Na scenie rock'n'rollowiec, w domu czuły mąż i ojciec. Maciej Maleńczuk wiele zawdzięcza żonie
"Uważam, że rodzina to wartość nadrzędna"
- Marcjanna Maryszewska
- , Beata Nowicka
„Sex, drugs and rock’n’roll…”. Życiorys Macieja Maleńczuka doskonale wpisuje się w tę maksymę. Ale czy do końca? W rozmowie z Beatą Nowicką muzyk odsłania swoją drugą, nieznaną twarz. I zaprasza nas do swojego domu – „miejsca pracy i miejsca ojcostwa”.
[Ostatnia publikacja na Viva Historie i VUŻ 22.11.2024 r.]
Maciej Maleńczuk o rodzinie oraz tym, czym jest dla niego dom — wywiad VIVY!
– Pół życia spędziłeś w trasie. Dziś zaprosiłeś mnie do swojego gniazda. Czym jest dla Ciebie dom?
Miejscem pracy. Miejscem ojcostwa. Wolałbym nie nazywać tego królestwem. Niedawno ktoś otworzył budę z kebabem i ogłosił: „To jest moje królestwo” (śmiech). Więc to jest moje studio kompozytorskie. Siedzimy w pomieszczeniu bardziej rekreacyjnym, ale obok mam kanciapę z takim sprzętem, że spokojnie można by nagrać płytę.
[...]
– Twoi bliscy mają tu wstęp?
Pewnie, że tak. Zabawne, bo ja bez przerwy zapraszam, ale one nie chcą tu wchodzić. A przecież mogłyby pograć na PlayStation, pobawić się ciężarkami albo gruszką bokserską czy raczej latającą piłką mojej produkcji. Gdy skończymy gadać, dam ci rękawice, spróbujesz trafić w to cholerstwo. Ostrzegam – będzie trudno. Mam tu pełno chłopackich zabawek. Spełniłem marzenia z dzieciństwa.
– Maciek, ale Ty masz w domu same dziewczyny!
Dlatego żadna tu nie przychodzi (śmiech). Widzę ruchy na rowerku, gdy nie ma mnie w domu, a często wyjeżdżam. Do grudnia mam 26 koncertów. Dużo. Dopiero wtedy stajesz się muzykiem. Musisz się ogarnąć, zapakować do samochodu, niczego nie zapomnieć, na przykład paska do gitary. Musisz mieć zgraną ekipę, która też nie zapomina. Moja ekipa, i muzyczna, i techniczna, ma etos pracy, co, jak wiesz, w Krakowie nie jest częste. Dario jest moim menedżerem, ale też moim kumplem. Lata temu, kiedy zaczęliśmy współpracę, spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Wystarczyło.
[...]
– Co zawdzięczasz dziewczynom?
Najwięcej – jeśli chodzi o dziewczyny – zawdzięczam mojej żonie. To, że mam dzieci, dom, rodzinę. Pod tym względem jestem bardzo prawicowy, uważam, że rodzina to wartość nadrzędna. Dom mógłbym kupić, ale już bym go nie wyremontował, 10 razy by mnie oszukali. Wszystko zrobiła Ewa. Ma duże zdolności, zaprojektowała przepiękną, wypasioną okładkę Homo Twist. Dom to też jej dzieło. Ewa trzyma rodzinę w garści. Irma mieszka już gdzie indziej, Rita również, ale dla mnie wciąż są dziećmi. Jestem ich ojcem i rozpiera mnie duma. Miłość ojcowska to kompletnie inny gatunek miłości, na całe życie. Żal, że powoli odchodzą i za chwilę zostaniemy tu sami z psem… Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie. Na razie na górze mieszka Elma z przyjaciółką z Ukrainy, uratowaliśmy jednego człowieka z miasta Dniepr. Czytałem, że tam w ogóle nie ma humanistycznych uczelni, za to dużo fabryk i zakładów produkcyjnych. W czasach ZSRR władza powiedziała: „Potrzebujemy do nich inżynierów” i postawiła na uczelnie ścisłe. Ksiusza też taką uczelnię kończy, ale teraz jest wojna. Czasami mam okropne przemyślenia – moja żona strasznie się wtedy na mnie wku…ia – że w czasach ZSRR był straszny syf, ale przynajmniej był pokój.
[...]
Rozmawiała Beata Nowicka
Cały wywiad dostępny w nowym numerze magazynu VIVA! w punktach sprzedaży już od czwartku, 21 listopada.