Płyną smutne wieści z Łodzi. Nie żyje uczestniczka programu "Nasz nowy dom", która w 2021 r. zwróciła się po pomoc do ekipy Katarzyny Dowbor. Historia Anny Malinowskiej poruszyła do łez miliony widzów w całej Polsce. Kobieta przedwcześnie straciła córkę, po czym zdecydowała się na samotną opiekę nad nastoletnią wnuczką. Los nie szczędził im ciosów...

Reklama

Nie żyje Anna Malinowska. Była uczestniczką programu "Nasz nowy dom"

Pani Anna cieszyła się sympatią wśród fanów programu prowadzonego wówczas przez Katarzynę Dowbor. Odcinek z jej udziałem wyemitowano w marcu 2021 r. Widzowie poznali wówczas jej poruszającą historię — kobieta i jej wnuczka Gabrysia żyły razem, starając się wiązać koniec z końcem po śmierci mamy nastolatki. Pomimo bardzo trudnej sytuacji życiowej zarażały uśmiechami oraz bardzo zżyły się z ekipą Katarzyny Dowbor.

Niedawno na rodzinę spadło kolejne nieszczęście. U pani Anny stwierdzono nowotwór jelita grubego. Przeszła operację i chemioterapię, jednak pojawiły się przerzuty na kolejne organy. Mimo to kobieta nie traciła woli walki i wierzyła, że wygra z podstępną chorobą. Sił dodawała jej wnuczka. "Nie poddaje się, muszę żyć dla Gabrysi! Oprócz mnie nie ma nikogo!" — mówiła z zacięciem Dziennikowi Łódzkiemu.

Niestety rak okazał się bezlitosny. Pani Ania zmarła 20 maja.

Zobacz także
Andrzej Marchwiński / POLSAT

Opiekowała się nastoletnią wnuczką, przedwcześnie straciła własną córkę

Ekipa "Naszego nowego domu" odwiedziła 67-letnią Annę oraz jej 14-letnią wnuczkę na początku 2021 r. Dom, w którym mieszkały, był w fatalnym stanie. Używały tylko jednego pokoju, spały razem w łóżku, a stary piec na węgiel rujnował zdrowie chorej na astmę kobiety.

"W łódzkiej dzielnicy Bałuty, w połowie domu z czerwonej cegły mieszka pani Ania, która sama wychowuje wnuczkę Gabrysię. Córka pani Ani, mama Gabrysi zmarła kilka miesięcy temu z powodu nowotworu żołądka. Wcześniej zmarł partner pani Ani, kobieta została na świecie zupełnie sama, z długami i jednym jedynym celem: wychować wnuczkę" — pisano na profilu programu w dniu emisji odcinka.

Pani Anna miała przy sobie tylko Gabrysię. W 2018 r. zmarł jej wieloletni partner Janek. "Od sierpnia czuł się źle. Poprzeziębiał grypy. Padło na serce, układ krążenia. W styczniu 2019 roku było z nim już tak źle, że zawiozłam go do szpitala. Umarł 26 stycznia" — wyznała Dziennikowi Łódzkiemu.

Pół roku później nowotwór stwierdzono u jej 37-letniej córki, Urszuli. Zrobiła gastroskopię, zaniepokoiły ją nieustające bóle żołądka. Na ratunek było już za późno: "Okazało się, że to zaawansowany nowotwór żołądka. Szybko wszystko poszło. Okazało się, że są przerzuty do kości, szpiku kostnego. Nikomu nie życzę, by przeżył śmierć własnego dziecka".

Reklama

W wymiar tego rodzinnego dramatu dziś trudno uwierzyć...

Reklama
Reklama
Reklama