Zbliżył się do Boga i poznał miłość. Michał Koterski zdradza, jak się zakochał!
Co za piękna historia!
Prowadził burzliwe życie i w show-biznesie uchodził za obiboka. Miał za sobą kilka nieudanych związków. Długo nie mógł znaleźć miłości. Wszystko się zmieniło, gdy zbliżył się do Boga i na jego drodze stanęła Marcela! W najnowszym numerze VIVY! Michał Koterski opowiedział, jak odnalazł miłość i... na randce nie umiał zaparkować autem!
Kim jest Misiek Koterski?
Jest synem reżysera Marka Koterskiego, od 1999 roku związany z telewizją. Aktor, prezenter telewizyjny i satyryk występował między innymi w Pierwszej Miłości czy Świadku koronnym. Od lat związany z teatrem, a od niedawna z Marcelą Leszczak, uczestniczką trzeciej edycji Top Model, z którą mają syna - Fryderyka.
Misiek Koterski o miłości
Michał Koterski w najnowszej Vivie! Beacie Nowickiej zdradza szczegóły poznania z Marcelą Leszczak.
– A możemy zacząć od końca, od tej miłości, która Ci się jednak przydarzyła?
Jeśli opowiem ci tę historię, wszyscy pomyślą, że mi totalnie odje**ło i że jestem nawiedzony…
– Zaryzykujmy, ja wiem, że nie jesteś.
Zbliżyłem się do Boga, ale nie Boga kościelnego, do którego latają ci w beretach, tylko siły wyższej, która mi towarzyszyła przez całe życie. Wierzę w znaki. Zacznę od tego, że zawsze chciałem zrobić prawo jazdy i to było dla mnie – uwierz mi – bardzo trudne wyzwanie.
– No wierzę, bo do tego przede wszystkim trzeba być trzeźwym.
(śmiech). Kiedy wytrzeźwiałem, było jeszcze trudniej.
– A to dlaczego?
Wstydziłem się. Musiałem przełamać swoje lęki, zażenowanie. Wyobrażałem sobie, jak będę jechał tą „L” z instruktorem, a ludzie będą szydzić: „Patrz, Koterski jedzie »L«, facet ma 36 lat, ale obciach…”. Bałem się jak cholera, myślałem o tym długo, że to jest jeden z tych małych, ale ważnych kroczków, których nie potrafię zrobić. Pewnego dnia, półtora roku temu, odezwał się do mnie facet i zapytał, czy wziąłbym udział w akcji, żeby dzieciaki nie jeździły po alkoholu ani po narkotykach. „Proszę pana – mówię – no bardzo chętnie, ale ja nie mam prawa jazdy”. A on na to: „Nie ma problemu, jestem instruktorem, więc umówmy się tak, że ja panu zafunduję kurs, a pan weźmie udział w tej kampanii”.
– Znak…?
Takich znaków i cudów jest wiele. Tak było z Marcelą. Ale wcześniej zainwestowałem w siebie, wykonałem dużo pracy. Zacząłem grać w teatrze, rozwijać się, chodzić na lekcje dykcji, na lekcje śpiewu. Zakładałem, że ten plan będzie trwał cztery–pięć lat i jak już będę starszym mężczyzną…
– …czyli czterdziestoletnim…
…znajdę porządną kobietę, która urodzi mi dziecko, bo miłość jak z filmu już mnie nie spotka. Wszystkim o tym opowiadałem. „Teraz twardo stąpam po ziemi i nie mam złudzeń”, mówiłem na planie koleżance, która mnie malowała. A ona mi odpowiedziała: „Zobaczysz, że jeszcze cię taka miłość dopadnie”. Trzy tygodnie później, 31 grudnia 2016 roku, grałem spektakl sylwestrowy i producentka zaprosiła na przedstawienie swoją koleżankę. Mam zasadę, że kiedy gram na scenie, ukrywam się za swoją postacią. Tak się w nią wtapiam, że nie łapię kontaktu z publicznością. Tuż przed spektaklem producentka przyprowadziła do garderoby Marcelę. Pamiętam, że podałem jej rękę, spojrzałem na nią… i zamurowało mnie. Widziałem, że ona też się zawstydziła, wbiła wzrok w telefon i tak staliśmy obok siebie, nie rozmawiając, co było bardzo krępujące. Zaczął się spektakl, a ja nie mogłem skupić się na graniu, cały czas myślałem o tym, gdzie ona siedzi. Pierwszy raz po dwóch latach grania tej sztuki patrzyłem na widownię, szukając jej wzrokiem. Chciałem dla niej zagrać jak najlepiej. Kiedy w końcu ją znalazłem i zobaczyłem, jak ona na mnie patrzy, byłem ugotowany, załatwiony. Było po mnie (śmiech).
– To ma ładną nazwę „piorun sycylijski”.
Po spektaklu mieliśmy spotkanie w klubie na Mazowieckiej. Ja oczywiście na takie spotkania nie chodzę. Tym razem stwierdziłem: dobra, jest sylwester, pójdę, oni się napiją, złożę im życzenia i wrócę do domu. Marcela poszła z nami, całą drogę rozmawialiśmy. Dawno nie byłem w klubie. Kiedy weszliśmy do środka, musiałem się rozejrzeć, gdzie czyhają zagrożenia, i zapomniałem o Marceli. Ona mi potem powiedziała, że coś do mnie zagadywała, ale nie kontaktowałem. Ja – król klubów i dyskotek nagle poczułem się jak mały kotek w klatce z tygrysami. Minęła godzina, wszystkim złożyłem życzenia i mówię do siebie: muszę lecieć, dłużej tu nie wytrzymam. Wtedy podeszła do mnie Marcela, podrywał ją jakiś obcokrajowiec, i poprosiła, żebym trochę obok niej postał. Złapałem ją za rękę, była godzina pierwsza, i nie wiem, jak to się stało, ale do szóstej rano staliśmy w tym samym miejscu i rozmawialiśmy. Z żadnej nocy w moim życiu nie pamiętam tak dużo jak z tamtej, sekunda po sekundzie.
– Widzę dumę w Twoich oczach. Czy o szóstej rano wyznałeś, że ją kochasz?
(śmiech). Nie. Zapytałem, czy pójdzie ze mną na koncert noworoczny. Zgodziła się. Kupiłem kwiaty, wieczorem przyjechałem po nią „kaczorem”, moją małą corsą – od trzech tygodni miałem prawo jazdy! – i pojechaliśmy do Filharmonii Narodowej, gdzie miałem problem z parkowaniem. Wyszedłem z samochodu i mówię: „Zaparkujesz?” (śmiech). Marcela do tej pory z tego żartuje. Scena jak z amerykańskiej komedii romantycznej. Magia, coś niesamowitego. Byłem w takiej euforii, w takim uniesieniu. Boże – pomyślałem – nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, dziękuję ci, że poczekałeś z taką niespodzianką, z takim darem do tego momentu. Że dałeś mi to teraz, w moim trzeźwym życiu, kiedy mogę przeżyć każdą minutę, każdą sekundę tego szczęścia.
Cały wywiad z Miśkiem Koterskim dostępny w nowej VIVIE! już od czwartku 19 kwietnia!
Co jeszcze w nowej VIVIE! 8/2018?
Magdalena Boczarska o filmowych i niefilmowych rolach, a także o dziecku! Mariona Bojarska-Ferenc z synem, Aleksem. Razem wydali książkę kucharską, w której opowiadają, jak celebrują życie i posiłki. A także, Książę Karol. Czy wizerunek nudnego safanduły oddaje prawdę o następcy brytyjskiego tronu? W VIVA! Podróże, niezwykła wyprawa do Wietnamu. A w dziale stylowym, w trendach: jaskrawożółte akcesoria, kreski i paski od stóp do głów oraz energetyczne printy w stylu mangi.