Marina Łuczenko-Szczęsna, Viva! 12/2024
Fot. Marlena Bielinska/MOVE
Tylko w VIVIE!

Marina Łuczenko-Szczęsna przeszła długą drogę na szczyt, lecz sukces przypisują jej mężowi. "Ludzie widzą tylko wierzchołek"

"Uważam, że jest to niesprawiedliwe myślenie"

Wiktor Krajewski 19 czerwca 2024 12:50
Marina Łuczenko-Szczęsna, Viva! 12/2024
Fot. Marlena Bielinska/MOVE

Marina Łuczenko-Szczęsna, chwilę przed narodzinami córeczki, opowiada Wiktorowi Krajewskiemu o miłości do syna Liama i męża Wojtka, rolach matki, żony i artystki. Ujawnia też, co odebrał jej związek ze słynnym piłkarzem... "To długa i kręta droga, a ludzie bardzo często o tym zapominają i widzą tylko wierzchołek" — zwierza się artystka.

Marina Łuczenko-Szczęsna szczerze o związku z Wojciechem Szczęsnym

Wyobrażasz sobie, żeby w ogóle nie pracować?

W teorii mogłabym nic nie robić, ale przy takiej ilości inwestycji mam codziennie masę decyzji do podjęcia, telefonów do wykonania i przeprowadzenia różnych trudnych rozmów. Zarządzam działalnością, naszymi inwestycjami oraz dość sporą już liczbą osób, które dla nas pracują przy różnych projektach. A przy tym powinnam odpoczywać, ponieważ jestem w zaawansowanej ciąży, ale to na mnie spoczywają te codzienne obowiązki mamy, rachunki, płatności. Na samym początku naszego związku z Wojtkiem bardzo mnie bolało, że dużo rzeczy zostało mi odebranych.

MaRina Łuczenko-Szczęsna, Wojciech Szczęsny, VIVA! 24/2016

MaRina Łuczenko-Szczęsna, Wojciech Szczęsny, VIVA! 24/2016
Fot. BARTEK WIECZOREK

Co Ci zabrano?

Właśnie to uznanie, szacunek, bo zanim poznałam mojego męża, byłam traktowana jako Marina Łuczenko, artystka, która sama do wszystkiego doszła. Miałam trudniej, bo jestem dziewczyną, która nie jest ani z Warszawy, ani nie ma bogatych rodziców, ani nie jest nawet z Polski, bo przyjechałam z Ukrainy, będąc malutką dziewczynką, więc miałam zawsze wszystko dwa razy trudniej, bardziej pod górkę. I teraz, kiedy ktoś myśli sobie „tej to się poszczęściło”, to uważam, że jest to niesprawiedliwe myślenie. Nie jest tak, że nasze osiągnięcia są kwestią „TYLKO” szczęścia. Jest to masa wyrzeczeń, ciężkich decyzji, wyborów. To długa i kręta droga, a ludzie bardzo często o tym zapominają i widzą tylko wierzchołek.

Gdy jesteś pytana o hierarchię swoich ról w życiu, na pierwszym miejscu wymieniasz bycie żoną, później matką, a dopiero na samym szarym końcu artystką. Istnieje szansa, że nastąpi przetasowanie i artystyczna strona życia stanie się Twoim numerem jeden?

Rola mamy jest dla mnie najważniejszą w moim życiu, ale nie da się ukryć, że wszelkie decyzje naszej rodziny są dopasowane pod życie zawodowe mojego męża. Dopiero na końcu jest moje spełnienie artystyczne, o które dbam na tyle, na ile mogę. Dla przykładu, aktualnie jestem w ostatnim miesiącu ciąży i jest to dla kobiety – tak myślę – najtrudniejszy okres. Zostałam sama w domu z dzieckiem, ponieważ Wojtek pojechał reprezentować nasz kraj na mistrzostwach Europy. Jestem z niego bardzo dumna, ale właśnie tak to wygląda. Więc nie do końca jest tak różowo, jak sobie pewnie większość osób myśli.

Dokładnie tak samo było sześć lat temu przy narodzinach Liama, kiedy był mundial i Wojtek przyleciał dosłownie na same narodziny. Staram się w tym wszystkim znaleźć balans, choć w tej chwili najważniejszy jest zdrowy i spokojny przebieg ciąży, tak aby bezpiecznie sprowadzić drugiego dzidziusia na świat. Dlatego mimo tego całego wariactwa w naszym życiu staramy się nie dać zwariować i zachować harmonię oraz balans, żeby każdy członek rodziny był szczęśliwy. Jesteśmy już 11 lat razem, rozumiemy swoje potrzeby i przez te lata wypracowaliśmy sobie taką relację, która znakomicie funkcjonuje. Nie ma tu miejsca na egoizm, jest tylko miłość, przyjaźń i wsparcie.

Marina Łuczenko-Szczęsna, Viva! 12/2024
Fot. Marlena Bielinska/MOVE

A nie brakuje Ci spontanicznych akcji, że razem z mężem z dnia na dzień robicie sobie wypad gdzieś daleko w świat? Wy tak przecież żyliście. I to nagle się skończyło.

Nie mam na to siły. To jest jakiś etap w życiu człowieka, z którego się wyrasta. Jak byłam młoda, mieszkałam w centrum miasta, a dziś nawet nie pamiętam, kiedy tam ostatnio byłam. Teraz, kiedy tylko mamy taką możliwość, uwielbiamy przebywać na wsi, otoczeni naturą i spokojem. Jak Wojtek dostaje spontaniczne „wolne”, to wolimy już zostać w domu, ja przygotowuję pyszne śniadanie i jeżeli Liam nie ma szkoły, spędzamy czas razem.  

Cały wywiad w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od 20 czerwca 2024 roku. 

Marina Łuczenko-Szczęsna, Viva! 12/2024
Fot. Marlena Bielinska/MOVE

[Ostatnia publikacja na Viva Historie 21.06.2024 r.]

Co jeszcze w VIVIE! 12/2024?

Hanna Żudziewicz i Jacek Jeschke  o zmiennych losach ich związku i bajkowym ślubie w Ligurii.

Hanna Żudziewicz, Viva! 12/2024 Jacek Jeschke, Viva! 12/2024
Fot. Piotr Porębski

Matteo Brunetti - ambasador włoskiej kuchni i polskiej kultury o… włosko-polskich korzeniach.  

Matteo Brunetti, Viva! 12/2024
Fot. SZYMON SZCZEŚNIAK/ VISUAL CRAFTERS

Wielki miłosny horoskop: Sprawdź, czy temperatura twoich uczuć wzrośnie tego lata!

Kobiety Ikony: Santor, Kunicka, Rodowicz, Majewska, Sipińska, Sośnicka… – one rządziły zbiorową wyobraźnią w PRL-u.

Bliżej natury:  Parki narodowe Ameryki olśniewają bogactwem i przepychem przyrody.

Moda: Letni szyk w klasycznym wydaniu z nutą retro, srebro na topie, akcesoria. 

Uroda: Pomadki z kwiatami, ozdoby do włosów jak z lat 90., pielęgnacja skóry.

W dziale kuchnia: Wegańska kuchnia Alicji Rokickiej, autorki popularnego bloga Wegan Nerd.

Marina Łuczenko-Szczęsna, Viva! 12/2024 okładka
Fot. MARLENA BIELINSKA/MOVE

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Chcieli zmienić córce nazwisko, na oświadczyny przyszło im poczekać. Poznaj tajemnice ich związku...

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MARINA ŁUCZENKO-SZCZĘSNA w intymnym wywiadzie chwilę przed narodzinami córeczki. HANNA ŻUDZIEWICZ I JACEK JESCHKE o zmiennych losach ich związku i bajkowym ślubie w Ligurii. MATTEO BRUNETTI: ambasador włoskiej kuchni i polskiej kultury o… włosko-polskich korzeniach. KOBIETY IKONY:  Santor, Kunicka, Rodowicz, Majewska, Sipińska, Sośnicka… – one rządziły zbiorową wyobraźnią w PRL-u.