliśmy, gdy tato mieszkał w Tajlandii. Czasem dzwonię do niego, proponuję spotkania, ale on jest zabieganym człowiekiem.
Ewa: Ciągle nie ma czasu.
Nicole: Ciężko w sumie stwierdzić, dlaczego tak się stało.
Ewa: To nie jest wybór Nicole. Na szczęście mamy siebie.
Nicole: Z mamą rozmawiamy codziennie.

Dlaczego zdecydowałaś się opowiedzieć o swojej chorobie?

Nicole: Chcę poszerzyć świadomość ludzi na temat dializ otrzewnowych, takich, jakim ja się poddaję. Osoby chore, czekające na przeszczep, muszą być dializowane. Ale szpitale kierują je głównie na hemodializy, które są bardzo wyczerpujące. Byłam na nich trzy lata. Trzy razy w tygodniu trzeba być w szpitalu, gdzie maszyna przez cztery godziny oczyszcza krew. Zdarzyło mi się po takiej dializie na przykład
zasłabnąć na zajęciach na uczelni.
Ewa: Czasem nawet mówić jest trudno.
Nicole: Jak odpowiadać na pytania wykładowców, kiedy człowiek po odciągnięciu czterech litrów wody i toksyn czuje się jak rodzynek? (śmiech). Dzięki dializie otrzewnowej, którą robię sobie sama, mogę prowadzić w miarę normalne życie. To wymaga dobrego planowania i gospodarowania czasem. Jak gdzieś muszę być rano następnego dnia, muszę się odpowiednio wcześniej podłączyć, bo dializy absolutnie nie można przerwać.

Cały wywiad przeczytacie w najnowszym numerze VIVY!

Reklama

Nicole Saleta z tatą Przemysławem:

Jacek Poremba
Zdjęcia MARTA WOJTAL
Reklama
Reklama
Reklama