Reklama

Trzy miesiące po śmierci ojca Monika Miller poczuła się gotowa, by porozmawiać z naszą dziennikarką Krystyną Pytlakowską. Ostatnie tygodnie były dla 23-latki bardzo ciężkie. Córka Leszka Millera Juniora pogrążona była w żałobie na tyle, że z dnia na dzień porzuciła wszystkie artystyczne projekty, nad którymi pracowała i zniknęła z social mediów. Dziś powraca i z głębi serca opowiada jak przeżyła ogromną stratę taty. Poniżej fragment wywiady z Moniką Miller.

Reklama

Wywiad z Moniką Miller o utracie ojca

– Jak się dowiedziałaś o śmierci ojca?

Siedziałam na leżaku na greckiej plaży i pisałam pracę licencjacką na laptopie, kiedy przyszedł dziadek i poprosił, żebym zamknęła komputer, bo ma mi coś do powiedzenia. Już wiedziałam, że stało się coś złego, ale nigdy bym nie pomyślała, że aż tak złego. Powiedział: „Monisiu, twój ojciec nie żyje”. Tylko tyle. Jak umarł, dowiedziałam się później.

– Był w depresji?

Nie potrafił cieszyć się życiem. Był w nim jakiś smutek i obojętność, ale nie sądziłam, że ma myśli samobójcze. Próbowaliśmy wysyłać go do psychiatry, ale za każdym razem przerywał terapię, nie dawał rady, był zbyt wrażliwy.

– Gdy się dowiedziałaś…

Wpadłam w histerię, zaczęłam strasznie płakać, tam, na plaży, przy ludziach. A w hotelu zastałam babcię bliską omdlenia, też rozpaczliwie płaczącą. Tylko dziadek był
bardziej opanowany. Wzięłam leki uspokajające i dałam je babci. Tego samego dnia wróciliśmy do Polski Nawet nie wiem, jak się spakowaliśmy i jak weszliśmy do samolotu. To wszystko moja pamięć wyparła.

– Spodziewałaś się, że Twój ojciec może zdobyć się na taki krok?

Nie, absolutnie. Wiem, że ludzie zadają sobie śmierć, ale nigdy nie myślałam o samobójstwach w kontekście mojej rodziny, że akurat nas to dotknie. Tym trudniej się uporać ze śmiercią taty. Ja jestem jedyną jego córką i jedyną wnuczką premiera. A ojciec też był jedynakiem.

– Jednak decyzja o śmierci to nie jest dzieło jednej chwili.

Jestem pewna, że o niej myślał. Tylko dlaczego my o tym nie wiedzieliśmy? Dlaczego nam się z tego nie zwierzył? Gdy już się to stało, dowiedzieliśmy się od niej, że tylko czekał, aż wyjedziemy, aby to zrobić. Wtedy pierwszy raz od dłuższego czasu miałam jechać z dziadkami na wakacje.

– A nie wyczuwałaś, że jest smutny, nieobecny, że się zamyśla?

Nie. Mam do siebie żal, że kiedy widzieliśmy się po raz ostatni, to trwało tylko chwilę. Weszłam na moment do domu dziadków, u których był akurat wtedy, powiedziałam: „Cześć” i wyszłam.

Reklama

Całą rozmowę możecie przeczytać w najnowszym wydaniu magazynu VIVA!, który będzie dostępny w sprzedaży od czwartku.

Mateusz Stankiewicz/AF Photo
Reklama
Reklama
Reklama