TYLKO U NAS Jacek Olszewski o stracie Agaty Mróz: „Nikt nie jest przygotowany na śmierć najbliższej osoby”
Jacek Olszewski przeszedł wielką traumę po śmierci żony, siatkarki Agaty Mróz, tuż po narodzinach ich córeczki. Teraz wreszcie nastał dla niego czas spokoju i budowania przyszłości z inną kobietą. Ale jak było wtedy? Jak poradził sobie w tamtych trudnych chwilach? Czy nadal wspomina Agatę?
Jacek Olszewski o Agacie Mróz
- Byłeś przygotowany na śmierć Agaty? Kiedy się spotkaliście, już było wiadomo, że jest chora.
Jacek: Tak, ale nigdy nie zakłada się z góry, że to choroba śmiertelna. Czy ktoś, kto obserwował jej mecze widział, że tak mało czasu ma przed sobą? Nie, nikt nie jest przygotowany na śmierć najbliższej osoby. Walczy się do samego końca i wierzy się, że będzie dobrze.
Zobacz także
- I nie myśleliście o tym najgorszym?
Jacek: Raz rozmawialiśmy o tym, że może się nie udać, ale nie prowadziliśmy rozmów typu: jak umrę to… Powiedzieliśmy sobie, że zrobimy wszystko, aby się udało i żyliśmy dalej jak normalna rodzina. Podczas tej rozmowy obiecałem tylko Agacie, że w razie czego ja zajmę się dzieckiem, nie wyobrażałem sobie, że oddam je komuś pod opiekę, bo sobie nie poradzę, tak jak jeden z wdowców, który oddał dziecko rodzinie zastępczej, gdyż nie dawał rady psychicznie.
- Lilka to prezent miłości od Agaty.
Jacek: Być może to prezent, chociaż jest w tym coś więcej. Ja dopatruję się w narodzinach córeczki ręki opatrzności. Być może plan był taki, że Agata zaszła w ciąże, by jej szpik zaczął normalnie funkcjonować. W każdym razie mieliśmy taką nadzieję. Ja zresztą zawsze trzymam się pozytywnych myśli, a nie katastroficznych.
- Jak żyć po takiej stracie?
Jacek: Trzeba znaleźć cel i nim się cieszyć. Powstała fundacja „Kropla życia”, jeździłem z Lilką po całym kraju, rejestrowaliśmy dawców szpiku, prowadziliśmy wykłady, dlaczego warto ten szpik oddawać. Spłacałem dług, jaki zaciągnąłem u ludzi, którzy kiedyś pomagali Agacie. Ona miała bardzo rzadką grupę krwi BRH - , więc Polacy z tą samą grupą tłumnie oddawali krew w stacjach krwiodawstwa, żeby mogła donosić ciążę. Kiedy szukaliśmy dawców, w Polsce było zarejestrowanych czterdzieści tysięcy osób, dzisiaj jest ich ponad milion. Nie miałem więc czasu na depresję, na smutek.
- Lilka często pyta cię o Agatę?
Jacek: Nie, ona wie że ta mama gdzieś tam jest, ale przecież nigdy jej nie poznała.
- Powiedziałeś, że przypłaciła życiem jej przyjście na świat?
Jacek: Nigdy, bronię ją przed tym. Poza tym to media tak wymyśliły. Agata zmarła tylko dlatego, że została zakażona bakterią. Spędziła przecież w szpitalu osiem miesięcy. A miała wyniszczony organizm i brak odporności. To nie przez Lilkę umarła, tylko przez brud w szpitalu.
Agnieszka: Czasem rozmawiam z nią o jej mamie, mówię: ja też nie mam mamy i też za nią tęsknię. Dziecku trzeba tłumaczyć i nie robić z niczego dramatu.
Cały wywiad z najnowszej VIVIE!, już w kioskach.
Zobacz także: Dziękowała Bogu, że przeżyła kolejny dzień. Przypominamy ostatni wywiad VIVY! z Agatą Mróz