Miłka Raulin nie wie, co znaczy „niemożliwe”. Oto najmłodsza Polka, która zdobyła Koronę Ziemi!
Kim jest Miłka Raulin?
- Elżbieta Pawełek
Autorka projektu Siła Marzeń. Polska himalaistka, podróżniczka, miłośniczka wspinaczki. Ale także mama. Jej przygoda z górami, ale tak na poważnie zaczęła się w 2011 roku. Wówczas Miłka Raulin, mając na koncie zdobyty Mont Black, postanowiła przesunąć granicę swoich możliwości. Plan miała ambitny - zdobycie najwyższych wierzchołków kontynentów. Tak powstał projekt pod nazwą Siła Marzeń: „Gdybym wiedziała, ile będzie kosztowało to przedsięwzięcie, to z pewnością bym je porzuciła i uciekła z krzykiem”, mówiła w rozmowie z Elżbietą Pawełek dla magazynu VIVA! w maju tego roku. Nie poddała się jednak, a realizacja planu zajęła jej siedem lat. Ale udało. 22 maja 2018 roku ukończyła swój plan, gdy stanęła na szczycie Mount Everestu. Czym jest projekt Siła Marzeń, skąd sama brała siłę na realizację powziętego planu i która góra „pogroziła jej palcem”? Oto fragment niezwykłej rozmowy z Miłką Raulin.
Lubisz styl sportowy? Koniecznie wejdź na Modago.pl i znajdź buty sportowe damskie.
Miłka Raulin o górach i projekcie Siła Marzeń
Jej historia brzmi jak bajka. Bajka o odważnej dziewczynie, niemającej nic prócz wielkich marzeń. Dla wielu stała się inspiracją, by spełniać swoje pragnienia. Trzy lata temu zdobyła Koronę Ziemi –najwyższe szczyty wszystkich kontynentów i została 10. i najmłodszą Polką, której się to udało. O tym, jak zaczął się ten „wysokogórski romans” i co jej dał, Miłka Raulin w niezwykle szczerej rozmowie z Elżbietą Pawełek.
I stworzyłaś projekt pod nazwą Siła Marzeń.
Tak. Ale gdybym wiedziała, ile będzie kosztowało to przedsięwzięcie, to z pewnością bym je porzuciła i uciekła z krzykiem. Projekt Siła Marzeń nie ograniczał się tylko do wspinaczek wysokogórskich i treningów. To była również logistyka wyjazdów, sprawy organizacyjne, sprzętowe i przede wszystkim pozyskiwanie funduszy na bardzo kosztowne wyprawy. A nie jest to łatwe, gdy pracuje się na pełnym etacie i wychowuje dziecko.
Skąd brałaś na to siłę?
Siła jest wszędzie. Siłę ma myśl, słowo, marzenie. U mnie wszystko zaczyna się od założenia folderu na pulpicie komputera. Niby nic, ale ten folder to skarbnica wiedzy i zadań, które muszę wykonać, by być bliżej swojego szczytu. Dziś daję sobie medal za to, że zrealizowałam tak poważny projekt, organizując wszystko samodzielnie. Porównując się z tamtą Miłką, wydaje mi się, że dziś jestem gorzej zorganizowana. Kiedyś mój dzień był tak napięty, że nie dało się w niego nawet wcisnąć szpilki, za co zapłaciłam chronicznym zmęczeniem i anemią. Z rana zawoziłam dziecko do szkoły, potem jechałam do pracy… wiadomo, jak jest w korporacji. Odbierałam Jeremiego i wracaliśmy do domu. Zakupy, obiad, lekcje, lekarz, zepsuty samochód etc. Bieżące sprawy pochłaniały mnie do 22. Kiedy Jeremi szedł spać, siadałam przed komputerem, obrabiałam zdjęcia, montowałam filmy, przygotowywałam ofertę sponsorską, uczyłam się social mediów, a po zrobieniu wszystkiego szłam jeszcze biegać. Dużo się nauczyłam dzięki temu projektowi. Musiałam go również nagłośnić, żeby pozyskać niebotycznie wysoką kwotę. Cały projekt kosztował pół miliona złotych, a takiej sumy nie zapewniłby mój kolejarski etat, nawet gdybym odkładała środki przez kilkanaście lat. Przed wyprawą na Mount Everest wysłałam sześć tysięcy ofert sponsorskich. Byłam tak bardzo zdeterminowana. A musiałam za każdym razem przekonać daną firmę, że warto zainwestować w drobną, niepozorną dziewczynę z dużymi marzeniami.
Waleczna Kaszubka?
Tak, jestem uparta, ale Kaszubi tacy są. Mówi się, że Kaszuba dobrze mieć za przyjaciela, ale niedobrze jest się z Kaszubem poróżnić.
W swoich książkach z cyklu „Siła Marzeń” piszesz, że miłość do gór jest jak romans z Bradem Pittem czy Tomem Cruise’em, ale w odróżnieniu od tych przystojniaków góry są dostępne dla każdego. Wiesz, jak spełniać marzenia?
Wiem, schemat jest dla każdego dostępny. Każde marzenie trzeba potraktować jak projekt, który ma początek i koniec. Trzeba też wierzyć, że nam się uda, bo przecież głęboko tego pragniemy, prawda? Ja marzenia wizualizowałam, wieszając na ścianie sypialni kartki z hasłami zapisanymi w trybie dokonanym. Na jednej napisałam: „W 2018 roku zdobyłam Everest, była cudowna pogoda, a ja zostałam najmłodszą Polką z Koroną Ziemi”. Patrzyłam na tę kartkę kilka lat. To była pierwsza rzecz, jaką widziałam po przebudzeniu. Byłam na Mount Evereście, nim go zdobyłam, czułam niezmierne szczęście i radość, wyobrażałam sobie każdy krok mojej drogi na wierzchołek. Byłam na Antarktydzie, zanim tam pojechałam. Śnił mi się ogromny księżyc i wielka biała góra. Ale to, co jest najważniejsze w realizacji każdego projektu, to plan działania. Żadna wizualizacja marzeń nie będzie skuteczna, jeśli nie określimy ram czasowych i listy zadań.
Elbrus był dla Ciebie dużym wyzwaniem. Przypuszczałaś, że ta góra da Ci tak popalić?
Elbrus, tak jak większość gór, zdobywałam w pojedynkę. To były początki moich wypraw, a ja straciłam wtedy czujność. Jestem wdzięczna tej górze, że pogroziła mi palcem. W samą porę dostałam lekcję pokory i zrozumiałam, że nie jestem niezniszczalna, a moje ciało podczas wielogodzinnej wspinaczki w ekstremalnie złych warunkach ma określoną wytrzymałość. Nabierałam doświadczenia.