Na ekranie zadebiutowała, gdy miała osiem miesięcy. Dzięki ojcu pokochała aktorstwo i teatr
„W teatrze taty czułam się jak w domu” mówiła Viola Karolak
Przez wiele lat łączyła ich dość dziwna relacja: nie mieszkali w jednym domu, ale każdą wolną chwilę spędzali razem. Tomasz Karolak swoją córkę zaraził miłością do aktorstwa i teatru. Zabierał ją ze sobą do pracy, a ona poznawała, jak wszystko działa od podszewki. Dziś Viola Karolak ma już 17 lat i z dumą przyznaje, czyją jest córką: „Tato nauczył mnie patrzenia na świat, sztukę z różnych perspektyw, bardzo to sobie cenię”. O tym, jak wygląda łącząca ich relacja, opowiedzieli Beacie Nowickiej w najnowszym wywiadzie dla VIVY!.
Pamiętam jak w IMCE, której dyrektorowałeś – ale nie miałeś gabinetu – siedzieliśmy na korytarzu na kanapie i przybiegła do nas Lenka. Miała trzy latka, powiedziała: „Tata, ja też będę aktorką!”.
Tomasz Karolak: Przed premierą „Dzienników” Gombrowicza weszła na scenę, gdzie Piotrek Adamczyk w skupieniu przegadywał swój tekst. Przerwał, spojrzał na Lenę i zapytał: „A kim ty jesteś, dziewczynko?”. „Jestem córką Tomka Karolaka”. Piotrek: „O, to fajnie, a ja tu właśnie przygotowuję się do przedstawienia”. Lenka na to: „Wiem, a ty wiesz, że to mój tatuś tu rządzi” (śmiech). Swoją pierwszą rolę „zagrała” z Violką w serialu „39 i pół”. Była dzieckiem Cyganki, miała osiem miesięcy. Wciąż mam zdjęcia z tego planu. Mówi się, że upływający czas najbardziej widać po dzieciach…
Prawda. Lenka ma już 17 lat, 179 centymetrów wzrostu, zaraz Cię przerośnie.
Lena Karolak: Gdy byłam dzieckiem, w teatrze taty czułam się jak w domu. Uwielbiałam tam przesiadywać. Znałam każdy kąt, ze wszystkimi rozmawiałam. Byłam ciekawa, otwarta, socjalna. Teraz już taka nie jestem (śmiech). Interesuje mnie sztuka Japonii. Pamiętam, że miałam siedem lat, kiedy tata specjalnie dla mnie wyreżyserował opowieść o dzielnym chłopcu Momotaro, który aby odczarować zaklęcie rzucone na rodziców przez złego demona Kudayasi, musi zdobyć cudowną wodę z góry Fudżi. Momotaro wyruszał w podróż pełną przygód i niebezpieczeństw. To był piękny spektakl, odniósł ogromny sukces i był grany przez wiele lat.
Tomasz: Często przyprowadzała do teatru koleżanki. Któregoś dnia, tuż przed rozpoczęciem spektaklu, poruszenie – nie ma Lenki. Szukamy wszędzie i nic, przepadła. Publiczność gromadzi się na sali, my w panice. W końcu dziewczyny ją znalazły, weszła z koleżanką pod widownię. Stamtąd obejrzały cały spektakl. Przedstawienie się skończyło, zaglądam pod widownię, a one łażą na czworakach i czegoś szukają. Wreszcie wychodzą i Lenka woła z triumfem: „Tata, uzbierałyśmy 100 złotych!”. Kieszonkowe…
Lena: Widzom zawsze wypadały z kieszeni jakieś drobne… (śmiech). Uwielbiałam przychodzić na próby, podglądać, jak aktorzy przygotowują się do roli. Kiedy publiczność ich oklaskiwała, ja wiedziałam, ile ich to kosztuje. Lubiłam oglądać przedstawienia spod schodów. Stamtąd dobrze widziałam scenę i widownię. Pamiętam moje zaskoczenie, że reakcje widzów mogą być tak różne. Tato nauczył mnie patrzenia na świat, sztukę z różnych perspektyw, bardzo to sobie cenię.
[...]
- Zobacz też: Łączy ich gen indywidualizmu i fascynacja teatrem. Córka Tomasza Karolaka pójdzie w ślady sławnego ojca?
Może, zabierając Lenę do teatru, podświadomie wpłynąłeś na to przeznaczenie? W końcu od dziecka „uczyła się” u najlepszych.
Tomasz: To prawda. Była świadkiem najlepszych lat IMKI. Widziała inscenizacje Mikołaja Grabowskiego, Krystiana Lupy, Łukasza Kosa, Pawła Świątka, Moniki Strzępki. Miała okazję zobaczyć Daniela Olbrychskiego w „Niespodziewanym powrocie” i w „Ogrodniku”. Ma rozpiętość spojrzenia na to, czym jest forma teatralna, sztuka w ogóle. Z Violką zadbaliśmy o jej wrażliwość artystyczną. Ja tego nie dostałem. Wychowywałem się w Ustroniu Morskim, w telewizorze oglądałem zespół harcerski Gawęda i marzyłem, żeby w nim występować. Być może podświadomie stwarzam dzieciom możliwości, jakich sam nie miałem?
Kiedy ostatnio Lenka widziała Cię na scenie?
Tomasz: Kilka dni temu, w Teatrze Słowackiego w Krakowie. Graliśmy „Kwartet” Schaeffera, z Mikołajem Grabowskim, Andrzejem Grabowskim i Jankiem Peszkiem. Moje dzieci siedziały na widowni i po spektaklu Lena powiedziała: „To jest niesamowite, że przedstawienie ma 50 lat, aktorzy są siwi, a całość fantastycznie koresponduje z młodą publicznością”. Cieszę się, że ceni groteskę, ma poczucie humoru. To w życiu ważne.
Lena: To był świetny spektakl, wspaniale zagrany, mega mi się podobał. Tato imponuje mi jako aktor, bo jest dobry w tym, co robi, ma talent. Jego sekret polega na tym, że on nie gra, jest sobą. Na scenie zrobi wszystko, żeby wtopić się w rolę. Kiedy zobaczyłam go jako Drag Queen, popłakałam się ze śmiechu. Podobało mi się. Byłam w pozytywnym szoku, że to jest mój tato i tak wygląda. Myślę, że ta przygoda zmieniła też jego spojrzenie na mniejszość, jaką jest środowisko LGBT.
Tomasz: Lenka jest z pokolenia, które nie czuje różnic płciowych, w przeciwieństwie do nas. Pozytywnie odebrała mnie w tej roli: „Czasami jesteś taki homofobopodobny, a tu nagle okazało się, że masz dystans” (śmiech). Świetne doświadczenie, jeśli chodzi o relację z nastolatką, która ma przyjaciół z różnych kręgów.
Rozmawiała Beata Nowicka
Sesja zrealizowana w hotelu Verte. Cała rozmowa dostępna w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 5 grudnia.