„Myśleli, że jestem męską prostytutką!" - Marcin Tyszka o początkach swojej międzynarodowej kariery
- Roman Praszyński
Marcin Tyszka jest najsłynniejszym polskim fotografem mody. Pracuje dla najważniejszych światowych magazynów. W najnowszej VIVE! opowiada o trudnych początkach swojej kariery na zachodzie. Już jako nastolatek wyjeżdżał do Madrytu, żeby dobrze się bawić. Jego hiszpańscy znajomi byli zdziwieni. Nie wierzyli, że zarabia w Polsce, by tracić pieniądze w Madrycie. „Nie mogli sobie wyobrazić, że dziewiętnastoletni chłopak z Polski może po prostu przyjeżdżać i spędzać tam weekendy”, opowiada Tyszka w VIVIE! „Plotkowali, że pewnie byłem męską prostytutką, albo dzieckiem mafii, ha ha. Dopiero z czasem zmienili zdanie o naszym kraju – teraz uwielbiają nas odwiedzać”.
Polecamy też: Dlaczego kochają go gwiazdy? Marcin Tyszka zdradza największy sekret swojej międzynarodowej kariery
Gdy Marcin Tyszka podbił Polskę pod koniec lat 90., zawalczył o zagraniczne kontrakty. Niestety, początki były trudne: „Na początku usłyszałem, że robię bardzo dobre zdjęcia w bardzo złym guście. Potwierdzało się, że moja estetyka z Polski jest bardzo prowincjonalna. Musiałem gonić świat, nauczyć się zachodniej mody”, wspomina w najnowszym wydaniu VIVY!
W końcu zrobił kilka sesji dla hiszpańskiego Cosmopolitan, ale nie mógł zdobyć kolejnych zleceń. Stanął w miejscu. Wszystko zmieniło się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, na pewnym weselu: „Poszedłem na wesele mojej przyjaciółki, córki jednej z najbogatszych hiszpańskich rodzin. Zaprzyjaźniłem się z nią, nie wiedząc że pochodzi z tak znamienitego klanu. W Hiszpanii panuje nepotyzm i ksenofobia. Najłatwiej zrobić karierę, jeżeli jest się z dobrej rodziny. A ponieważ wszyscy zobaczyli mnie na tym ślubie – widzieli, że jestem zaprzyjaźniony z rodziną panny młodej, już nazajutrz miałem telefony z propozycjami pracy”.
Tak się zaczęło. Dzięki talentowi i ciężkiej pracy Marcin Tyszka wspiął się na sam szczyt. O tym z jakimi gwiazdami pracował i dlaczego zaczął robić filmy w najnowszej VIVIE!