Reklama

My, kobiety, jesteśmy tak różne, jak nasze typy urody, osobowości, pasje, zdolności, wybory życiowe, potrzeby. Jedna spełnia się jako matka, inna zawodowo i nie chce mieć dzieci. „Dajmy sobie przyzwolenie na tę różnorodność, nie bójmy się jej. Cudza inność nie dewaluuje naszych wartości”, mówi psycholog Maria Rotkiel w rozmowie z Beatą Nowicką.

Reklama

Wywiad VIVY! z psycholog Marią Rotkiel

- Psycholog czy psycholożka?

Psycholog.

- Kiedy Katarzyna Nosowska powiedziała w radiu, że nie jest entuzjastką feminatywów, została… skarcona. Przez kobiety, oczywiście. Nie podoba mi się słowo gościni i go nie używam. Uważam, że mam prawo.

I ma pani prawo. Niestety mamy tendencje do przesadzania, do niepotrzebnego inwestowania emocji w sytuacje, które tego nie wymagają. Rozumiem kobiety, dla których feminatywy są ważne. I szanuję to. Ja mówię o sobie psycholog i czuję się z tym dobrze. Nie lubię słowa psycholożka. Jeśli funkcjonujemy i pracujemy w środowisku, w którym raczej nie doświadczałyśmy trudności z racji tego, że jesteśmy kobietami – jak w moim przypadku – nie mamy potrzeby zaznaczenia słowem psycholożka, gościni czy chirurżka, że jesteśmy kobietami. Natomiast znam historie kobiet, które były pierwszymi członkiniami rady nadzorczej czy prezeskami i potrzebowały tych określeń. To, że dla ciebie coś jest ważne, nie oznacza, że jest ważne dla innej osoby. Nie zmuszajmy kobiet, żeby stawały pod naszym sztandarem.

Olga Majrowska

- Kobiecość ma wiele odsłon, nie jest jednowymiarowa.

Jesteśmy tak różne, jak nasze typy urody, osobowości, pasje, zdolności, wybory życiowe, potrzeby. Ja się spełniam jako matka, moja najbliższa przyjaciółka spełnia się zawodowo i nie chce mieć dzieci. Dajmy sobie przyzwolenie na tę różnorodność, nie bójmy się jej. Cudza inność nie dewaluuje naszych wartości. Po tych latach, kiedy musiałyśmy walczyć o podstawowe prawa dla siebie, wciąż jesteśmy w trybie walki i oczekujemy od innych kobiet, że będą walczyły z nami. Dziewczyny, więcej luzu, spokoju. Są obszary, gdzie nadal musimy być konsekwentne i nieustępliwe, ale nie warto kłócić się o feminatywy. To nas przede wszystkim konfliktuje.

- Też tak uważam. Wróćmy na chwilę do źródła – pamięta Pani moment, kiedy poczuła szczęście, że jest kobietą?

Pamiętam. I przyznam, że było to stosunkowo niedawno. Patrząc na mój wiek – powoli zbliżam się do pięćdziesiątki – długo czekałam na ten moment. To jest chwila, w której zyskujemy pełnię kobiecej dojrzałości. Ja ją poczułam, dopiero gdy zostałam mamą. To była głęboko i sensualnie przeżywana mieszanka różnych emocji, która finalnie przyniosła mi spokój. Spokój wynikający z zaufania do samej siebie. Z pracy terapeutycznej z kobietami wiem, że ta kobiecość świadoma, celebracja tego stanu przychodzi właśnie w takich przełomowych chwilach: sukcesach zawodowych, zakochaniu, macierzyństwie, spełnieniu w swojej pasji.

Olga Majrowska

- Czyli potrzebujemy silnego bodźca, żeby kobiecość stała się ważnym elementem naszej tożsamości?

Tak. Jeśli nie miałyśmy szczęścia być wychowywane przez spełnione, świadome swojej atrakcyjności mamy, to musimy trochę w życiu przejść, trochę doświadczyć, żeby zaufać sobie. Polubić stan bycia kobietą, cieszyć się nim. Kobiety przychodzą do mnie z różnych powodów: bolesne rozstanie, choroba, porażka, dotkliwa strata, czasem są to dylematy, rozterki życiowe, które długo w sobie tłumiły, ale zawsze pojawia się taki moment w procesie terapeutycznym, kiedy zaczynają czerpać ze swojego potencjału, który my, kobiety, mamy ogromny. Czują się bezpieczne same ze sobą. Wiedzą, że mogą na siebie liczyć, nie potrzebują mężczyzny, żeby czerpać radość z życia. To jest stan wewnętrznej niezależności.

Cały wywiad do przeczytania w nowej VIVIE! w punktach sprzedaży już od 29 lutego.

SPRAWDŹ: Ich przyjaźń zaczęła się od spotkania w warzywniaku. Natalię Kukulską i Małgorzatę Sochę łączy silna więź

Reklama

Marlena Bielińska

Reklama
Reklama
Reklama