Mariola Bojarska-Ferenc: „Rysia poznałam trzy dni po rozwodzie z pierwszym mężem”
„Byłam na początku swojej drogi dziennikarskiej w telewizji. Obawiałam się, że nikt nie zechce kobiety z dzieckiem”
Są jak ogień i woda. Los postawił ich na swojej drodze, gdy oboje szukali prawdziwej miłości. Poznali się 33 lata temu, a od 30 są małżeństwem. On rozkochał ją w sztuce, ona… nie zaszczepiła w nim pasji do sportu. Mariola Bojarska-Ferenc i Ryszard Ferenc niezmiennie patrzą w tym samym kierunku. Tylko nam opowiedzieli o recepcie na udane małżeństwo, namiętności i marzeniach.
Mijają 33 lata od pierwszego spotkania, a 30 od ślubu. Jak po takim czasie zmienił się Państwa związek?
Mariola Bojarska-Ferenc: Wciąż ewoluuje. Nadal jesteśmy siebie ciekawi jak na początku naszej drogi. Dojrzewaliśmy razem, staraliśmy się nauczyć się siebie w sferze osobistej i intymnej. Dziś wiem jedno: w prawdziwej miłości kocha się pomimo, a nie za coś. Można powiedzieć, że 30 lat niezmiennie trwamy w trybie walki o wszystko.
Ryszard: To taka walka dla zasady, ale zawsze staramy się wsłuchać w swoje potrzeby. W naszym związku nie ma nudy! (śmiech). Przy Marioli czas szybko płynie. Narzuciła takie tempo, że nieświadomie za nią próbuję nadążać.
Mariola: Jestem szalona, a w młodości byłam nie do okiełznania. Tak naprawdę los połączył dwoje ludzi z dwóch różnych światów. Ja jestem typową warszawianką, a mąż mieszkał w Poznaniu. To poukładany, systematyczny mężczyzna i starszy ode mnie o 10 lat. Miałam obawy.
Nie bez powodu mówi się, że wiek to tylko liczba…
Mariola: Dziś te różnice się zacierają. Kiedy poznałam Rysia, zastanawiałam się, czy 10 lat to nie za dużo. Niepotrzebnie.
Ryszard: Świat poznałem wcześniej, byłem ustawiony biznesowo i mogłem decydować o swoim życiu. Pewnie to ci imponowało, że dla mnie nie było i nie ma żadnych granic. Wiele nas pod tym względem
łączy. Lubimy ze sobą spędzać dużo czasu, oboje mamy polot.
Mariola: Ale mamy swoje przestrzenie. Ryszard jest wspaniałym architektem – tworzy i potrzebuje ciszy. Ja kocham sport i kręci mnie dziennikarstwo, teatr. Dajemy sobie dużo swobody i zaufania. To dla mnie ważne, że gdy idę na kolację ze znajomymi, mąż nie wydzwania do mnie co pięć minut, bo się nudzi.
Zobacz też: Mariola Bojarska-Ferenc i Ryszard Ferenc obchodzą dziś 30. rocznicę ślubu!
Nadal jesteście Państwo o siebie zazdrośni?
Ryszard: To jest przywara Marioli. Jak można być zazdrosną o 70-letniego faceta?! Pamiętasz, jak wyrzuciłaś w przypływie emocji pierścionek zaręczynowy dwa tygodnie po ślubie?
Mariola: To było głupie i wciąż mi wstyd. Mieszkaliśmy wtedy w Poznaniu. Rysio na jednym z przyjęć długo rozmawiał z piękną kobietą, widać było, że świetnie się rozumieją. Wtedy zareagowałam impulsywnie i z nerwów rzuciłam pierścionek w tłum. Wyszłam i już się nie odnalazł. Ta kobieta to dziś moja największa przyjaciółka.
Los połączył Państwa w najmniej oczekiwanym momencie. Wierzyliście, że znajdziecie prawdziwą miłość?
Mariola: Rysia poznałam trzy dni po rozwodzie z pierwszym mężem, który był tenisistą. Rozstaliśmy się w przyjaźni. To był trudny czas dla 27-letniej dziewczyny. Mój syn Marcin miał wtedy siedem lat. W dodatku byłam na początku swojej drogi dziennikarskiej w telewizji, pracowałam często do trzeciej nad ranem. Obawiałam się, że nikt nie zechce kobiety z dzieckiem.
I wtedy pojawił się Pan Ryszard. Zawsze traktował Pan Marcina jak własnego syna.
Ryszard: Miłość, którą darzy się ukochaną, przenosi się na jej dziecko. Nigdy nie stawiałem Marioli w sytuacji wyboru – ja albo syn.
Mariola: Kupowałeś go trochę pięknymi zabawkami. Najtrudniejszy moment nastał, gdy przenieśliśmy się do Poznania. Marcin zaczął tęsknić za tatą i oznajmił, że będzie robił wszystko, by Rysiu wyrzucił nas z domu. W końcu zrozumiał, że to nie ma sensu. A gdy na świecie pojawił się Aleks, mąż pokazał dzieciom, że starczy miłości dla każdego.
Ryszard: Marcin nigdy nie mówił do mnie „tato”. Dzieci są bardzo wrażliwe, rozliczają z obietnic. Może dlatego mam z nimi taką dobrą relację, nigdy nie zawodzę.
Mariola: Za to przede mną uciekają, bo jestem nadopiekuńcza (śmiech).
Ryszard: Chłopcy kochają cię inaczej. Mariola była bardziej sroga, a ja tolerowałem wyskoki, więc chłopcy wiedzieli, że będę ich krył.
Mariola: Jestem dumna z chłopaków. Marcin założył rodzinę i spełnia się zawodowo. Aleks świetnie radzi sobie w biznesie, zakochał się w dziewczynie z dzieckiem. Na pytanie, czy da sobie radę, odpowiedział: „Ty też byłaś w takiej sytuacji”.
Cały wywiad z Mariolą Bojarską-Ferenc i Ryszardem Ferencem w nowej VIVIE! dostępnej w sprzedaży od 12 sierpnia.
Zobacz też: Mariola Bojarska-Ferenc: ,,Mocno dostałam od życia. Wiele razy płakałam, ale nie wstydzę się emocji"