Reklama

W ciągu siedmiu lat zdobyła najwyższe szczyty wszystkich kontynentów, czyli słynną Koronę Ziemi. Na Mont Blanc weszła jako świeżo upieczona absolwentka Politechniki Warszawskiej i mama dwulatka: „Dziś wiem, że w trakcie zdobywania Dachu Europy popełniłam kilka błędów, które mogły skończyć się źle. Mam nadzieję, że moje dziecko nie będzie miało tak szalonych pomysłów”, mówi wprost w rozmowie z Elżbietą Pawełek dla magazynu VIVA!. Jak sama przyznaje, siła jest wszędzie. Ale jest coś, co dla niej było szczególnie trudne do przezwyciężenia.

Reklama

Zobacz: Miłka Raulin nie wie, co znaczy „niemożliwe”. Oto najmłodsza Polka, która zdobyła Koronę Ziemi!

Reklama

Równie trudne, co zdobycie górskiego szczytu, czyli tęsknota za synem. „Porównując się z tamtą Miłką, wydaje mi się, że dziś jestem gorzej zorganizowana. Kiedyś mój dzień był tak napięty, że nie dało się w niego nawet wcisnąć szpilki, za co zapłaciłam chronicznym zmęczeniem i anemią. Z rana zawoziłam dziecko do szkoły, potem jechałam do pracy… wiadomo, jak jest w korporacji. Odbierałam Jeremiego i wracaliśmy do domu. Zakupy, obiad, lekcje, lekarz, zepsuty samochód etc. Bieżące sprawy pochłaniały mnie do 22. Kiedy Jeremi szedł spać, siadałam przed komputerem, obrabiałam zdjęcia, montowałam filmy, przygotowywałam ofertę sponsorską, uczyłam się social mediów, a po zrobieniu wszystkiego szłam jeszcze biegać. Dużo się nauczyłam dzięki temu projektowi”, ujawnia. Jak poradziła się z tym, że przy synku nie ma jej tyle miesięcy? Zobaczcie nasze wideo!

Reklama
Reklama
Reklama