Michał Witkowski o miłości: "Moja obecna konkubina, jest nieznanym człowiekiem"
"Możemy razem śmiać się do końca świata. Od razu wiedzieliśmy, że mówimy tym samym językiem"
- Elżbieta Pawełek
Kiedyś na imprezie występował w sukni ślubnej swojej matki lub w hełmie na głowie. Dziś zmienia image. Frak szyty na miarę, muszka, szykowne okulary… Czy to na pewno ten Michał Witkowski? O niezwykłym dzieciństwie, traumach, miłościach i mającej już rzesze fanów „Autobiografii”, w której odsłania swój intymny świat, autor kultowego „Lubiewa” rozmawia z Elżbietą Pawełek. "Przede wszystkim chciałem napisać autobiografię, jakiej nie było. Z rozbudowanym tłem kulturowym, obyczajowym, z portretem miasta, ludzi i dopiero na tym szerokim tle osadzić siebie. Zalęknioną małą „ciotkę”, którą wszyscy popychają i biją. I która ucieka w swoją własną rzeczywistość. Zmyśloną", opowiada o swoim pomyśle.
Michał Witkowski w wywiadzie VIVY! o Autobiografii, miłości i konkubinie
Zadurzyłeś się w Sośnickiej?
Każdy chyba ma swoją miłość, choć w szkole w starszych klasach musiałem się z tym ukrywać, bo wypadało słuchać punk rocka. Na dowód tej miłości przyjąłem na bierzmowaniu imię Zdzisław. Nie wiem, czy ktokolwiek oprócz mnie zrobiłby to dobrowolnie. Za każdym razem, jak przychodził do mnie kolega, Sośnicka z największą czcią szła za szafę. Wcześniej jednak całowałem jej płytę, dodając: „Przepraszam, madame…”. [...]
Kiedy poczułeś się kimś innym?
Nie uświadamiałem sobie tego, że jestem homo, bawiłem się z dziewczynkami lalkami i w dobrobyt, czyli Pewex. Nie było tam chłopców. Jedna dziewczynka stawała za ladą i pytała: „Czym mogę służyć?”. A inna, która miała dolary, mówiła: „Poproszę całą zgrzewkę gumy Donald…”. [...]
Dalej piszesz swoją „Autobiografię” na zamkniętej grupie facebookowej?
Codziennie publikuję nowy odcinek i ludzie mi za to płacą. Dla wielu z nich to jest wieloletnia terapia, dzięki której przepracowują przeszłość. Żyli w PRL-owskich blokach tak jak ja, mieli podobne dzieciństwo. Ale kiedy kończy się część pierwsza „Autobiografii” i jest pierwszy seks, to nasze drogi się rozchodzą. Nikt takiego życia jak ja nie miał, a przynajmniej nikt normalny. To jest najciekawsze, choć w tym już się tak nie odnajdą. Pierwszy tom liczy 500 stron, jest do tego jeszcze niepublikowanych 1000 stron, ale to nie może wyjść, bo rodzice by mnie zamordowali. [...]
Sprawdź też: Łukasz Simlat po raz pierwszy mówi o związku i żonie. Ujawnił sekret ich relacji
A co z miłością?
No widzisz, albo się zakocham w kimś tak znanym, że nie mogę o tym opowiedzieć, bo zniszczyłbym mu karierę, albo w kimś takim jak moja obecna konkubina, która jest nieznanym człowiekiem. Mieszka w małym mieście, posiada kilka kamienic i ma wszystko gdzieś. To jest ktoś, z kim można oglądać stare rzeczy, jak „Balladę o lekkim zabarwieniu erotycznym”, i śmiać się z dowcipnych powiedzonek. Bo ci wszyscy znani i bogaci byli zawsze tak zajęci, że musiałem się z nimi umawiać dwa tygodnie wcześniej. I jeszcze słyszałem: „Ale jak będę w Tokio, to odwołam”. Z bogatymi i znanymi, owszem, jest miło, ale nie są materiałem na kogoś, z kim można by konie kraść, jak z moją konkubiną.
Zakochałeś się?
Trudno to nazwać miłością, raczej jest to między nami nić porozumienia. Możemy razem śmiać się do końca świata. Na początku był to mój fan, który napisał, że świetnie mnie rozumie. Od razu wiedzieliśmy, że mówimy tym samym językiem. Ale nie ma w tym żadnego erotyzmu i właśnie dzięki temu to może tak długo trwać.
Cały wywiad w nowej VIVIE! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży od 15 lutego.