Natasza Urbańska: „Dobrze się uzupełniamy. W teatrze wiem, że to on jest reżyserem”
Zakochani opowiedzieli nam o wspólnej pracy. Które z nich jest… mistrzem w życiu prywatnym?
- Krystyna Pytlakowska
Natasza Urbańska mówi o nim: „Nauczyciel, autorytet, odkrywca”. Połączyła ich wspólna pasja. Od lat zakochani tworzą zgrany duet, również w życiu zawodowym. A które z nich jest… mistrzem w życiu prywatnym? Co Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz mówią Krystynie Pytlakowskiej o wspólnej pracy?
Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz o wspólnej pracy
Uważałeś, że Natasza ma talent?
Natasza: Długo się zastanawiasz, Janusz.
Janusz: Zamyśliłem się. Intuicyjnie wyczuwałem w Nataszy pewien artystyczny potencjał. Przyszła skromna, ciekawa dziewczyna, symetryczna gimnastyczka, na którą się miło patrzyło. Miała wdzięk i nosiła w sobie jakąś tajemnicę, którą chciało się odkryć.
Natasza: Musiałam się wszystkiego nauczyć, to był dla mnie zupełnie nowy świat.
Janusz: Ale byłaś pilna, miałaś ogromną samodyscyplinę i szybko robiłaś postępy. A nie miałaś łatwego zadania, bo wszystkie dziewczyny dobrze tańczyły i konkurencja była spora. Potem pojawił się pomysł ze śpiewaniem, co było dla mnie zaskoczeniem.
Natasza: Bo równolegle uczestniczyłam w próbach tanecznych i wokalnych u Janusza Stokłosy. Na górze śpiew, na dole taniec. Biegałam więc po tych schodach, żeby być i tu, i tu. Janusz powiedział wtedy: „Musisz się na coś zdecydować. Albo śpiewasz, albo tańczysz. Bo za chwilę się okaże, że jesteś za słaba i w śpiewie, i w tańcu”. To zabolało, ale powiedziałam sobie, że się nie poddam. I uczyłam się śpiewu poza zajęciami w Buffo, z nadzieją, że dostanę szansę.
(...)
Chciałaś mieć dzieci?
Natasza: Wcześniej byłam skupiona na sobie i karierze, ale gdzieś tam wiedziałam, że chcę mieć dziecko.
Janusz: Chociaż dla mnie to nie był sprzyjający czas – jedna premiera, druga premiera, dużo pracowałem wtedy w Rosji, wyjeżdżałem. To nie sprzyja myśleniu o rodzinie. Ale dobrze, że tak się stało. Narodziny Kalinki były bardzo ważnym momentem w naszym życiu. Zaczęliśmy myśleć o nim inaczej, poważniej. Zmieniłem moje priorytety. Przedtem mogłem wyjechać i zostawić Nataszę, co ona rozumiała, ale zostawić ją i dziecko? To już było trudniejsze. Zacząłem zastanawiać się wtedy nad propozycjami zawodowymi – przyjąć czy nie przyjąć, bo brałem pod uwagę rodzinę.
Ale przecież jesteś pracoholikiem.
Janusz: Nigdy tak o sobie nie myślałem. Jestem twórcą teatralnym, który z pasją wykonuje swój zawód. A to wymaga ciężkiej pracy i wielu poświęceń. Kalinka sprawiła, że zrezygnowałem z niektórych propozycji zawodowych, a Natasza znalazła dom. Ja już jeden w swoim życiu wybudowałem, zostawiłem go byłej żonie i dzieciom. Wystarczało mi mieszkanie. Lecz to ona miała rację.
Natasza: Dobrze, że ten dom się pojawił.
Janusz: I w tej chwili to ważne miejsce w naszym życiu. Zamykamy się w nim i właściwie niczego nam nie brakuje.
Natasza: Mamy tam całe gospodarstwo. A ja, gdy widzę, jaki Janusz jest tam szczęśliwy, też jestem szczęśliwa i spokojna.
Janusz: Bywanie szczęśliwym w życiu mi się już zdarzało, ale bycia szczęśliwym trzeba się nauczyć. I ja się tego ciągle uczę.
Natasza: A co tak naprawdę daje ci szczęście?
Janusz: Znalezienie wewnętrznej harmonii, właściwego balansu między wszystkim, co jest dla mnie ważne.
Czy wiecie, że kiedy na Was patrzę i widzę Waszą bliskość, też czuję się szczęśliwa?
Janusz: Brawo. Posiadłaś umiejętność odczuwania szczęścia, patrząc na kogoś. Może właśnie na tym to polega. Każdy sobie powinien wypracować własną formę szczęścia. Dla jednego to usiąść pod kwitnącą wiśnią i zadumać się nad pięknem smutku przemijania, a dla kogoś innego to odkrycie nieśmiertelności w uśmiechu swojego dziecka.
Natasza: Dla mnie szczęście to całość. Wszystko, co się wydarza, i jak sobie z tym radzimy. To nie tak, że cały czas czujemy się szczęśliwi. Szczęście to momenty. Wymaga troski o nasze relacje, o to, jak chcemy przeżyć nasze życie, jak chcemy dzielić się uczuciami, jak myślimy o sobie, jak czujemy się nawzajem, jak tęsknimy podczas rozłąki. Czas pandemii, trudny i wymagający dla wszystkich, przyniósł moment refleksji, co tak naprawdę w życiu jest ważne. Jesteśmy blisko siebie, czuję miłość Janusza i wsparcie, kiedy realizuję moje muzyczne projekty. A ja jestem z nim całym sercem, kiedy skupiony pracuje nad kolejnymi teatralnymi i filmowymi produkcjami i rozwiązuje różne problemy.
A jakie problemy rozwiązuje?
Janusz: Przede wszystkim problem istnienia teatru. Zrobiliśmy rejestrację filmową materiałów ze spektaklu „Polita”, zorganizowaliśmy cykl koncertów on-line, dla nas to coś kompletnie nowego. I gramy je na żywo. To też mobilizuje.
Oboje na barykadzie?
Natasza: Tak, ja teraz kończę płytę i realizuję kolejne teledyski, mobilizuję się, jakby na przekór wszystkiemu.
Janusz: A w „Policie” Natasza gra główną rolę. Jest wszechstronna tak jak Pola Negri, która zaczynała jako tancerka, aby potem stać się aktorką, w dodatku śpiewającą.
Natasza: To moja pierwsza główna rola. Zawsze musiałam się 10 razy bardziej starać niż inni, żeby w ogóle dostać jakąś solówkę. Janusz mnie bardziej surowo ocenia. Ale dzięki temu mogę się więcej nauczyć. Moje życie to ciągła praca i walka o utrzymanie kondycji.
Janusz: Gdy gramy „Politę” dwa razy jednego dnia, wysiłku Nataszy nie można porównać z niczym, co dzieje się na polskiej scenie. Imponujące, jak ona sobie z tym doskonale radzi. I wciąż zachowuje formę. Młode dziewczyny z zespołu mogą się od niej tego uczyć. Jestem z niej dumny, gdy widzę, jak wraca po dłuższej przerwie w lepszej formie niż większość zespołu.
Nie nauczyliście się jeszcze zostawiać teatru za drzwiami?
Janusz: Uczymy się tego.
Natasza: Chodzi o emocje. Nie możemy ich ze sobą przynosić do domu.
Janusz: Gdybyśmy tego nie potrafili, tobyśmy się pozabijali.
Podobno nie zawsze bywasz taki słodziutki. Jest w Tobie despota?
Natasza: W domu?
Janusz: Rzadko się stawiam.
Natasza: Janusz w domu logistycznie wszystko ogarnia, jednocześnie oddając mi pole do działania. Dobrze się uzupełniamy. W teatrze wiem, że to on jest reżyserem. Za każdym razem ma jakąś nową wersję spektaklu, zaskakuje mnie swoimi pomysłami. Uwielbiam pracować z Januszem.
Na tym właśnie polega Wasz związek, że ciągle jesteście siebie ciekawi?
Natasza: Nadal jestem ciekawa mojego męża, jest niepokornym, intrygującym, seksownym mężczyzną.
A Ty, Janusz, czego jesteś ciekawy w Nataszy? Czy czymś Cię zaskoczyła, na przykład w domu?
Janusz: Ja w domu potrzebuję świętego spokoju, żeby zebrać myśli. Daję Nataszy pole do działania, a ja sobie spokojnie w kąciku coś tam kombinuję. Natasza robi w domu właściwie wszystko. Nagle przesuwa szafy, przemeblowuje. Kiedyś wróciłem, a ona mówi: „Zobacz, co się zmieniło”. Patrzę: Włosy sobie obcięła czy co? A tu mieszkanie było kompletnie przemeblowane. Ja tego po prostu nie zauważyłem. Natomiast zauważam, jak Natasza się zmienia jako kobieta. Jej kobiecość jest coraz bardziej intrygująca.
Cały wywiad z Nataszą Urbańską i Januszem Józefowiczem w nowej VIVIE! od 11 lutego w punktach sprzedaży w całej Polsce i w formie e-wydania na hitsalonik.pl
Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz zorganizowali wyjątkowy koncert
Tej miłości można im pozazdrościć. Jak pisaliśmy wcześniej - Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz tworzą wyjątkowy duet w życiu prywatnym i zawodowym. Słuchacze mogli się przekonać o tym po raz kolejny. W Walentynki artyści podzielili się ze słuchaczami swoim talentem i wrażliwością. Z okazji Dnia Zakochanych przygotowali specjalny koncert dla wszystkich wielbicieli muzyki.
W towarzystwie wybitnych muzyków Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz zabrali nas w muzyczną podróż, podczas której opowiedzieli miłosną historię. A to wszystko przy dźwiękach jazzu, swingu z odrobiną popu.
Do koncertu powstała specjalna scenografia, która ozdobiła prywatne wnętrza Nataszy i Janusza. W eleganckim stylu z odrobiną błysku i szyku zamkniętego w czterech ścianach, wykonali ulubione miłosne utwory, które towarzyszą im całe artystyczne życie. Podczas koncertu można było usłyszeć utwory takie jak: Augustowskie Noce, Dream a little Dream of me czy Diamonds are a girl’s best friend