„Im jestem starsza, tym bardziej jestem niespokojnym duchem”. Magda Mołek kończy 41 lat!
1 z 7
Magda Mołek kończy dzisiaj 41 lat. To oznacza, że połowę życia spędziła już w telewizji. Zupełnie jednak tego po niej nie widać. Zawsze uśmiechnięta i profesjonalna, a do tego drobna, nie wygląda na swój wiek. Do tego stopnia, że często ludzie nie rozpoznają jej na ulicy…
Magda Mołek: Kiedyś na stacji benzynowej podszedł do mnie mężczyzna i zagadnął: „Panienka to tak trochę do tej Mołek z telewizji podobna. Siostra?”. Zaprzeczyłam. Kiedy pan Staszek (plakietka na firmowym kombinezonie była wyraźna) usłyszał, że „ta Mołek” to ja, oniemiał, ale po chwili odzyskał rezon: „Daj pani spokój, co ta telewizja z ludźmi wyprawia! Tyle lat człowiek myślał, że ta pani Magda to taka kobita we właściwym rozmiarze jest. Że przystojna, bioderko sensowne i oddychać jest czym. A tu taka mała, taka chuda, do ramienia mi sięga…”. Na odchodne usłyszałam jeszcze: „Żyje człowiek prawie 60 lat. W telewizor patrzy. Że ta telewizja za komuny kłamała, to jasne było. I kurka, patrz pan, nie przestała!”. Mała i chuda, obarczona grzechami przeszłości uciekłam do kasy. Od tego czasu zdarza mi się podawać za własną siostrę.
W wywiadach dla VIVY! opowiadała nieraz o swojej pracy, która jest dla niej najważniejsza, o starzeniu i o byciu sobą.
Polecamy: Beata Ścibakówna: „Mężowi zawdzięczam przyspieszony kurs dojrzewania”. A co zawdzięcza córce?
2 z 7
– Pani chyba dobrze wie, czego chce.
Magda Mołek: Bo szkoda czasu – na niedogadanie, rozmemłanie. Jestem dość konkretna, szanuję ludzi, którzy ze mną pracują, ich czas, ich pieniądze, ich życie prywatne.
– To cecha wrodzona czy nabyta?
Magda Mołek: Im jestem starsza, tym moje decyzje są dojrzalsze, bardziej świadome. Pamiętam, że w szkole miałam straszny kompleks, bo wszyscy moi znajomi z trzepaka wiedzieli, co będą robić w życiu, a ja nie miałam zielonego pojęcia.
– Zaraz, przecież przemawiała Pani do szyby, udając Krystynę Loskę.
Magda Mołek: To była zabawa. Owszem, bardzo chciałam zostać Miss Świata. Ale Krystyną Loską nie. Widocznie dużo telewizji oglądałam, rodzice mi pozwalali.
3 z 7
– Jeśli ktoś w wieku 19 lat trafia do telewizji, to chyba musi dość wcześnie obrać sobie taki cel.
Magda Mołek: Na pewno dużo było w tym wszystkim szczęśliwych przypadków. Ale przyznaję też, że w dziennikarstwie przeszłam każdy etap. Zaczynałam od wstawania o czwartej rano i parzenia kawy w serwisie radiowym w Legnicy.
– Czyli jednak była Pani zdeterminowana.
Magda Mołek: Ale w tej branży nie da się tak tego poukładać, zaplanować. Marzy mi się czas, kiedy na polskim rynku mediów zapanują określone reguły gry: będą ludzie odpowiedzialni za kreowanie wizerunku gwiazd telewizyjnych, dbanie o przebieg ich kariery, czuwanie nad każdym ruchem, dawanie szans na rozwój. To jest wciąż nieuporządkowany rynek. Udaje się tym, którzy mają bardzo wiele i zdobywają jeszcze więcej.
– Co to jest „bardzo wiele”?
Magda Mołek: Trzeba mieć talent, zacięcie. Nie bać się wyzwań. Nie myśleć o ograniczeniach typu „19 lat”.
– Jak czuła się Pani w telewizji jako 19-latka?
Magda Mołek: Gdybym jako 19-latka występowała na antenie programu pierwszego, to może bym się jakoś nadzwyczajnie czuła, ale to była Telewizja Lubin. Proszę wyobrazić sobie wynajęte pomieszczenia biurowe, jakiś pokoik zaadaptowany na studio, kamerę i dwoje ludzi, którzy przecież nie mają napisane na głowie „media”. Chociaż pamiętam dokładnie to pierwsze czerwone światełko na kamerze. Serce waliło mi jak opętane – nie słyszałam tego, co mówiłam, tylko ten łomot.
4 z 7
– Nie mówię o kombinowaniu, może jest jakaś matryca, którą do Pani przyłożyli?
Magda Mołek: Moja siła polega na tym, że jestem sobą. Ale oczywiście muszę brać pod uwagę, że telewizja trzyma się wytyczonej linii, a ja jestem od tego, żeby spełniać oczekiwania moich szefów czy reżyserów poszczególnych programów. Poza tym, jeśli mam 30 sekund na zapowiedzenie filmu, to muszę w tym czasie sprzedać jak najwięcej informacji – nie siebie, bo nie jestem tam po to, żeby siedzieć i opowiadać, jaka jestem fajna. Nie o to chodzi.
– Twierdzi Pani, że nie chodzi też o to, że jest Pani ładna. To o co?
Magda Mołek: Powtórzę: żeby być sobą. Nie wierzę w piękności dnia, które nie mają nic do powiedzenia.
5 z 7
– Nie uwierzę, że nie zależy Pani na wyglądzie.
Magda Mołek: Na pewno nie zależy mi, żeby ludzie myśleli za każdym razem: „jakie ona ma słodkie policzki”, „jakie ponętne usta”. Natomiast bardzo zależy mi na tym, jak jestem ubrana. Jestem za podawaniem ludziom pewnego wzorca, który będzie co najmniej o szczebelek wyżej od skrzeczącej rzeczywistości. Chcę kształtować gusta. Bo jak inaczej, mając 27 lat, mogę przyczynić się do misji, jaką ma do spełnienia telewizja? Jak już będę miała tych lat 57, przeczytam wszystkie książki i będę rozmawiać z wielkimi tego świata, może zostanę autorytetem w innych dziedzinach. Ale na razie próbuję po swojemu, drobnymi kroczkami. Starając się na przykład mówić ładną polszczyzną, unikać błędów.
– A jak już będzie Pani miała 57 lat, zrobi sobie Pani zabieg odmładzający?
Magda Mołek: Nie. Proszę się przyjrzeć – ja już teraz mam straszne problemy ze zmarszczkami pod oczami. Próbowałam wszystkiego, wydałam fortunę na kosmetyki, kosmetyczki. Ale widać taka już moja natura.
– A botoks?
Magda Mołek: Jak słyszę słowo „botoks”, to chciałabym zabrać torebkę i dać nogę. To jest coś tak nienaturalnego, uuu... Jad kiełbasiany? To nie moje klimaty. Denerwuję się strasznie na te swoje zmarszczki, bo uważam, że w tym wieku powinnam mieć dużo gładziej pod okiem. Ale od ośmiu lat robię to, co robię: pracuję w tych światłach, w tych temperaturach, wciąż z charakteryzacją, wciąż uśmiechnięta – to się musiało posunąć. A że z czasem zmarszczy mi się coś jeszcze bardziej? Na pewno! Ale jakie to ma znaczenie? No, jeśli mój mąż stwierdzi kiedyś, że jestem już stara, gruba i pomarszczona, to może się zastanowię, co z tym zrobić. Ale myślę, że tak nie powie. Przecież oboje będziemy starsi, grubsi i pomarszczeni. I to będzie piękne!
6 z 7
W 2004 roku Magda Mołek powiedziała:
Magda Mołek: Jestem Bykiem. Ale nie wierzę w horoskopy. A swoją obecną sytuację nazwałabym luksusową. To jest to, o czym marzyłam. Cieszę się każdym dniem. Dokonałam przecież kilku zmian. Jeden z moich przyjaciół zwrócił mi uwagę, że im jestem starsza, tym bardziej jestem niespokojnym duchem. Chyba u mnie wszystko jest na odwrót. Kiedyś, na początku, byłam taka wyciszona, pogodzona z życiem. Teraz traktuję je o wiele bardziej emocjonalnie.
7 z 7
– Doświadczyła Pani i doświadcza zazdrości, zawiści. Jak sobie z tym radzić?
Magda Mołek: Nic sobie z tego nie robię. Zazdrość zresztą może być kreatywna. A zawiść? Niszczy, to bardzo nietwórcze uczucie. Dlatego wytworzyłam wokół siebie barierę ochronną. I mówię: „Krytykujesz? To stań na moim miejscu”. No i nie obrażam się, gdy ktoś wtyka mi szpilki.
– Ma Pani jakieś wątpliwości?
Magda Mołek: Oczywiście, że mam. Najważniejsze, żeby jednak zachować równowagę. Jeśli płaczę i rozklejam się, potem muszę to nadrobić śmiechem. I wolę odpowiadać na pytania o to, co mnie raduje niż na te o łzy.
– A co Panią raduje?
Magda Mołek: Dobre filmy, książki, anegdoty i moi przyjaciele, którzy mają dwoje dzieci i żyją tak skromnie, prawdziwie i radośnie. I ich życie ma głęboki sens.