Reklama

Mogą na siebie liczyć w dobrych i złych chwilach. Małżeństwo Marioli Bojarskiej-Ferenc i Ryszarda Ferenca przechodziło kilka poważnych testów. „Tych gorzkich chwil i momentów bolesnych upadków trochę było”, mówi nam gwiazda. Czy kryzysy wzmacniają? Jak udało im się je przetrwać? „Nie lubię, jak Rysio ciągle ze mną rywalizuje. Ciągle walczy, ale nie wyobrażam sobie bez niego życia. Mam w nim ogromne wsparcie. To jest moja miłość życia”, dodaje Mariola Bojarska-Ferenc w naszym materiale video.

Reklama

Mariola Bojarska-Ferenc i Ryszard Ferenc w wywiadzie VIVY!

Nadal jesteście Państwo o siebie zazdrośni?

Ryszard: To jest przywara Marioli. Jak można być zazdrosną o 70-letniego faceta?! Pamiętasz, jak wyrzuciłaś w przypływie emocji pierścionek zaręczynowy dwa tygodnie po ślubie?
Mariola: To było głupie i wciąż mi wstyd. Mieszkaliśmy wtedy w Poznaniu. Rysio na jednym z przyjęć długo rozmawiał z piękną kobietą, widać było, że świetnie się rozumieją. Wtedy zareagowałam impulsywnie i z nerwów rzuciłam pierścionek w tłum. Wyszłam i już się nie odnalazł. Ta kobieta to dziś moja największa przyjaciółka.

(...)

Są Państwo jak ogień i woda?

Mariola: Oczywiście! Ja jestem ogień!
Ryszard: Moje żywioły są ukryte (śmiech). Żona jest ostra w dyskusjach, bywa bezpośrednia do bólu.
Mariola: Na szczęście mogę liczyć na to, że potem burze, problemy mój mąż dyplomatycznie łagodzi.

Kto pierwszy wypowiedział „kocham”?

Ryszard: Jestem ciekaw, co teraz powiesz (śmiech).
Mariola: Mąż unika tego słowa. Ale ja się tego wyznania domagam!
Ryszard: Kiedy żona mówi, że mnie kocha, odpowiadam: „me too”. Zawsze powtarzam Marioli: patrz na moje czyny, one mówią wszystko.

(...)

Jakie cechy cenią w sobie Państwo?

Mariola: Poczucie humoru, inteligencję i pewność siebie. Mam przy sobie człowieka, z którym mogę porozmawiać o wszystkim. Ryszard nauczył mnie także innego myślenia o sztuce. Specjalizuje się w stylu art déco, latach 20., 30. W naszym domu widać to najlepiej.
Ryszard: To najdowcipniejsza kobieta, jaką znam, z dystansem do siebie. Jednak nie zaszczepiła we mnie miłości do sportu (śmiech).
Mariola: Wszędzie byłeś tylko raz – na tenisie, golfie…
Ryszard: I tak czuję się, jakbym żył z lekarzem, bo wyniki badań mówią same za siebie. Nauczyłem się przy żonie dążenia do celu, konsekwencji i odwagi w podejmowaniu decyzji. Imponuje mi, jak Mariola prowadzi wywiady, wciąż się kształci w kwestii zdrowia. Jest zakochana w balecie i udowadnia, że niemożliwe nie istnieje. Kocha życie i jest ciągle szalona.

(...)

Zobacz też: Mariola Bojarska-Ferenc: „Rysia poznałam trzy dni po rozwodzie z pierwszym mężem”

KRZYSZTOF OPALIŃSKI

Dzięki sobie przetrwaliście Państwo najtrudniejsze momenty…

Mariola: Tych gorzkich chwil i momentów bolesnych upadków trochę było. Zwłaszcza gdy w grę wchodzą decyzje biznesowe. Oboje byliśmy oszukiwani. W ciągu jednego dnia straciliśmy cały majątek… Nie pozwoliliśmy, by to wpłynęło na nasz związek, a wręcz go budowało.
Ryszard: Kiedy pięć lat temu Mariola straciła pracę w telewizji, ciężko to przeżyła.
Mariola: Był nawet taki moment, kiedy pracowaliśmy razem. Mąż pomagał mi tworzyć scenografię do moich programów.
Ryszard: Zdarzało się, że po trzech dniach ostrego nagrywania wywoziłem ją samochodem do domu niczym karetką. Słaniała się na nogach.
Mariola: Kiedy to wszystko straciłam, Rysio zawsze mi powtarzał, że mam w sobie tyle dobrych rzeczy, że muszę postawić na coś innego. Zajęłam się pisaniem książek, prowadzeniem wykładów dla firm z work-life balance’u, wyjeżdżam na kongresy. To mi dało siłę.

Kryzysy wzmacniają?

Ryszard: Chciałaby pani pewnie, żebym odpowiedział twierdząco, ale wcale tak nie jest. Są pouczającymi doświadczeniami. Był czas, kiedy mieszkaliśmy prawie oddzielnie. Ciche dni nie istnieją. Obrażają się tylko „kucharki”, jak mawia żona.

Zobacz też: Mariola Bojarska-Ferenc: ,,Mocno dostałam od życia. Wiele razy płakałam, ale nie wstydzę się emocji"

A Pan chciałby czasem pomilczeć?

Ryszard: Z moją żoną to niemożliwe!
Mariola: Jestem nerwowa i mam włoski temperament, więc nie zostawię niczego bez komentarza. Mężowi też puszczają nerwy, gdy czasami pomaga mi nagrywać filmy na Instagram. Pewnego razu tak się zdenerwował, że przeklął siarczyście. Nie zauważyłam tego i puściłam w świat. Dopiero przyjaciółka zadzwoniła, żeby zainterweniować. Ja troszczę się o to, żeby w naszym małżeństwie nie było spadków emocji (śmiech). Czasami porównuje się związek do ogrodu. Trzeba go podlewać, pielęgnować. Brzmi banalnie? Ale nie można dopuścić do tego, żeby usechł. Gdy nasz młodszy syn opuścił rodzinne gniazdo, mąż cierpiał. Bałeś się, że brak Aleksa stworzy lukę.

Często mówi się o syndromie pustego gniazda.

Ryszard: W naszym przypadku był to początek nowego rozdziału. Przeżywamy drugą młodość i pogodziliśmy się z rzeczywistością. Teraz jeszcze częściej chodzimy na randki.

Reklama

Cały wywiad z Mariolą Bojarską-Ferenc i Ryszardem Ferencem w nowej VIVIE! dostępnej w sprzedaży od 12 sierpnia.

Arek Wiedeński
Reklama
Reklama
Reklama