Marianna Janczarska: „Są okresy, kiedy bardziej się skupiam na aktorstwie albo na fundacji ”
„Lubię moją różnorodność. To wszystko jest związane z jedną rzeczą – bardzo lubię wymyślać”
Dziewczyna o wielu talentach. Wiceprezes Fundacji „Akogo?”, absolwentka dziennikarstwa Marianna Janczarska pisze, gra w filmach i teatrze, projektuje ubrania. Mimo wielu przeciwności idzie przez życie własną drogą. Marianna Janczarska po raz pierwszy o poszukiwaniu własnej tożsamości i planach w rozmowie z Aliną Mrowińską.
Alina Mrowińska: Wiele razy mówiłaś, że nie chcesz być postrzegana tylko przez pryzmat rodzinnej tragedii. W jakim momencie życia jesteś teraz?
To taki czas dla mnie, żebym lepiej poznała siebie. Nie jestem rozgoryczona, wiecznie w depresji, jak pewnie niektórzy ludzie o mnie myślą. Robię dużo różnych rzeczy, nie tylko pracuję w fundacji. Jak tworzę swoje CV, to sama się śmieję, że nie wiadomo, kim ja jestem. Mam aktorstwo, dziennikarstwo, napisałam bajkę, założyłam firmę ubraniową. Dużo tego, ale lubię takie życie. Kiedyś mi się wydawało, że jak będę miała 27 lat, to już będę taka dojrzała i na pewno będę wiedziała, kim jestem. Nie do końca tak jest. Mogę powiedzieć, jaka jestem, na co mam kompletną alergię, ale…
Na co masz kompletną alergię?
Najogólniej mówiąc, na głupich ludzi. Nieszczerych, nielojalnych.
A co cenisz w ludziach?
Szczerość, otwartość, ciekawość drugiego człowieka. Takim człowiekiem jest Jowita Budnik, z którą grałam w spektaklu „Wania, Sonia, Masza i Spike” w Teatrze Polonia. Cudowna osoba – szczera, zawsze chętna do pomocy, nikogo nie udaje.
Robisz tyle różnych rzeczy, bo ciągle szukasz swojej drogi?
Nie, lubię moją różnorodność. To wszystko jest związane z jedną rzeczą – bardzo lubię wymyślać. Pewnie nigdy nie będę typem osoby, która się skoncentruje na jednym. Są okresy w moim życiu, kiedy bardziej się skupiam na aktorstwie albo bardziej na fundacji. Nawet gdybym teraz dostała dużą rolę w filmie, po której posypałyby się propozycje, nigdy nie byłoby tak, że przestałabym pisać książkę. To mój najnowszy pomysł. Pisałam pracę magisterską o ojcu i pomyślałam, że nie ma o nim żadnej książki i warto ją napisać. Żeby przybliżyć ludziom, a przy okazji samej sobie, Jacka Janczarskiego.
(...)
Pisał Twój tata, dziadek Czesław Janczarski, jak to się zaczęło u Ciebie?
To było przed pomysłem książki o tacie. Siedziałam na kanapie i nagle pojawił się w mojej głowie tytuł „Mania i Czarodziejska Bania”. Zapisałam na laptopie i zostawiłam. Po kilku dniach zaczęłam pisać, nie mając pomysłu na fabułę. To było niezwykłe doświadczenie, bo po każdym zdaniu pojawiał się pomysł na następne. Pisałam kilka dni non stop. I wyszła z tego całkiem niezła bajka, jak mówią w wydawnictwie, która ukaże się prawdopodobnie na Dzień Dziecka.
Ilustracje zrobi sam Józef Wilkoń.
To, że ilustruje Józef Wilkoń, jest szczęśliwym trafem. Przemknął mi przez myśl, ale chociaż zna mnie od dziecka, nie śmiałabym go nawet zapytać. Kiedy pani z wydawnictwa poprosiła mnie o przysłanie ilustracji, które mogłyby do bajki pasować, wysłałam z „Małego Księcia”, obrazy Darka Twardocha i ilustracje Wilkonia. Usłyszałam: „Chciałam zaproponować właśnie Wilkonia”.
A jak wymyśliłaś firmę ubraniową?
To jest bardzo śmieszna historia. W maju pojechaliśmy z moim Kamilem nad morze i którejś nocy, przysięgam, że nie koloryzuję, przyśniło mi się to. Że jestem właścicielką firmy, która produkuje ubrania i perfumy. Perfumy to na razie przyszłość. A wracając do snu, rano pomyślałam, że mam już prawie skończoną pracę magisterską, teatry są zamknięte, propozycji filmowych brak, więc czemu nie, moda zawsze mnie interesowała. Choć najbardziej lubię ubrać się, jak to określa mój chłopak, jak lump. Pod koniec lipca najpierw się obroniłam, a potem zarejestrowałam firmę Mañana i zaczęłyśmy szyć prototypy. Ja wymyślam, a resztę wykonują fantastyczne dziewczyny. We wrześniu sprzedałam pierwszą rzecz.
A co z aktorstwem?
Teatry nadal są zamknięte. Te inne rzeczy pomagają mi tak strasznie się nie napinać i nie załamywać, że znowu się nie udało na castingu. Moje projekty pozwalają mi nie stać w miejscu i nie czekać na telefon. Chociaż ja w aktorstwie staram się nie ograniczać do czekania na telefon z propozycją, tylko próbuję działać sama. Z Dominiką Sakowicz, przyjaciółką ze szkoły filmowej, zrobiłyśmy spektakl „Papugi”, scenariusz na dwie dziewczyny napisał Jacek Górecki. Premiera była w Teatrze Soho, zagrałyśmy kilka spektakli i przyszedł lockdown.
Wywiad przeprowadziła Alina Mrowińska
Cały wywiad z Marianną Janczarską w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny od 25 lutego w punktach sprzedaży w całej Polsce, a także w formie e-wydania na hitsalonik.pl