„Lepiej cierpieć smutki w Ritzu niż w małej kawalerce” - Marcin Tyszka opowiada o ciemnej stronie bycia fotografem mody
- Roman Praszyński
W najnowszym magazynie VIVIA! Marcin Tyszka opowiada o poświęceniu, jakiego wymaga zawód fotografa mody: „Zero życia prywatnego. Uwielbiam swoją pracę, więc nikt na dłuższą metę ze mną nie wytrzyma. Zamiast iść na urodzinowa kolację, lecę na zdjęcia. Ze mną nie można nic zaplanować”.
Wciąż podróżuje po świecie, mieszka w hotelach. Przyjaźń zdarza się od święta: „Mam kilku sprawdzonych przyjaciół, możemy nie widzieć się pół roku, a gdy się spotkamy, to jakby czas stanął w miejscu. Oczywiście, mam chwile zwątpienia. Szczególnie, gdy ktoś bliski odchodzi bez słowa, albo gdy widzę, że ludzie z którymi dzieliłem wiele lat, są już gdzieś indziej. To boli”.
Polecamy też: "Alfa i Omega" kontra "mistrz leserstwa". Dawid Woliński i Marcin Tyszka w przekornej rozmowie
W trudnych chwilach może liczyć na rodziców. Niezwykle ceni sobie rodzinne relacje. Wie, że może na nich polegać. Małgorzata Kożuchowska również jest dla niego ważna. Czasem wystarczy jeden telefon i spotkają się w Paryżu lub Lizbonie. Jako przyjaciel sprawdza się też Dawid Woliński. „Na co dzień bardzo się kłócimy, ale w najważniejszych sprawach wiem, że mogę na niego liczyć”, przyznaje Marcin w najnowszej VIVIE!
Na szczęście kocha swoją pracę. To mu rekompensuje wszelkie braki. I jeszcze coś – słynny hotel Ritz:
„Zawsze marzyłem, żeby mieszkać w Ritzu (...) Lepiej cierpieć smutki w Ritz niż w małej kawalerce. Od wielu wielu lat jestem traktowany w Ritzu, jak członek ich rodziny. Trzymają moje rzeczy, gdy wracam znowu wiszą w szafie. Nawet mój pluszowy kaczor, który lata ze mną wszędzie, ma tam swoje legowisko. (...) Kiedyś wyszedłem z pokoju w ich różowym szlafroczku, który nazywam „anty gwałt”, bo nie wiem, kto może ładnie wyglądać w takim kolorze. Szedłem do spa. Na korytarzu leżały dwie dziewczyny w ciuchach od Chanel z butelką szampana. Na mój widok wybuchły śmiechem. „Zamiast się śmiać, lepiej poczęstujcie szampanem”, zagadnąłem. „Dobrze”, zgodziły się. „Jak pokażesz, co masz pod szlafroczkiem”. Okazało się, że to Kate Moss i Lily Allen, które były na pokazie Chanel. „Pokażę, jak wrócę z siłowni”, odparłem. Ale gdy wróciłem, już ich nie było.
O przygodach i zawodowych sekretach Marcina Tyszki, słynnego polskiego fotografa mody przeczytasz w najnowszym magazynie VIVA!