Ryszard Ferenc: „Wpadliśmy w jakiś niesamowity wir, którego nie dało się okiełznać. I on trwa do dziś”
Jak wyglądało pierwsze spotkanie Marioli Bojarskiej-Ferenc i Ryszarda Ferenca?
Miłość spotkała ich w najmniej oczekiwanym momencie. Mariola Bojarska-Ferenc i Ryszard Ferenc są małżeństwem od 30 lat. Ich związek wciąż ewoluuje, a zakochani wciąż są siebie ciekawi. „Dojrzewaliśmy razem, staraliśmy się nauczyć się siebie w sferze osobistej i intymnej. Dziś wiem jedno: w prawdziwej miłości kocha się pomimo, a nie za coś. Można powiedzieć, że 30 lat niezmiennie trwamy w trybie walki o wszystko”, mówi nam dziennikarka. Mariola Bojarska-Ferenc spotkała Ryszarda Ferenca trzy dni po rozwodzie z pierwszym mężem. Czy pamiętają dzień, który na zawsze zmienił ich życie?
Mariola Bojarska-Ferenc i Ryszard Ferenc o pierwszym spotkaniu
Pamiętają Państwo swoje pierwsze spotkanie?
Ryszard: To było 2 listopada. Mariola miała czarną, dopasowaną sukienkę z ogromną ilością haftek! Intrygująco prowadziła rozmowę, była głodna wiedzy, świata…
Mariola: Pracowałam w redakcji sportowej. Poszłam na wywiad z Wojtkiem Fibakiem, a z nim przyszedł Ryszard.
Ryszard: Z Wojtkiem mieliśmy plany, żeby otworzyć dom aukcyjny. Po wywiadzie Mariola wyruszyła z nami odwiedzać pracownie artystów malarzy.
Podobno najpierw zwrócił Pan uwagę na te piękne długie nogi Pani Marioli.
Ryszard: Ich nie dało się nie zauważyć. Gdy jechaliśmy do jednego z malarzy, Mariola siedziała z tyłu. Zmieniając biegi, ukradkiem zahaczałem wzrokiem o jej długie nogi…
Mariola: Przywiozłam z Ameryki piękne czarne, nieprzezroczyste rajstopy. One zrobiły swoje. Tamtego dnia sporo rozmawialiśmy. Mieliśmy wiele wspólnych tematów – sztuka, sport, życie. Gdy się poznaliśmy, Ryszard był w trakcie rozwodu.
Ryszard: Od razu wciągnąłem Mariolę w nasze wspólne życie. Brnęliśmy w tę miłość oboje, wpadliśmy w jakiś niesamowity wir, którego nie dało się okiełznać. I on trwa do dziś.
Mariola: Rozdzieliła nas Casablanka, dokąd wyjechałam na kontrakt.
Nie bała się Pani, że ktoś skradnie serce Pana Ryszarda?
Mariola: Oczywiście, że się bałam! Miałam tam spędzić kilka miesięcy. Rysio w tym czasie przyjeżdżał z Poznania, żeby sprawdzić, czy mojemu synowi w Warszawie niczego nie brakuje. Pisałam do niego dziesiątki listów, ale bez odpowiedzi. Dotarły do niego jednego dnia, a potem przyjechał niczym Humphrey Bogart. Zakochałam się na całego!
Zobacz też: Mariola Bojarska-Ferenc: „Rysia poznałam trzy dni po rozwodzie z pierwszym mężem”
Są Państwo jak ogień i woda?
Mariola: Oczywiście! Ja jestem ogień!
Ryszard: Moje żywioły są ukryte (śmiech). Żona jest ostra w dyskusjach, bywa bezpośrednia do bólu.
Mariola: Na szczęście mogę liczyć na to, że potem burze, problemy mój mąż dyplomatycznie łagodzi.
(...)
Decyzję o ślubie podjęli Państwo po trzech latach.
Ryszard: Nie pamiętam nawet, kiedy się oświadczyłem. To była normalna rozmowa, bez uniesień, w której ustaliliśmy, że chcemy być razem.
Mariola: Ślub mieliśmy niezwykły. Świadkami było dwóch mężczyzn. Jednym był Włodek Szaranowicz.
Ryszard: Największe wrażenie robiła kreacja Marioli.
Mariola: Miałam szary kostium, a podczas przyjęcia przebrałam się w skórzaną czarną sukienkę.
(...)
Zdarza się, że mężczyźni boją się odważnych i silnych kobiet.
Ryszard: Ja się nie boję (śmiech). Podoba mi się to.
Mariola: Boją się tylko ci, którzy mają kompleksy. Mój mąż nie ma.
Ryszard: Prawda jest taka, że znam inną Mariolę. Taką, która w domu nie zakłada pancerza wyścigowca. Nie ma wtedy tej twardej kobiety, tylko krucha i delikatna.
Mariola: Wcześnie weszłam w dorosłe życie. Mama miała wypadek i cudem przeżyła. Jako siedmioletnia dziewczynka nie doświadczyłam czułości od niej czy taty, który zajmował się mną i siostrą. Musiałam szybko stać się samodzielna, a całe siły skupiałam na gimnastyce. Lubię się teraz przytulać.
(...)
Miłość to dla Państwa dziś…
Ryszard: Jedyna pewna rzecz w życiu.
Mariola: Zaufanie. Wiem, że na męża mogę liczyć w każdej sytuacji. Nigdy by mnie nie opuścił w ciężkich chwilach. Gdybym była na końcu świata i zadzwoniła, że jest mi potrzebny, nie pytałby, co się stało, tylko przyleciałby od razu.
O czym dziś Państwo marzą?
Ryszard: Prywatnie oboje marzymy o tym samym, o gniazdku w Hiszpanii. Mariola pewnie marzy, żeby umrzeć przede mną, a ja o tym, by umrzeć przed nią…
Mariola: …bo żadne z nas nie potrafi wyobrazić sobie życia bez ukochanej osoby. Marzymy zatem o zdrowiu, bo to najważniejsze i nie da się kupić za żadne pieniądze.
Zobacz też: Mariola Bojarska-Ferenc: ,,Mocno dostałam od życia. Wiele razy płakałam, ale nie wstydzę się emocji"
Cały wywiad z Mariolą Bojarską-Ferenc i Ryszardem Ferencem w nowej VIVIE! dostępnej w sprzedaży od 12 sierpnia.