Marta Żmuda Trzebiatowska: "Małżeństwo to dla mnie ład, porządek, ale i szaleństwo"
Marta Żmuda Trzebiatowska wraca na ekrany kin po przerwie, w trakcie której zmieniło się jej życie prywatne i zawodowe. W drugiej części „Listów do M” zagrała Monikę, która stara się mieć całe życie poukładane i pod kontrolą. A ono – oczywiście - wymyka się.
To niemożliwe, aby mieć na wszystko wpływ, prawda?! Chociaż czasem ochotę mamy ogromną… Bardzo ucieszyłam się z tej propozycji, bo to dla mnie ciekawa odmiana, zagrać kogoś takiego jak Monika. Dotychczas grałam głównie dziewczyny odrobinę szalone, emocjonalne, zwariowane lub naiwne romantyczki. Monika jest kompletnie inna: dojrzała, opanowana, spokojna i kontrolująca. Na pierwszy rzut oka może wydawać się królową lodu, ale to tylko pozory. Przyznam, że podoba mi się w ogóle ten wątek: dwoje ludzi poniosło porażkę, ale nikt nikogo nie ocenia, nie obwinia, tak im się ułożyło. Nie jest to, moim zdaniem, częste.
Rozstali się, chociaż miał być ślub.
Ale nie ma tam żalu, lamentu, biadolenia. Nie ma tzw. dziewczyńskiego dramatu tylko rozpacz kobiety kochającej mężczyznę. To rozstanie jest ciche. Kiedy byłam młodsza wydawało mi się, że przy tego typu historiach powinny być wielkie emocje: krzyk, płacz i latająca w powietrzu porcelana. Dziś to myślenie wydaje mi się zabawne.
Aktorka dojrzała. Zmieniła swoje życie. Wyszła za mąż za kolegę z teatru, Kamila Kulę, w tajemnicy, a na ślub zaprosiła tylko najbliższych przyjaciół. Spotkali się dwa lata temu w warszawskim Teatrze Kwadrat, grali razem w sztuce "Przez park na bosaka". W sztuce byli małżeństwem, które kłóci się ze sobą. Tak wspomina tamten moment w "Vivie!", w rozmowie z Beatą Nowicką:
Dyrektor nas tak obsadził. Lubię ten spektakl, choć to szalenie wymagająca rola, fizycznie i psychicznie. 2,5 godziny non stop na scenie. Wyżymam potem kostium z potu. W drugim akcie mamy do zagrania wielką kłótnię. Siedzę wtedy w kulisie i mam takie myśli: „Matko, jak ja nienawidzę się kłócić”, a zaraz muszę wyjść na scenę i to zrobić. Moje ciało, mój organizm stawia wręcz fizyczny opór przed tą sceną. Ale kiedy kurtyna opada, satysfakcja jest ogromna.
Co pomyślała, gdy zobaczyła Kamila po raz pierwszy?
To jest ktoś ważny. Nie wnikałam wtedy jeszcze o co chodzi. Nawet się chyba nad tym specjalnie nie zastanawiałam. Jesteśmy ulepieni z tej samej gliny, wynieśliśmy z domów podobne wartości. W pewnym momencie wszystko stało się oczywiste i proste. Znika lęk, nie masz wątpliwości i chcesz zaryzykować.
Inaczej niż w sztuce Marta i Kamil są bardzo zgodną parą. Zapytana, czy nie boi się tego małżeństwa, odpowiedziała:
Cieszę się! Małżeństwo to dla mnie ład, porządek, ale i szaleństwo. Obowiązki, ale i wspólna zabawa. Romans to chaos. Pomimo młodego wieku przekonałam się już, że ład ciągnie cię ku górze, daje przestrzeń do życia, nieład zabiera energię, nie dając nic w zamian.
Para swój związek buduje na przyjaźni i wspólnych pasjach. To zdaniem Marty bardzo ważne.
Przyjaźń to podstawa. Mamy wspólne pasje: podróże, książki, filmy i seriale. Wiesz, że ja jestem typem kanapowca. Mój mąż podrzuca mi nowinki serialowe, ostatnio odkryliśmy „Top of the lake”. Wszystko dzieje się w jesiennej, tajemniczej i mrocznej Nowej Zelandii. Główna bohaterka prowadzi śledztwo, bo zaginęła 12-letnia dziewczynka, która jest w ciąży. To jest serial o poszukiwaniu tożsamości, o brutalnym świecie mężczyzn i skrzywdzonych kobiet. To działa wymiennie, ja podrzucam mu książki, które powinien przeczytać. Tak odkrył Houellebecqua.
Jako "sensację" podawano też fakt, że Kamil jest młodszy od Marty o pięć lat. A co ona sama o tym myśli?
A jakie to ma znaczenie? W komisie samochodowym możesz zapytać o stan techniczny, przebieg i rocznik. A w życiu, gdzie spotyka się dwoje ludzi, jaki to problem? Oczywiście na początku żartowałam sobie, że mojemu bratu zmieniłam pieluchy, bo obaj są w tym samym wieku. Człowiek musi mieć poczucie humoru, zobacz jak jest szaro za oknem, jak tu przeżyć kolejny listopadowy dzień?
Cały wywiad z Martą Żmudą Trzebiatowską w najnowszej "Vivie!". W kioskach już od dziś.
Przeczytajcie także: Marta Żmuda Trzebiatowska: "Jestem tradycjonalistką. Zawsze miałam konkretne marzenia: dom, rodzina"