Reklama

Mariola Bojarska-Ferenc i Ryszard Ferenc od 33 lat niezmiennie patrzą w tym samym kierunku. Każde z nich ma swoją przestrzeń, dzięki temu świetnie się uzupełniają. „Ryszard jest wspaniałym architektem – tworzy i potrzebuje ciszy. Ja kocham sport i kręci mnie dziennikarstwo, teatr. Dajemy sobie dużo swobody i zaufania”, mówi Mariola Bojarska-Ferenc. Małżonkowie trwają u swojego boku, wspierają, inspirują. Doskonale wiedzą, że w najtrudniejszych momentach zawsze mogą na siebie liczyć. Tak było, gdy kilka miesięcy temu przyszło im się zmierzyć z koronawirusem. „Mariola walczyła o mnie jak lwica. Była wystraszona”, wspomina Ryszard Ferenc.

Reklama

Nadal jesteście Państwo o siebie zazdrośni?

Ryszard: To jest przywara Marioli. Jak można być zazdrosną o 70-letniego faceta?! Pamiętasz, jak wyrzuciłaś w przypływie emocji pierścionek zaręczynowy dwa tygodnie po ślubie?
Mariola: To było głupie i wciąż mi wstyd. Mieszkaliśmy wtedy w Poznaniu. Rysio na jednym z przyjęć długo rozmawiał z piękną kobietą, widać było, że świetnie się rozumieją. Wtedy zareagowałam impulsywnie i z nerwów rzuciłam pierścionek w tłum. Wyszłam i już się nie odnalazł. Ta kobieta to dziś moja największa przyjaciółka.

(...)

Jak po tylu latach pielęgnować namiętność w związku?

Mariola: Wiadomo, że gdy spotykasz się z kimś, to przez pierwsze trzy lata jest szał, namiętny seks. Potem chodzi o to, by był przyjemnością i spełnieniem.

Każdy pyta o receptę na udany związek. Czy ona w ogóle istnieje?

Ryszard: Istnieje jedna. Nie można doprowadzić do tego, by ludzie się sobą znudzili.

Są chwile, w których uświadamiamy sobie, że życie bez drugiej osoby nie miałoby sensu…

Mariola: Dotarło to do mnie, jak bardzo kocham Ryszarda, w chwili, gdy zmagał się z koronawirusem. Przez kilka dni walczył z 40-stopniową temperaturą. Pierwsza myśl: Co by było, gdyby go zabrakło? Rozhisteryzowana dzwoniłam do przyjaciół, błagałam o pomoc znajomego lekarza. Byłam przy Rysiu cały czas. Trzymałam za rękę, leżałam obok, opiekowałam się i modliłam się, by przeżył. Nie istniało „ja”!
Ryszard: Mariola walczyła o mnie jak lwica. Była wystraszona. Wyrzucałem ją z pokoju, ale to nic nie dało.
Mariola: Przeszłam największy koszmar w życiu. Po kilku dniach udało się opanować sytuację, a wtedy choroba dopadła i mnie.
Ryszard: Wtedy ja się tobą opiekowałem, wyglądałaś marnie.

Zobacz też: Mariola Bojarska-Ferenc: „Rysia poznałam trzy dni po rozwodzie z pierwszym mężem”

Generalny remont domu to jedyny prezent na 30. rocznicę ślubu?

Mariola: To jak początek nowej drogi życia. Ja przygotowałam salkę baletową, by kontynuować pasję pod okiem Anny Davies, pedagoga z Młodego Baletu Polskiego.
Ryszard: Planowaliśmy sentymentalny wyjazd do Dubaju. Wyjechaliśmy tam na pierwsze wspólne wakacje.
Mariola: Teraz marzę, żeby trochę zaszaleć. Naszym punktem na mapie jest Saint-Tropez.

Miłość to dla Państwa dziś…

Ryszard: Jedyna pewna rzecz w życiu.
Mariola: Zaufanie. Wiem, że na męża mogę liczyć w każdej sytuacji. Nigdy by mnie nie opuścił w ciężkich chwilach. Gdybym była na końcu świata i zadzwoniła, że jest mi potrzebny, nie pytałby, co się stało, tylko przyleciałby od razu.

O czym dziś Państwo marzą?

Ryszard: Prywatnie oboje marzymy o tym samym, o gniazdku w Hiszpanii. Mariola pewnie marzy, żeby umrzeć przede mną, a ja o tym, by umrzeć przed nią…
Mariola: …bo żadne z nas nie potrafi wyobrazić sobie życia bez ukochanej osoby. Marzymy zatem o zdrowiu, bo to najważniejsze i nie da się kupić za żadne pieniądze.

Cały wywiad z Mariolą Bojarską-Ferenc i Ryszardem Ferencem w nowej VIVIE! dostępnej w sprzedaży od 12 sierpnia.

Zobacz też: Mariola Bojarska-Ferenc i Ryszard Ferenc obchodzą dziś 30. rocznicę ślubu!

Reklama

Arek Wiedeński
Reklama
Reklama
Reklama