Szeptałeś: moja Baby Mommy”, śpiewa w najnowszej, bardzo osobistej piosence. I o tym, że drugie dziecko w drodze. Marina Łuczenko-Szczęsna, chwilę przed narodzinami córeczki, opowiada Wiktorowi Krajewskiemu o miłości do syna Liama i męża Wojtka, rolach matki, żony i artystki.

Reklama

Marina Łuczenko-Szczęsna o macierzyństwie i oczekiwaniu na narodziny córki

Gdy jesteś pytana o hierarchię swoich ról w życiu, na pierwszym miejscu wymieniasz bycie żoną, później matką, a dopiero na samym szarym końcu artystką. Istnieje szansa, że nastąpi przetasowanie i artystyczna strona życia stanie się Twoim numerem jeden?

Rola mamy jest dla mnie najważniejszą w moim życiu, ale nie da się ukryć, że wszelkie decyzje naszej rodziny są dopasowane pod życie zawodowe mojego męża. Dopiero na końcu jest moje spełnienie artystyczne, o które dbam na tyle, na ile mogę. Dla przykładu, aktualnie jestem w ostatnim miesiącu ciąży i jest to dla kobiety – tak myślę – najtrudniejszy okres. Zostałam sama w domu z dzieckiem, ponieważ Wojtek pojechał reprezentować nasz kraj na mistrzostwach Europy. Jestem z niego bardzo dumna, ale właśnie tak to wygląda. Więc nie do końca jest tak różowo, jak sobie pewnie większość osób myśli. Dokładnie tak samo było sześć lat temu przy narodzinach Liama, kiedy był mundial i Wojtek przyleciał dosłownie na same narodziny. Staram się w tym wszystkim znaleźć balans, choć w tej chwili najważniejszy jest zdrowy i spokojny przebieg ciąży, tak aby bezpiecznie sprowadzić drugiego dzidziusia na świat. Dlatego mimo tego całego wariactwa w naszym życiu staramy się nie dać zwariować i zachować harmonię oraz balans, żeby każdy członek rodziny był szczęśliwy. Jesteśmy już 11 lat razem, rozumiemy swoje potrzeby i przez te lata wypracowaliśmy sobie taką relację, która znakomicie funkcjonuje. Nie ma tu miejsca na egoizm, jest tylko miłość, przyjaźń i wsparcie. [...]

A jesteś taką mamą, co się trzęsie nad dzieckiem, czy na luzie?

Myślę, że byłam taka, ale z czasem po prostu odpuszczam, kiedy widzę, że Liamek radzi sobie sam. Gdy przyszedł na świat, miałam 29 lat, ale nie miałam doświadczenia z dziećmi i na początku bardzo się wszystkim przejmowałam i stresowałam. Z czasem dojrzałam, a dziś wyznaję zasadę, że nie robię nic za Liama. Przyglądam mu się z boku, nadzoruję, wspieram i staram się mu dawać poczucie bezpieczeństwa. Jak mnie potrzebuje, wie, że jestem obok i zawsze może na mnie liczyć.

Czytaj też: Rodzina Mariny i Wojciecha Szczęsnych wkrótce się powiększy. Początki ich związku nie były sielankowe

A jaka była Twoja pierwsza myśl, gdy dowiedziałaś się, że przybędzie Wam czwarty członek rodziny?

To była niesamowita radość. Razem z Wojtkiem marzyliśmy o tym, żeby mieć kolejne dziecko, bo nie chcieliśmy, żeby Liam wychowywał się jako jedynak. Kiedy kilka lat temu chciałam się przygotować do kolejnej ciąży, przy badaniu okazało się, że mam jakąś zmianę na jajniku, i musiałam przejść operację. Istniało ryzyko, że nie będę w stanie mieć już więcej dzieci. Na szczęście nie było to nic złośliwego, a operacja się powiodła i po jakimś czasie udało się: czekamy na naszą córeczkę.

Zobacz także

Marlena Bielinska/MOVE

Kiedy powiedziałaś synowi, że będzie miał rodzeństwo, ucieszył się? Bo to trochę trudne dla jedynaka.

Trudne? Ja myślę, że on jeszcze nie wie, że to może być trudne (śmiech). Liam jeszcze nie ma świadomości, co go czeka, bo wydaje mu się, że rodzeństwo to sama przyjemność. Cały czas prosił mnie, żebym urodziła mu braciszka albo siostrzyczkę. Chyba nawet bardziej chciał siostrzyczkę. Na święta ogłosiliśmy całej rodzince, że spodziewamy się dziecka, a dokładnie córeczki. Liam jest bardzo podekscytowany, cały czas przelicza, w którym jestem tygodniu i ile dni zostało do porodu. Gdy wychodzi do szkoły, całuje mój brzuszek, bo tak chce dać wsparcie swojej siostrzyczce.

Czego nauczyło Cię macierzyństwo?

Potrzeby mojego dziecka są na pierwszym miejscu. Masz bardzo mało czasu dla siebie. Teraz oczywiście wiadomo, jest inaczej, bo Liam ma już prawie sześć lat, ale zaraz wchodzę w to na nowo. To będzie dla mnie kolejna lekcja ogromnej cierpliwości, ale przede wszystkim bezwarunkowej miłości. To jest coś absolutnie cudownego, choć też bardzo wyczerpującego, czego nie da się opisać komuś, kto nie ma dzieci i nigdy tego nie zrozumie. Ale wiem, że to też nie jest dane każdemu. Wydaje mi się, że to po prostu trzeba mieć w sobie. Ale to jest taki ogrom miłości, który jest połączony ze strachem, bo już zawsze będziesz się bać o swoje dziecko. I nigdy już w pełni nie będziesz sobą, bo jakaś cząstka ciebie zawsze będzie tęsknić za swoim dzieckiem.

Czytaj również: Ewa Kasprzyk wyjawiła rodzinny sekret, nigdy wcześniej nie mówiła o bliźniaku. Tego nikt się nie spodziewał

Cały wywiad w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od 20 czerwca 2024 roku.

Marlena Bielinska/MOVE

Co jeszcze w VIVIE! 12/2024?

Hanna Żudziewicz i Jacek Jeschke o zmiennych losach ich związku i bajkowym ślubie w Ligurii.

Piotr Porębski

Matteo Brunetti - ambasador włoskiej kuchni i polskiej kultury o… włosko-polskich korzeniach.

SZYMON SZCZEŚNIAK/ VISUAL CRAFTERS

Wielki miłosny horoskop: Sprawdź, czy temperatura twoich uczuć wzrośnie tego lata!

Kobiety Ikony: Santor, Kunicka, Rodowicz, Majewska, Sipińska, Sośnicka… – one rządziły zbiorową wyobraźnią w PRL-u.

Bliżej natury: Parki narodowe Ameryki olśniewają bogactwem i przepychem przyrody.

Moda: Letni szyk w klasycznym wydaniu z nutą retro, srebro na topie, akcesoria.

Uroda: Pomadki z kwiatami, ozdoby do włosów jak z lat 90., pielęgnacja skóry.

W dziale kuchnia: Wegańska kuchnia Alicji Rokickiej, autorki popularnego bloga Wegan Nerd.

MARLENA BIELINSKA/MOVE
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama