Reklama

Był bardzo związany z dziadkiem, ale mimo wszystko czuł się samotny. Długo nie mógł znaleźć miłości, aż w Sylwestra poznał Marcelę Leszczak. Wszystko się zmieniło, gdy również zbliżył się do... Boga. W najnowszym numerze Vivy! Misiek Koterski, Beacie Nowickiej opowiedział o samotności i aktorstwie.

Reklama

O przemianie

Michał Koterski to aktor, prezenter i satyryk. Szczęśliwy ojciec - Fryderyka. Od dwóch lat związany z Marcelą Leszczak, uczestniczką trzeciej edycji Top Model.

– Co Ci pomogło zacząć od nowa? Już wcześniej próbowałeś zmienić swoje życie, ale z mizernym skutkiem.

Wiele osób mnie o to pyta, ale nie potrafię odpowiedzieć. Pewnego dnia byłem już tak zmęczony tym życiem… Przychodzi mi do głowy tylko jedno wytłumaczenie, z kategorii cudu. Wojewódzki już powiedział, że Koterski jest skrajny – z jednego uzależnienia w drugie (śmiech). Ale jak myślę o moim dotychczasowym życiu, i to nie o jego jasnych stronach, tylko najciemniejszych, to wiem, że mam ogromne szczęście.

– To opowiedz o tym cudzie.

Jak byłem dzieckiem, czułem się bardzo samotny. Mama dużo pracowała, ojciec zajmował się swoimi rzeczami, wspólne życie im się nie ułożyło, byłem też jedynakiem, co mam na uwadze, myśląc o moim Fryderyku. Powtarzamy z Marcelą, że drugie dziecko musi być. Jedynakom wydaje się, że cały świat kręci się wokół nich, ja z egocentryzmem mierzę się do dziś i to jest walka na całe życie. Miałem duży pokój na tak zwanym Manhattanie, to były stare bloki komunistyczne, które zresztą stawiał mój dziadek – inżynier, dla mnie wzór mężczyzny. Jedyne, czego w życiu żałuję, to że on nie zobaczył, jak nauczyłem się jeździć samochodem, że założyłem rodzinę, że mam syna. To zawsze była najfajniejsza osoba w moim życiu, często chodzę na jego grób i z nim rozmawiam, on najbardziej we mnie wierzył. Umierał na raka prostaty, a to był przystojny facet, 198 centymetrów wzrostu, bardzo wyważony, dopóki on żył, cała rodzina czuła się…

– …bezpiecznie. Wiem, bo opowiadałeś mi kiedyś o nim.

Przez ostatnie tygodnie leżał na szpitalnym łóżku, coraz słabszy, z workiem na mocz, wenflonami, to był straszny widok. Przychodziłem każdego dnia i myślałem: Boże, odpuść mu już, żeby nie musiał cierpieć. Tyle razy mi pomógł, nauczył mnie jeździć na rowerze, odrabiał ze mną lekcje, zabierał na działkę, grał ze mną w piłkę, poświęcił mi najwięcej czasu i okazał tyle serca… Któregoś dnia, jakby czytając w moich myślach, złapał mnie za rękę i powiedział: „Michał, ja bym chciał jeszcze tylko jednego”. „Czego, dziadku?”. „Popatrzeć na ten świat”. Nie chciał umierać. Pokazał mi, że mimo tego całego cierpienia i bólu w życiu najpiękniejsze jest życie.

– Ile miałeś wtedy lat?

Trzydzieści. Została mi po nim ogromna pustka. Całe życie jak czułem się samotny, rozmawiałem z tym kimś, jakimś Bogiem. Nie wiem, kim On jest ani jaki jest, może być nawet z brodą. I pewnego dnia byłem tak zmęczony moim życiem i tym zniewoleniem od używek, że uklęknąłem przed Bogiem i poprosiłem: „Boże, proszę Cię, mam już dosyć takiego życia, tego zagubienia, tego lęku, który mnie nie opuszcza, tego wszystkiego, co robię. Proszę Cię, pomóż mi, a ja zrobię wszystko i obiecuję, bez targowania, że zmienię całe swoje życie”. I możesz wierzyć lub nie, tak się stało. Obsesja z dnia na dzień zniknęła, pierwszy raz mi się chciało i nie miałem ciągot – jak bywało wcześniej – żeby pójść po linii najmniejszego oporu. Zawziąłem się. Włożyłem w to mnóstwo wysiłku. Jest taka przypowieść, że Bóg nigdy nie daje więcej, niż możesz udźwignąć. Tak to się zadziało.

– Kiedy?

Około trzy i pół roku temu. Najszczęśliwszy czas w życiu. Kiedyś czytałem wywiad z Tomem Hardym, który mówił, że dobry aktor musi w życiu przejść swoje, żeby…

– …potem mieć z czego czerpać. Wielu rewelacyjnych aktorów to powtarza.

Nigdy nie zapomnę, kim jestem, skąd przyszedłem i jakie są moje doświadczenia. Nie katuję się tym, ale pamiętam. Ktoś mnie niedawno zapytał o ulubiony film. Odpowiedziałem, że w dzieciństwie „Potop”, przemiana Kmicica w Babinicza – to jest właśnie to. W końcu dobro wygrywa ze złem. Każdy z nas ma w sobie ciemne i jasne strony, tylko trzeba sobie zadać pytanie – ja je stawiam każdego dnia – którego wilka karmię? Czasami podkarmiam tego złego i czuję, że on zaczyna w moim życiu przeważać.

– Boisz się wtedy swoich demonów?

Bardzo. Ale otoczyłem się ludźmi, którzy pomagają mi je zauważyć, bez nich byłoby mi strasznie trudno. Kiedy tańczyłem w Tańcu z Gwiazdami, jeden z fotoreporterów powiedział mi, że Bóg kocha ludzi, którzy walczą ze swoimi słabościami. I od kiedy ja walczę, czuję się kochany i zaopiekowany. Nie tylko przez rodzinę, bliskich, ale też przez tego Kogoś tam, kto nade mną czuwa. U nas jest teraz huzia na Kościół, tylko że Kościół nie ma z tym nic wspólnego, bo to jest instytucja. Ludzie po prostu potrzebują poczucia bezpieczeństwa i siły wyższej, która gdzieś tam czuwa.

– Opowiadałeś innym o swojej walce?

Mam propozycje, żeby mądrzyć się w mediach na temat swojego uzależnienia. Staram się tego unikać. Niestety, nikogo z mediów nie interesuje moja twórczość, to, w ilu i jakich spektaklach czy filmach zagrałem, zawsze pytają o moją przeszłość. Nie jestem zwolennikiem takich opowieści, nie jestem na to gotowy i uważam, że od tego są specjalne miejsca i terapeuci. To może narobić więcej krzywdy, niż przynieść pożytku.

Cały wywiad z Miśkiem Koterskim dostępny w nowej VIVIE! już od czwartku 19 kwietnia!

Reklama
MARCIN KEMPSKI/I LIKE PHOTO

Co jeszcze w nowej VIVIE! 8/2018?

Magdalena Boczarska o dziecku. Mariona Bojarska-Ferenc z synem, Aleksem. Razem wydali książkę kucharską, w której opowiadają, jak celebrują życie i posiłki. A także, Książę Karol. Czy wizerunek nudnego safanduły oddaje prawdę o następcy brytyjskiego tronu? W VIVA! Podróże, niezwykła wyprawa do Wietnamu. A w dziale stylowym, w trendach: jaskrawożółte akcesoria, kreski i paski od stóp do głów oraz energetyczne printy w stylu mangi.

Reklama
Reklama
Reklama