Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz o walce z hejtem: „Byliśmy równo kopani z każdej strony”
Zakochani zawalczyli o swoje szczęście
- Krystyna Pytlakowska
Łączy ich niezwykłe uczucie. Są dla siebie stworzeni, chociaż ich nikt nie dawał szans. Zakochanych dzieli osiemnaście lat różnicy. Oni udowadniają, że wiek, to tylko liczba, zwłaszcza gdy w grę wchodzi prawdziwa miłość. Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz są 13 lat po ślubie! Od tamtej pory tworzą szczęśliwe małżeństwo, rodzinę. I z roku na rok ich uczucie staje się silniejsze. A jak wszystko się zaczęło? Artystka po raz pierwszy zobaczyła swojego przyszłego męża na castingu do „Metra”. Chodziła jeszcze do podstawówki. Janusz Józefowicz odesłał ją wtedy z powrotem do szkoły. Po pewnym czasie znów się spotkali. Wtedy to on sam zaprosił Nataszę na przesłuchanie. I do swojego życia. Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz opowiedzieli Krystynie Pytlakowskiej o swojej relacji i o przeciwnościach, którym wspólnie stawili czoła na drodze do szczęścia.
Tak, ale mieliśmy rozmawiać o wieloletniej Waszej miłości, a nie o pracy.
Janusz Józefowicz: U nas są to dwie sprawy nierozdzielne. I chociaż starałem się unikać sytuacji miłosnych w pracy, po raz kolejny nie udało mi się nad tym zapanować.
Natasza: Z mojej strony jednak była to fascynacja. Kompletna fascynacja mężczyzną.
Zakochałaś się w o tyle starszym od Ciebie mężczyźnie? Nie bałaś się?
Natasza Urbańska: Myślę, że zakochałam się dużo później. Na początku imponował mi talentem, charyzmą, wiedzą, poczuciem humoru. Był autorytetem, nauczycielem, odkrywcą.
Janusz: A ja starałem się nie tworzyć dwuznacznych sytuacji…
Miałeś rodzinę, żonę, dwoje dzieci.
Janusz: Dlatego nie pozwalałem sobie na zakochanie. Na początku była to tylko nić sympatii.
To kiedy zobaczyłeś w Nataszy partnerkę i kobietę?
Janusz: Pewnego dnia po koncercie w Łodzi.
Natasza: Kupiłam w Piasecznie mieszkanie i zaprosiłam rodziców i ciebie. I wtedy ty powiedziałeś do nich: „Kocham państwa córkę”. Pamiętasz?
Janusz: Oczywiście, że pamiętam.
Ile wtedy miałaś lat?
Natasza: Dwadzieścia dwa chyba.
Janusz: I parę lat już byłaś w naszym teatrze. Grałaś w spektaklach „Grosik”, „Tyle miłości”, „Obok nas”, „Przeżyj to sam”? Ale w „Brelu” cię jeszcze nie było.
(...)
Uważałeś, że Natasza ma talent?
Natasza: Długo się zastanawiasz, Janusz.
Janusz: Zamyśliłem się. Intuicyjnie wyczuwałem w Nataszy pewien artystyczny potencjał. Przyszła skromna, ciekawa dziewczyna, symetryczna gimnastyczka, na którą się miło patrzyło. Miała wdzięk i nosiła w sobie jakąś tajemnicę, którą chciało się odkryć.
Natasza: Musiałam się wszystkiego nauczyć, to był dla mnie zupełnie nowy świat.
Janusz: Ale byłaś pilna, miałaś ogromną samodyscyplinę i szybko robiłaś postępy. A nie miałaś łatwego zadania, bo wszystkie dziewczyny dobrze tańczyły i konkurencja była spora. Potem pojawił się pomysł ze śpiewaniem, co było dla mnie zaskoczeniem.
Natasza: Bo równolegle uczestniczyłam w próbach tanecznych i wokalnych u Janusza Stokłosy. Na górze śpiew, na dole taniec. Biegałam więc po tych schodach, żeby być i tu, i tu. Janusz powiedział wtedy: „Musisz się na coś zdecydować. Albo śpiewasz, albo tańczysz. Bo za chwilę się okaże, że jesteś za słaba i w śpiewie, i w tańcu”. To zabolało, ale powiedziałam sobie, że się nie poddam. I uczyłam się śpiewu poza zajęciami w Buffo, z nadzieją, że dostanę szansę.
Wtedy nie byliście jeszcze parą?
Natasza: Jeszcze nie. Bardzo chciałam udowodnić Januszowi, że stać mnie na więcej, niż sądzi. I wiedziałam, że muszę dorównać tym utalentowanym dziewczynom. A dla mnie to oznaczało lata pracy. To nie tak, że wszystko samo przychodzi.
Zastanawiam się, jaki mechanizm kieruje mężczyzną, który się zakochuje w dziewczynie o tyle młodszej i, mając już ustabilizowane życie, ryzykuje dla niej wszystko.
Janusz: Myślę, że w moim wypadku trudno było mówić o życiowej stabilizacji. Zostałem mężem i ojcem w wieku 22 lat. Bardzo kochałem Dankę i Kamilkę, ale w pogoni za marzeniami zdałem na PWST w Warszawie – szkoła teatralna, stan wojenny, żona z dzieckiem na Śląsku. To była prawdziwa męka. Ludzie wtedy podczas weekendów balowali, a ja spędzałem je w koszmarnych pociągach, żeby chociaż chwilę pobyć z rodziną. Potem Danusia się przeprowadziła do Warszawy i pracowała w Teatrze Syrena. Ale ja miałem już przed sobą kolejne wyzwanie – polski musical. I znowu byłem gościem w domu. Danka zaczęła wyjeżdżać jako tancerka na zagraniczne kontrakty, Kamilka była u babci, a ja jeździłem zarabiać do Berlina Zachodniego. To był czas nie do nadrobienia. Kryzys musiał się pojawić. Myślę, że gdyby w moim sercu nie było miejsca dla Nataszy, to dziś łączyłyby nas tylko sprawy zawodowe.
Co się dzieje z uczuciem po latach? Co się dzieje z Waszą miłością?
Natasza: Nasze relacje też się zmieniają, kiedy mija pierwsze zakochanie, a pojawia się wystawiane na próby wspólne życie. Przez wszystko przeszliśmy razem, zwłaszcza kiedy pojawiła się pierwsza fala hejtu.
Janusz: Bardzo trudno było się nią nie przejmować. Po „Przebojowej nocy” wpadliśmy w jakiś wir politycznych przepychanek. Ja pracowałem w TVP za wszystkich prezesów telewizji i nigdy wcześniej się z czymś takim nie zetknąłem.
Natasza: Niezależnie od opcji politycznej robiliśmy swoje. Pozostaliśmy wierni sobie, a nie prezesom.
Janusz: Pojawił się też internet, gdzie każdy mógł bezkarnie pluć na innych. I stało się to w Polsce sportem narodowym. Wtedy dostało nam się bardzo ostro. Ja byłem bardziej odporny, ale dla Nataszy nastał naprawdę trudny okres.
Natasza: I poczułam wtedy ogromne wsparcie od Janusza. Nauczyłam się nie szukać potwierdzenia w komentarzach, interesuje mnie jedynie konstruktywna krytyka.
Janusz: Natasza dzięki talentowi i ciężkiej wieloletniej pracy zaprezentowała się polskiej publiczności w „Przebojowej nocy” jako artystka wszechstronna i wyjątkowa. No i jeszcze Józefowicz wymyśla dla niej nowy format.
A po za tym hejtowali Cię, że zostawiłeś dla niej żonę. Nie umieli Ci tego wybaczyć?
Janusz: Mnie i Nataszy. Byliśmy równo kopani z każdej strony.
Natasza: To był rok 2007.
A pobraliście się w 2008 roku. Żeby udowodnić, że Wasz związek to poważna sprawa? A może Natasza świetnie gotowała?
Janusz: Robiła pyszne skrzydełka z kurczaka (śmiech).
Natasza: To było moje popisowe danie. A ślub nas jeszcze bardziej wzmocnił.
Cały wywiad z Nataszą Urbańską i Januszem Józefowiczem w nowej VIVIE! od 11 lutego w punktach sprzedaży w całej Polsce i w formie e-wydania na hitsalonik.pl.