Marianna Janczarska: „Nie wyobrażam sobie przeżyć życia, nie próbując macierzyństwa”
„To jest wielka odpowiedzialność. W moim przypadku kolejna”
Spełnia się na wielu polach, rozwija i buduje przyszłość. Marianna Janczarska, córka Ewy Błaszczyk i zmarłego przed laty satyryka Jacka Janczarskiego w poruszającym wywiadzie opowiedziała Alinie Mrowińskiej o swoim życiu, odnalezionym poczuciu bezpieczeństwa i miłości... Od kilku lat Marianna Janczarska jest zakochana. Co mówi o swoim partnerze?
Alina Mrowińska: Rozmawiamy w Twoim rodzinnym domu na Podleśnej. Nie mieszkasz tu już od dwóch lat. Opowiedz, proszę, o Kamilu. To jest ten ktoś na całe życie?
Długo już jesteśmy razem. Prawie dziewięć lat. Były wzloty i upadki. Myślę, że nigdy się tego nie wie, czy to jest na całe życie. Na ten moment Kamil jest mi bardzo bliski. Ale życie jest tak nieprawdopodobnie nieprzewidywalne. W jednej chwili ktoś może być ci najbliższy na świecie, a za moment wydarzy się coś, co sprawi, że ta osoba stanie się obca.
Chciałabyś kiedyś mieć dziecko?
Nie wyobrażam sobie przeżyć życia, nie próbując macierzyństwa. Chociaż jeszcze nie teraz. To jest wielka odpowiedzialność. W moim przypadku kolejna. Mam obsesję na punkcie odpowiedzialności i jakiś lęk przed tym… Przed byciem odpowiedzialnym za kogoś. Czasami czuję się zupełnie nieodpowiedzialna za siebie, a co dopiero za kogoś.
Kamil pomógł Ci poukładać przeszłość, wypadek Oli, śmierć taty?
Kiedy zaczęłam z nim być, przeżyłam wręcz szok. Kamil jest dużym facetem, przytulał mnie w taki sposób, to trudno opowiedzieć… Ale poczułam, że mam kogoś, kto mnie chroni, że już nie muszę udawać… Przez długi czas to robiłam, udawałam, że wszystko jest OK. A kiedy Kamil mnie obejmował, mogłam się skulić jak dziecko, wreszcie wypłakać. Miałam taki okres, kiedy płakałam codziennie. Przy nim poczułam, że nie muszę tego dźwigać sama. Że nie muszę w ogóle za wszelką cenę tego dźwigać, tylko mogę pozwolić sobie odłożyć na chwilę niesiony bagaż zwyczajnie na ziemię. Kamil ma w sobie taką otwartą czułość. U mnie w domu nie przytulamy się często. Ta więź ma ogromną siłę, gdy coś się dzieje. Moje poczucie bezpieczeństwa w dzieciństwie na pewno zostało zachwiane. Chyba za bardzo nie rozumiałam, co się stało. Kiedy oglądam teraz twój dokument „Obudzić Olę” i patrzę na siebie, myślę: Oj, jeszcze nie rozumiesz, co tu się wydarzyło. Byłam wtedy pozytywnym dzieckiem, jakby wbrew wszystkiemu… Ty byś mogła więcej powiedzieć.
Byłaś pozytywna i wierzyłaś święcie, że Ola niedługo się obudzi. Myślę, że w jakimś sensie to Cię chroniło.
Na pewno. Ale jednak zmiana była ogromna. Miałam pełny dom, troskliwą rodzinę i nagle z tego normalnego życia w ciągu trzech miesięcy znikają ci dwie osoby. Jedna w ogóle, a z drugą nie ma kontaktu i nie wiadomo, co będzie dalej. No i mama, która musiała się w tym odnaleźć. A ja miałam sześć lat. Stąd wziął się ten późniejszy płacz. Chyba ta ofiarowana mi bliskość w związku przypomniała mi, że ja to uczucie kiedyś znałam. Tak jakby wróciło do mnie z przeszłości, sprzed wypadku. Wróciły bezpieczeństwo i spokój.
Pogodziłaś się z tym, co Cię spotkało?
Dziś myślę: A jak możesz się z tym nie zgodzić? Mogę się buntować i nie godzić, tylko co z tego wyniknie. Ani nic dobrego dla Oli, ani dla mamy, ani dla mnie. Miałam taki okres w życiu, kiedy dręczyło mnie poczucie niesprawiedliwości i wewnętrzna niezgoda na to. Byłam zła, rozżalona. Kilka lat chodziłam na terapię, na pewno mi pomogła, ale niektóre rzeczy muszą się zadziać same. Godzisz się wraz z wiekiem, z upływem czasu, z nowymi doświadczeniami. To długi proces. Czuję już względny spokój (przynajmniej teraz). Już sobie nie zadaję pytania dlaczego. To byłoby głupie, dziecinne i niepotrzebne.
Wywiad przeprowadziła Alina Mrowińska
Cały wywiad z Marianną Janczarską w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny od 25 lutego w punktach sprzedaży w całej Polsce, a także w formie e-wydania na hitsalonik.pl