Monika Miller: „To nie jest takie proste spotkać osobę, z którą można normalnie porozmawiać”
Co jeszcze o miłości opowiedziała wnuczka Leszka Millera?
- Katarzyna Piątkowska
Monika Miller, wnuczka Leszka Millera, ma za sobą długoletni związek. Po rozstaniu z narzeczonym miała zły czas, a kolejne znajomości nie były najlepsze. Napisała o tym piosenkę „W bezruchu”. Leszek Miller, dziadek Moniki, był pierwszą osobą, która zobaczyła teledysk nagrany do utworu. „Cała Monika”, skomentował. Alinie Mrowińskiej powiedziała: „Wszystko w piosence jest wzięte z mojego życia. Śpiewam o bardzo złym czasie, kiedy rozstałam się z moim długoletnim narzeczonym. Kolejne doświadczenia randkowania też nie były najlepsze. Zdałam sobie sprawę, że to nie jest takie proste spotkać osobę, z którą można normalnie porozmawiać. A co dopiero mówić o prawdziwej miłości”.
Przy okazji zdradziła, kto jest dla niej ideałem, a Leszek Miller wyznał, jak poznał swoją żonę Aleksandrę.
Małżeństwo dziadków to dla Ciebie ideał związku?
Monika: O tak, ale takie związki już chyba są na wymarciu. Smutne.
Leszek: Poznałem żonę, jak miałem 19 lat, Ola – 16. Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia.
Monika: Jak ja wam zazdroszczę.
Leszek: Chodziliśmy do tego samego technikum w Żyrardowie. Miałem brata ciotecznego, któremu rodzina przysyłała z Anglii płyty z muzyką młodzieżową, a jeszcze miał magnetofon, głośniki. I w związku z tym był obiektem pożądania na wszystkich prywatkach. A ja, tak przy okazji, chodziłem z nim. Któregoś dnia klasa Oli robiła w szkole potańcówkę. Przyszliśmy z bratem, ja dumnie niosłem płyty Beatlesów, Rolling Stonesów. Pod ścianą siedziało kilka dziewcząt, spojrzałem na jedną z nich i pomyślałem: Boże, albo ta, albo żadna.
Pana przyszła żona też tak pomyślała?
Leszek: Na szczęście tak. Wszystkim niedowiarkom mówię, że jestem żywym dowodem na to, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje.
Na taką miłość czekasz?
Monika: Bardzo bym chciała, ale nie bardzo wierzę, że w dzisiejszych czasach jest to możliwe. Chociaż… Napisałam kiedyś na Instagramie: „Miłości nie szukaj na siłę, po prostu pozwól jej się znaleźć”.
Leszek: Miałem 23 lata, kiedy braliśmy z Olą ślub. Po 50 latach pojechaliśmy do Urzędu Stanu Cywilnego w Żyrardowie. Jest w tym samym miejscu, tylko wystrój się zmienił. Prezydent miasta wręczył nam dyplom, przyszły panie urzędniczki. Bardzo to było wzruszające. Kiedy żegnaliśmy się, powiedziałem paniom: „Za 50 lat przyjdziemy tu znowu, proszę być na posterunku”.
Monika: Uwielbiam opowieści dziadków z ich młodości, są wręcz surrealistyczne. Mama babci nie pozwalała jej się spotykać z dziadkiem. Bo wyglądał na łobuza.
Leszek: Chuligana. Z długimi włosami, w skórzanej kurtce, na motorze. Miałem wtedy przyjaciela, zresztą do dziś go mam, który miał ujmujący wygląd i sposób bycia. Augustyn przychodził do mojej Oli do domu
i prosił jej mamę o pozwolenie na wyjście z córką, całował rączki, dziękował. Wychodzili z Oleńką, mama była zachwycona, a za rogiem domu czyhałem już ja.
Pełny wywiad z Leszkiem i Monika Millerami przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu VIVA!, dostępnym także w sieci w formie e-wydania na stronie hitsalonik.pl. Przypominamy, że wszystkie sesje z najnowszego wydania magazynu VIVA! powstały przed wprowadzeniem stanu epidemii w Polsce.